"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 15 lutego 2016

13-14 lutego 2016 - zaczęło się na poważnie...


Weekend z gatunku bardzo udanych. Korzystając z nadzwyczaj pięknej (jak na tę porę roku) pogody wzięliśmy się za porządki w obejściu. Sporządziłam wstępną listę prac do wykonania, zinwentaryzowałam rzeczy do kupienia... Konie zostały ruszone. Wszystkie nasze. Dzieje się.
W sobotę kolejny trening Bursztyna na lonży (15 minut), który ujawnił u kolegi niezły poziom wyszkolenia klasycznego naziemnego (co widać było już przy pierwszej sesji - żadnego sprzeciwu w monotonnym ruchu po kole, zupełne przeciwieństwo naszych naturalnie szkolonych, co to zaraz zaczynają się nudzić i proponują wariacje na temat ;-) Ruch zdecydowanie żwawszy niż przy pierwszej sesji, energiczniejszy, obszerniejszy (na miarę braku umięśnienia, rzecz jasna...)
Okazało się, że Bursztyn ma przyswojone doskonale komendy głosowe, np. idealnie reaguje na stęęępeeem...  Stęp - jeśli już o nim mowa - ma modelowy, zadami zdecydowanie przekracza, głowę też trzyma na przyzwoitej, jak na niego, wysokości. Szczególnie po nawrotach energiczniejszego kłusa. W kłusie głowa nadal wysoko, ale w stępie zaczyna schodzić niżej, więc jest nadzieja…

W niedzielę – po kolejnym pozytywnym lonżowaniu Bursztyna (trzecia sesja - pojawiło się pierwsze solidne parsknięcie, znaczy zaczynają są nadzieje na rozluźnienie psychiczne, bo Bursztyn cały czas biega mechanicznie, bezrefleksyjnie, introwertycznie) – przyszła pora na kolejne egzemplarze.
Siwe zameldowało się na baczność, zerknęło podejrzliwie na dłuuugi bat, z którym zostało zapoznane na modłę friendly game, po czym przeszło gładko do latanie dookoła mojej osoby. Latania, bo było jak zwykle energicznie, z propozycjami wpadania w galop, aliści dużo było przy tym pozycji tropiącej. Czyli pamięta Siwe, że premiowane jest nie-noszenie-głowy-wysoko ;-) Skupiłyśmy się na pracy w stępie, łatwo nie było (stęp to nieodmiennie najtrudniejszy dla Siwej chód na linie), ale całkiem sympatycznie.
Dobre wrażenie treningowe popsuli Panowie Grube Wałachy. Propozycje poruszania się pod dyktando człowieka uznali za jawny zamach na Ich Majestat i obaj kolejno zaprezentowali bunt.
Fisio już w drodze na poletko za okrągłym wybiegiem wyciął numer postaci kwiku z równoczesnym pół-obrotem a ustawiwszy się tyłem do kierunku marszu przygotowywał się do odlotu (czytaj: wyrwania mi liny i zwiania pod wiatę). Został skarcony, przywołany do porządku, ale już było wiadomo, co się święci... Tak się Kolega upodlił lataniem wokół mnie, wyskakiwaniem  nieskoordynowanym w powietrze, skakaniem przez opony, że o mało się nie zatchnął... ;-)
...Huc, spokojnie przyglądający się całemu wydarzeniu, też dał niezły popis, gdy przyszła na niego pora...
Weź tu, człowieku, poluzuj śrubkę koniu... ;-)

 photo IMG_2880_zpsauzfmwvp.jpg

 photo IMG_2849_zps1p7mjvml.jpg

 photo IMG_2871_zps4ao7fyr2.jpg

 photo IMG_2746_zpsjhwckvm3.jpg

 photo IMG_2734_zpsmnvuzm2n.jpg

Jeśli chodzi o Siwkę, jest pewna czujność w Kaziku, intuicyjna... ;-)
 photo IMG_2736_zps7zlgafe3.jpg

 photo IMG_2739_zpst6g4xm5k.jpg

Dzięki Bogu, że Fisiek przysnął, bo generalnie traktuje Kazia jak mały upierdliwy hałaśliwy latający obiekt i się lekko na niego szczurzy (nieco subtelniej niż na psy ;-)
 photo IMG_2891_zpsunvqrqvi.jpg

 photo IMG_2890_zpsa4yyhoi8.jpg

 photo IMG_2892_zpsbf8e5cbs.jpg

Brak komentarzy: