Konie zadowolone z życia, nadrzecze ugniecione (ale jeszcze nie-objedzone), taśmy-pastuchy nieco zdemolowane przez Grube Wałachy (a jakże!), więc znowu poprawianie-przesuwanie (tym razem nic nie straszyło, choć Szaman twierdził, że jednak coś tam w gąszczu siedzi i od czasu do czasu odskakiwał od ogrodzenia ;-)
W sobotę w nocy/nad ranem wzmiankowane Grube Wałachy wybrały się na wycieczkę (prąd na bagna nie dochodzi) i o poranku powróciły naszą polną drogą jeszcze grubsze, ledwo nogami z obżarstwa powłóczące...
Podzieliłam więc stado na podgrupy, Grube poszły na noc na zastodole (wiat z sianem pilnować ;-) na łąkach+nadrzeczu zostało Siwe z Bursztynem, co to nie rozwalają, nie psują, nie uciekają...
Wyłażę Ci ja w niedzielę bladym świtem z chałupy, Wałachy po bożemu przy wiacie, Siwego i Bursztyna nigdzie nie widać... Oczy wypatruję (mgła), fiukam po naszemu i nic... Nagle pojawia się Siwe: wali po polu wzdłuż ogrodzenia wściekłym galopem, pochrumkując w moją stronę, za nią Bursztyn, aczkolwiek z mniejszym entuzjazmem ;-) Siwa przyleciała podwórko, Bursztyn został na polu, poszłam z liną, zawołałam a ten chyc! przez ogrodzenie (!!!) i już jest na padoku... W ciągu dnia jeszcze se ze 2 razy wyskakiwał na zewnątrz, na pole, postał, popatrzył a ponieważ Siwe do wyskakiwania nieskore (co innego dziurą wyleźć ;-) wskakiwał z powrotem na padok... Ciekawe, jaka jest jego graniczna potęga skoku... W poprzednim miejscu pobytu potrafił wyskoczyć z podwórka przez siatkę ogrodzeniową!!!
Na bagnach nadal pełno żarcia...


Wszyscy lubimy słoneczniki...


...a tymczasem na Gawłowie objawił się (kolejny w Rodzinie ;-) Zaklinacz Koni...



...ja se tu gadki poprawięa Ty bądź czujna...

Bladym świtem...


Faworci... Po figurkach widać, że przerwa w trenowaniu... ;-)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz