"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

piątek, 7 grudnia 2012

Zima...

Od paru dni mróz. I dobrze. Przynajmniej błota nie ma... Siano można swobodnie rozrzucać wszędzie po ździebełku a nie tylko na pagórkach systemem kupek (bo wdepczą w błoto i zmarnują).
Śnieg też obrodził (dziś 2 razy odśnieżałam), Siwe i Heniek już nie myślą o wypadach na sienną łąkę, bo takowa przestała istnieć. Znaczy istnieje nadal, ale trudno toto nazwać obecnie łąką. Raczej zaśnieżonym polem ;-)
Jeszcze wczoraj był bulwers, że nie puszczam, ale dziś dały za wygraną. Wczoraj bowiem z samego rana odrobaczyłam całe stadko (chodzące cały czas parami na oddzielnych padokach) a wiadomo: po odrobaczaniu siedzi się na kwarantannie, czyli na mniejszej przestrzeni, żeby się wykupić, kupy sprzątnąć do czysta i tym samym ewentualną inwazję z wydalonych jajec (czy innych robaczywych postaci), które są w stanie poza koniem przetrwać, unieszkodliwić.
Odrobaczanie zupełnie bezproblemowe u całej czwórcy; Fisiek tubę od razu do paszczy capnął, jeszcze nie zdążyłam się dobrze przygotować, Huc grzecznie, spolegliwie, acz bez Fisiowego nachalstwa do konsumpcji, Heniu głowę zadarł na widok strzykawy, ale zaraz ją opuścił (czego to ja właściwe chciałem tam w górze, hę....?) i całą dawkę ładnie przyjął (bez prób wypluwania, co miewał we zwyczaju). Siwe trochę się zboczyło (znaczy zerkało boczkiem jednym okiem, z przekrzywieniem główki), ale powodem była raczej Coca siedząca u siwych stóp (vel kopyt) - podejrzewam w martwym polu - a Siwe woli Cocę mieć na oku, bo parę razy już buziaczka w nos od Coci dostała. Siwe najwyraźniej za pocałunkami z psami nie przepada ;-)

Brak komentarzy: