"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

wtorek, 13 listopada 2012

Drobnostki

...z końmi teraz działam niewiele. Znaczy odwiedzam regularnie (co 2-3 godziny), karmię, sprzątam odchody spod wiat, czochram fiutro (Fisiek i Huc strasznie, jeśli idzie o imagezmamucieli ;-)
Z Siwą, przy okazji eskapad wypasowych na sienną łąkę, ćwiczymy od czasu do czasu przywołanie z większej odległości - Dzikie przylatuje już do mnie hen, z horyzontu - nawet gwizdać w umówiony sposób nie muszę, wystarczy, że zawołam Siwku...
Ostatnio przywoływanie galopem ćwiczymy; o ile kłus dostaję w 100% (stępem Siwe nigdy nie podchodzi, chyba, że znajduje się naprawdę blisko mnie), o tyle galop - od czasu do czasu. I w zależności od poziomu siwej energii. Dzikie bywa też wyciszone ;-)
Któregoś dnia była z siwej strony  auto-propozycja ganianek i zaczepki mojej osoby - o, wtedy przygnała do mnie wściekłym galopem, co napawnęło mnie lekką obawą, stojącą-brzuchatą na środku łąki, czy aby w moim stanie nie należy mieć większego instynktu samozachowawczego (a raczej macierzyńskiego ;-)

Tak poza tym parę razy zdyscyplinowałam ostro Grube Wałachy; Grube pogodziły się już z tym, że są odizolowane od Siwki i Henia (którzy z racji tego, że 24 h razem, zaprzyjaźnili się, czasem robią noski-noski a nawet siano z jednej kupki jedzą, co kiedyś było nie-do-pomyślenia). 
Fisiek zrobił się zdecydowanie grzeczniejszy  (nie bez znaczenia pozostaje fakt, że parę razy zarobił ode mnie przydzwon za chamskie zachowanie, zwany delikatnie 4. fazą ;-) np. przy podawaniu siana cofa się grzecznie i czeka; mógłby jeszcze brać przykład z Huca, który już po pierwszym przydzwonie przyswoił wiedzę, że jak wiozę na taczce siano i cmoknę, gdy stoi mi się na drodze, należy biegiem wiać z trasy mojego przejazdu ;-)

A propos Huca: kończymy przygodę z narybkami. Huc ani się do tego nie nadaje (bo docenia jedynie wytrawnych jeźdźców ;-), ani dzieci nie miłuje a wręcz strzyka na ich widok jadem a i na mnie patrzy kosym okiem, gdy posadzę na nim narybek...
Mały jest bystry i bardzo szybko się uczy (przez ostatnie narybkowe 1,5 roku głównie rzeczy negatywnych, niestety), więc grzech go nie wykorzystać do czegoś ambitniejszego ;-) Od wiosny wracamy więc do bardziej profesjonalnego szkolenia pod siodłem; miejmy nadzieję, że Kazio mi planów jeździeckich krzyżował i niweczył nie będzie ;-)

Brak komentarzy: