"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 9 lipca 2012

Gorąco

Znów tylko jedna krótka jazda w ten weekend :-(

Zmieniłam wodze; Siwe dostąpiło zaszczytu po raz pierwszy pracować na profesjonalnych skórzanych split reins z pogrubionymi, ciężkimi końcówkami. Nylony z pędzlami z końskiego włosia, mimo, że bardzo przystojne, od razu poszły w odstawkę :-)
Refleksje po pierwszej jeździe jak najbardziej pozytywne. Siwe od razu zrobiło się jakby bardziej precyzyjne w skrętności. Poeksperymentowałam z wodzami na mostek (do tej pory nie mostkowałam, ale trzymałam  każdą wodzę oddzielnie - podpatrzone u west-szkoleniowca Larrego Trocha), spróbowałam poraczkować na Siwej w dziedzinie neck reining, poprzestawiać łopatki... Kurka, magiczne wodze czy co? Bo Siwe jakoś tak za szybko łapało... ;-)

Wcześniej do jazdy na split reins podchodziłam z lekką rezerwą; z uwagi na ekstremalną siwą koniobowość zdecydowanie preferowałam wodze-pętlę, które w razie nagłej potrzeby o wiele łatwiej przeorganizować ku błyskawicznemu zgięciu bocznemu. Teraz jednak Siwe jest na tyle obyte, że powoli przechodzimy na docelowy sprzęt :-) W najbliższym czasie sprawdzę jeszcze reakcje Siwej na jazdę na wędzidle; aczkolwiek bardziej z ciekawości niż potrzeby.
Znów psikanie absorbiną bezpośrednio na siwe ciałko; tym razem Siwe zniosło nawet opsikanie zadu. A zad Siwej w pewnych kwestiach bywa(ł) naprawdę niedotykalski... Ludzie, co to się kiedyś działo przy zarzucaniu i ściąganiu czapraka przez zad...! A teraz... tylko oko lekko wybałuszone... Ale i nad tym pracujemy ;-)

A, i jeszcze powrót do kwestii pasowania siodła i borykania się z shimmsami ;-)
2 grube shimmsy na przód cudnie podnoszą siodło nad wykłębioną; radość moja trwała dopóty, dopóki mnie nie naszło, żeby sprawdzić, jak zachowuje się tył siodła, gdy w nim siedzę (w stój oraz w ruchu)... Władowałam paluchi pod pad i wyszło szydło z worka. Z tyłu mamy włożony 1 gruby shimms i jakoś nie przyszło mi do głowy, że to może być za mało... Tył siodła na mój gust za blisko konia leży. Całe szczęście, że Siwe teraz tłustawe i plecki ma jak taboret, ale organoleptycznie stwierdzam, że chyba przed każdą jazdą muszę sprawdzać, czy się aby Siwej w międzyczasie ciałko nie zmieniło... Toć dopiero co dopasowywałyśmy się i było elegancko...! Ech, Equiflexa zaposiąść...
Ale weź tu, człowieku, natraf wirtualnie na takiego, co byłby pasował, jak ich w Polsce na lekarstwo... A jak już są, to jedynie używki wchodzą w grę, bo żeby nówkę nabyć, musiałabym wszystkie konie sprzedać i jeszcze z jednego psa dorzucić ;-)

Brak komentarzy: