Znów tylko jedna krótka jazda w ten weekend :-(
Zmieniłam wodze; Siwe
dostąpiło zaszczytu po raz pierwszy
pracować na profesjonalnych skórzanych
split reins z pogrubionymi, ciężkimi
końcówkami.
Nylony z
pędzlami z końskiego włosia, mimo, że
bardzo przystojne, od razu poszły w odstawkę :-)
Refleksje po pierwszej jeździe jak najbardziej pozytywne. Siwe od razu zrobiło się jakby bardziej precyzyjne w
skrętności.
Poeksperymentowałam z wodzami
na mostek (do tej pory nie
mostkowałam, ale trzymałam każdą wodzę oddzielnie - podpatrzone u
west-szkoleniowca Larrego Trocha), spróbowałam
poraczkować na Siwej w dziedzinie
neck reining, poprzestawiać łopatki...
Kurka, magiczne wodze czy co? Bo Siwe
jakoś tak za szybko łapało... ;-)
Wcześniej do jazdy na
split reins podchodziłam z lekką rezerwą; z uwagi na
ekstremalną siwą koniobowość zdecydowanie preferowałam wodze-
pętlę, które w razie nagłej potrzeby o wiele łatwiej
przeorganizować ku błyskawicznemu zgięciu bocznemu. Teraz jednak Siwe jest na tyle
obyte, że powoli przechodzimy na docelowy
sprzęt :-) W najbliższym czasie sprawdzę jeszcze reakcje Siwej na jazdę na wędzidle; aczkolwiek bardziej z ciekawości niż potrzeby.
Znów psikanie
absorbiną bezpośrednio na
siwe ciałko; tym razem Siwe zniosło nawet
opsikanie zadu. A
zad Siwej w pewnych kwestiach bywa(ł) naprawdę
niedotykalski...
Ludzie,
co to się kiedyś
działo przy zarzucaniu i ściąganiu czapraka przez zad...! A teraz... tylko
oko lekko wybałuszone... Ale i nad tym
pracujemy ;-)
A, i jeszcze powrót do kwestii
pasowania siodła i borykania się z
shimmsami ;-)
2 grube
shimmsy na przód cudnie podnoszą siodło nad
wykłębioną; radość moja trwała dopóty, dopóki mnie
nie naszło, żeby sprawdzić, jak zachowuje się tył siodła, gdy w nim siedzę (
w stój oraz w ruchu)... Władowałam
paluchi pod pad i
wyszło szydło z worka. Z tyłu mamy włożony 1 gruby
shimms i jakoś nie przyszło mi do głowy, że to może być za mało... Tył siodła na mój gust
za blisko konia leży. Całe szczęście, że Siwe teraz
tłustawe i
plecki ma jak
taboret, ale
organoleptycznie stwierdzam, że chyba przed każdą jazdą muszę sprawdzać, czy się aby Siwej w międzyczasie
ciałko nie zmieniło...
Toć dopiero co dopasowywałyśmy się i było elegancko...! Ech,
Equiflexa zaposiąść...
Ale weź tu, człowieku, natraf
wirtualnie na takiego, co byłby pasował, jak ich w Polsce
na lekarstwo... A jak już są, to jedynie
używki wchodzą w grę, bo żeby
nówkę nabyć, musiałabym wszystkie konie sprzedać i jeszcze z jednego psa dorzucić ;-)