"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

sobota, 7 kwietnia 2012

Świątecznie

Heniu-Twardziel jest. Wygląda na to, że kryzys zażegnany; wrócił apetyt (chrumkanie na widok treściwego), brak oznak bólowych, pokładania się, oglądania na boki, kopania w brzuch i grzebania przodami. Dziś nawet ze złym błyskiem w oku ścigał Fiśka po padoku :-)
Wyniki krwi, jak na konia wiekowego, bardzo dobre. Żeby nie zapeszyć: jeszcze nie nadeszła Heńkowa pora :-)

Piątek nad wyraz łaskawy; z pracy puścili nas już o 12.00, zaraz miałam pociąg, na wsi słońce i niemal bezchmurne niebo! Bardzo optymistycznie. Zebrałam się w sobie; pojeździłam na Hucu, jak na nas to nawet dość intensywnie ;-) ruszyłam Siwe z ziemi...
Z Hucem głównie jazda terenowa po górkach i follow the rail wokół okrągłego wybiegu (po zewnętrznej), czyli częściowo przy Strasznych Krzakach. Tak, krzaki pod jeźdźcem są niezmiennie po wielokroć bardziej straszne, niż krzaki samotnie penetrowane przez konia. Jestem w stanie to zrozumieć. Taki Huc pewnie wygłówkował, że sam to może i zdąży - w razie czego - umknąć, ale z moim 54 kg na plecach to już niekoniecznie ;-) W każdym razie od czasu do czasu przy Krzakach robiłam postój. Wystarczyły 2 powtórzenia by Huc uznał, że to obligatoryjne miejsce na odsapnięcie :-) Ale krzakowa straszność jakoś się od tego nie zmniejszyła ;-)
Z Siwym zabawy z siodłem; tak się zwierzę wyuczyło, że od razu gna na koło i zaczyna kłusy z nosem przy ziemi :-) Trochę to niesubordynacją trąci, ale Faworycie sporo rzeczy uchodzi na sucho; nawet bezczelne trykanie mnie głową, żeby ciastko wymusić ;-) Rozbestwiłam siwego konia, że hej ;-)) Na szczęście jest to koń na tyle zdyscyplinowany, że w każdej chwili mogę przerwać siwe dowcipkowanie. Z Fisiem czy Hucem tego typu głupotki nie wchodzą w rachubę, od razu jest z mojej strony wyraźna reprymenda.
Potem na chwilę spacer z siwym koniem za bramę, ku rozpaczy pozostałych, czyli Fiśka, który za każdym razem składa głośny protest na tak oczywistą dyskryminację Jego Osoby.

Kolejne dni (sobota-niedziela), z racji aury paskudnej, wykreślone z życiorysu. Ale poniedziałek całkiem znośny, jeśli nie liczyć porannego - 4 st.
Święta, nie Święta wzięłam się za poprawianie ogrodzeń. Jak się ma trzodę, to Święta są dniem powszednim ;-) Po zimie sporo poprawek trzeba wykonać, bo zaraz się okolica zazieleni i będą kombinacje co niektórych, jak tu się dobrać do tego, co niedostępne a kuszące...
W ramach dobroci serca udostępniłam koniom korytarz na jednej z kwater, ledwo co zielonego tam rośnie, ale zwierzaki zadowolone jak diabli. Huc się oczywiście zaraz obesrał i tak sobie myślę, czy to aby nie będzie zapiaszczenie jakie a nie nadmiar zielonego (bo niby skąd ten nadmiar???) A Huc - wiecznie głodny pulpet - notorycznie podłoże przepatruje w poszukiwaniu czegoś jadalnego, to i piachu z pewnością się nawciąga... Pora na zakup łuski płesznika, zdaje się... A i w BIOGEN-K warto się zaopatrzyć, bo niebawem odrobaczanie nas czeka...

Przyjazd konia z Vivy! na razie zawieszony, stado adopcyjne całe zaświerzbione... :-(

Brak komentarzy: