"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

I po wakacjach. Niestety :-(

Przykra sprawa: wakacje me dobiegły kresu. Z tej żałości nawet nie bardzo chce mi się w tym oto miejscu produkować :-(
A działo się. Jak zwykle zresztą. Spontaniczne sianokosy (udały się, mimo pogody), budowlanka, kuniowanie. O, kuniowanie zdecydowanie udane!! Niech się ino ogarnę jako tako w robocie to może i jaką relację popełnię :-)

 photo HPIM9153_zpsnc53fcfq.jpg

 photo HPIM9146_zpshovevypl.jpg

Na samym początku spóźniona akcja odpiaszczająca. Spóźniona, bo miała być na wiosnę, ale tak jakoś schodziło... Cóż, lepiej późno niż wcale... I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu w ogóle nie wiedziałam, że konie powinno się odpiaszczać...!

Siwe nadal pod-kulewa. Cholera. Już-już zanosiło się, że pohulamy pod siodłem (w połowie mojego urlopu w miarę czysto po miękkim chodziła), ale się z Hucem pobili o słonecznikowego badyla (Huc wywalił i skopał po zadzie!!! na szczęście niegroźnie, bo zaraz RYKNĘŁAM i mały od razu zwiał), Siwe w ferworze walki musiało się nadwerężyć, bo potem znów na 3 nogach przez jakiś czas chodziła :-(
Teraz już prawie good, ale cóż z tego... Teraz to ja już w biurze siedzę :-(

I tak oto paść w końcu musiało na Fiśka!
Zaczęliśmy pojedynczą sesją z ziemi (liberty); Panu przypomniało się, że przy zmianie kierunku w circling można się szczurzyć i udawać, że się atakuje człowieka (niby taki przyjacielski...!!!) a ulubioną reakcją na każdą inną moją komendę są chody boczne a raczej ciągi ;-)
Potem już były tylko jazdy, każda poprzedzana małym pre-fly checkiem. Naprzemiennie: raz na łące, raz na okrąglaku.
Zaczęliśmy na side-pullu (pierwsza jazda), potem jednak postanowiłam po bożemu, czyli kantarek i jedna wodza (5 kolejnych jazd). Na koniec - naturalne hackamore (2 jazdy).
Nie wdając się w szczegóły i dywagacje: Fisiu jest kloc! Z ziemi emanuje energią i wręcz budzi w potencjalnym jeźdźcu niepokojące myśli (o matulu, tej ewolucji nie da się wysiedzieć...!), natomiast pod siodłem zamienia się w ciepłą kluchę. Impuls co najwyżej 2 i to jak się nieźle rozbuja (w skali 1-10). Rusza na podniesienie energii + przyłożenie łydek, więc niby nie ma powodów, żeby liną pacać, ale jak mnie parę razy poniosło i go wypacałam fazowo 4.1, 4.2, 4.3... to i tak nic sobie z tego nie zrobił. Jeno na 2-3 kroki stęp przyspieszył... A potem znów szurał majestatycznie... Zanosi się na genialnego konia do oprowadzanek. Tylko kto się na niego wgramoli...???

 photo HPIM9172_zpsrblnp7dm.jpg

 photo HPIM9173_zpspbfml0br.jpg

 photo HPIM9176_zpssm8wdsgt.jpg

 photo HPIM9181_zpsdcs9u5md.jpg

 photo HPIM9183_zpsytxprsot.jpg

 photo b6f3391e-ea29-4958-b59b-7989f16ed90a_zpsshylagpv.jpg

 photo HPIM9207_zps4jndgpdt.jpg

 photo HPIM9212_zpsv1jdvo8r.jpg

 photo HPIM9211_zpsgeaflhqo.jpg

 photo HPIM9215_zpsfvewucse.jpg

 photo HPIM9219_zpsu9iblwoo.jpg

 photo HPIM9220_zpscsszcm7t.jpg

 photo HPIM9244_zpszcjrzu9y.jpg

 photo HPIM9228_zps4oy5uazo.jpg

 photo HPIM9247_zpsvhil3llv.jpg

 photo HPIM9238_zpsbzm145io.jpg

Po tych kilku jazdach na Fiśku wsiadłam na momencik na Siwkę, pierwszy raz na naturalnym hackamore (dotychczas jeździłyśmy na side-pullu, kantarku z jedną liną i na snaffle) i poczułam różnicę. Impuls w okolicach 6, czyta w myślach, wystarczy spojrzeć w bok a już skręca... A wydawało mi się, że się tylko wozimy... Nu Fisiek, śrubkę się będzie w weekendy dokręcać koledze... ;-)
Zdaje się, że w przypadku Pana Fisia wprowadzimy verbal cue różnicujące stęp, kłus, galop, czyli powrócę do mojej starej, dobrej kaszubskiej koncepcji szkolenia głosowego (wymyślonej dla uproszczenia sztuki jeździeckiej na koniach-rekreantach użytkowanych li tylko wakacyjnie). Alternatywą byłoby klasyczne palcatem go, panie, za łydką! ale to się delikatnie kłóci z koncepcją presji hen za linią motoryczną. Znaczy Fisiu może się odangażować i w ogóle stracić popęd do jakiegokolwiek ruchu ;-)

A ponadto... Było odkrywanie na nowo kilku DVD z Success Series oraz nowych leveli. W levelach wałkowałam w szczególności freestyle; najpierw dogłębna analiza nagrań, potem hajda na koń. Czyli na Szamana.
Czasem musiałam użyć głowy i pokombinować, bo Fisiu bywa niepodręcznikowy. Dla przykładu zgięcia boczne za cholerę u niego na kantarku nie działały. Znaczy działały, ale dopiero jak mnie od trzymania Wielkiego Łba skurcz łapał. A i tak Fiś nieodmiennie, z uporem maniaka uważał, że chodzi mi o cofanie. I cofał. W końcu wpadłam na pomysł, żeby użyć werbalnego WHOA! Poskutkowało, przestał cofać. Potem, nadal trzymając Wielki Łeb, szepnęłam Fisiu! (komenda przywołująca z ziemi) i Wielki Zwierz lekko skręcił ku mnie głowę i zastrzygł oczami. Wtedy pokiwałam przywołująco paluszkiem w bok a Fisiu raczył skierować głowę ku mojej nodze. W nagrodę rozgniotłam mu kilka komarów na ganaszu i podrapałam komarze bąbelki. W drugą stronę poszło bez problemu. A teraz proszę zgadnąć, jak sprawa wygląda? Oczywista: byle co i Fisio zgięty ;-) Nawet na wodzę direct usiłuje mi przekazać, że chodzi o zgięcie a nie skręt :-))

Były też incydenty hucykowe. Jak na przykład ugryziony narybek. Czyli totalna olewka jeśli chodzi o współpracę z dzieckiem, które by tylko jeździło albo ciągle te sama sztuczki z ziemi robić kazało, ignorując Humory i Nastroje Pana Konia.

Na Hucu jako pierwszym testowałam naturalne hackamore. Wisiało sobie od 3 lat elegancko na karniszu, emanowało bielą sznurków, zdobiło pokój... Jak się naoglądałam DVD, zapragnęłam w końcu zdjąć z karnisza i zaimplementować... Huc pomykał na hackamore elegancko, mimo moich eksperymentów z balance point, pussing passenger i innymi koncepcjami z cyklu fluidity Lindy P.
Przy okazji mam w tej materii pewne przemyślenia, niekoniecznie zbieżne z Lindowymi ;-)
Hackamore jednakowoż sprawdziło się idealnie. Z wyjątkiem tych nielicznych incydentów, kiedy Huc się stawiał. Ale na Hucowe stawianie się i wędzidło nie poradzi ;-)

W połowie nowej-najnowszej wiaty podłoga już ułożona (ta sama konwencja, co przed wiatą sienną: ażurowe płyty, stare cegły, kamienie... wygląda to super... marzą mi się takież chodniczki i ciągi komunikacyjne, ale to cholerna robota... żmudna, manualna... Jako pomocnik majstra nalatałam się z taczkami, natargałam worków, nanosiłam wiader z zaprawą...). Od biedy chłopacy (Szaman i Huc) mają lokum na zimę... Bo Siwe i Dziadek Heniu mogą w wiatach przebierać-wybierać: 2 dachy do dyspozycji już teraz mają :-) Nawet jak się pokłócą, to każde ma swoją kawalerkę. Choć oni to akurat wyjątkowo zgodni: Siwe zarządza, Heniu się nie stawia i tak sobie pięknie, zgodnie żyją :-)

A Siwe dało się wypsikać absorbiną na wolności, bez zakładania kantarka nawet... Psikałam Szamana przed jazdą i przy okazji podeszłam do drzemiącej pod wiatą Siwki... W powodzenie przedsięwzięcia nieszczególnie wierzyłam, a tu proszę: never say never... :-)
Jedną tylko małą manierę Siwa ma przy psikaniu, którą powinnam wykorzenić: włazi w moją strefę osobistą i przytula do mnie siwą głowę... Odsuwam ją tylko wtedy, gdy przesadzi z mocą owego przytulenia. Nie wykorzeniam, bo mam nadzieję, że z czasem samo się naprawi.
Są jeszcze poletka, na których Siwe jest zdecydowanie unconfident i to jest właśnie jedno z nich... Wyraźnie jednak widać, że stara się być dzielna i pracuje nad sobą :-)
Bardzo jestem ciekawa, jak zareaguje na novum, które chcę jej w końcu zaserwować: Parelli Ball. To kolejny nasz fant, który od bardzo dawna nie może się doczekać inauguracji ;-) Dla Szamana nie warto (Fisiu nie dość, że zabawek się nie boi a jeśli nawet, to tylko przez 3 sekundy, to je jeszcze na dokładkę błyskawicznie niszczy...!!!) a Siwki self-development ciągle mi się wydawał za mały jeszcze... Ale teraz, czuję, nadchodzi ten moment, że powinna sobie poradzić, sama ze sobą...

 photo HPIM9254_zpsyweoyllz.jpg

 photo HPIM9270_zpssc23aory.jpg

 photo HPIM9271_zpsybjbpqvg.jpg

 photo HPIM9308_zpspwi4by8b.jpg

 photo HPIM9253_zpsa0n4mpuj.jpg

 photo 31b7ba4e-2d95-4b47-a8ca-7a63076234aa_zpsz4wez34g.jpg

 photo HPIM9263_zpsnreed5lc.jpg

 photo HPIM9268_zpsra3wnhbd.jpg

 photo hpim9288_zpsxlbmklvq.jpg

 photo HPIM9280_zps7ya3k9ao.jpg

 photo HPIM9284_zpsngldoit2.jpg

 photo HPIM9282_zps82jcp3s4.jpg

Brak komentarzy: