"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Roztopowo

...o arenie, póki co, nie ma co marzyć... Wszędzie lód, a jak nie lód, to błoto... Placyku małego nawet nie wytyczysz... Planowałam pojeździć wzdłuż ogrodzenia na zewnątrz okrągłego wybiegu, ale Siwe już z ziemi kategorycznie odmówiło łażenia po błocie... Nie nalegałam, bo znalazłam u niej mini-zaczątki grudy na zadnich pęcinkach... A sprzeciw był na tyle stanowczy, że Siwe w pełnym rynsztunku (osiodłane, o-side-pull-owane) zrobiło dryf w bok i zamiast kontynuować elegancko stick to me, dało dyla do koni :-)
...Mimo mozolnych prób dopasowania siodła, zmiany padu na neoprenowe kulki, siodło nadal leży zbyt nisko nad kłębem :-( Wsiadłam na trochę, ale co i raz sprawdzałam, czy kłąb jeszcze żyje... Do kitu z taką jazdą... Siwe też nie w sosie, bo jazdę zarządziłam o horrendalnej porze; godz. 14.00, wszystkie wałachi grzecznie zbiorowo drzemią pod kasztanem a tylko Siwe musi dygać z człowiekiem na plecach... Były więc fochy, manewry główką a nawet cofanie sprzeciwiające się...! O, niedoczekanie Twoje...! A Oszukanica Jedna...! Bestia Cwana...! ...że niby Płochliwa Taka...! Całkiem lewopółkulowo się zachowywała, ot co...!
Tragedii nie było, ale Siwe zdecydowanie niesubordynowane, ruszała bez komendy, udawała, że nie wie, o co chodzi... Ale w stronę do koni skręcała na sam dosiad... Uch, Cwaniareczka ;-)
W związku z powyższym ciasteczko dostała tylko jedno. Kara musi być ;-))
Ostatecznie jednak winę wzięłam na siebie - najpierw siodło dopasuj i skoncentruj się na jeździe a dopiero potem od konia wymagaj!
Po jeździe powędrowałyśmy pod stajnię przymierzać inne siodło. Mamy przecież w zanadrzu 5 różnych siodeł w sumie ;-) wybór padł na RED HORNA (bezhornowe, model endurance). I ono na Siwce leży nieźle. Ma jeden mankament: śliskie jest jak CHOLERA... Jakby kto znał metodę matowienia siedziska, to proszę o info (drapanie gwoździem, tudzież polewania wodą, jak kiedyś WKKW-iści, odpada ;-) W ostatecznej ostateczności przytarga się z miasta siodło z dziurą. Toto dopiero ma wysoką konstrukcję...!
I jeszcze przymierzałyśmy pad typu barrel (krótki, zaokrąglony) z bardzo podejrzanym białym fiuterkiem od spodu. Siwe nie od razu dało się przekonać, że białe fiutro nie dziabnie konia znienacka w plecy ;-)

A propos targania z domu: w sobotę Uprzejma Koleżanka Beata przywiozła do Gawłowa mega-kawaletkę, kostkę przeszkodową. Obie się, niestety, do jej samochodu nie zmieściły... Kolejnym transportem przybędzie następna... Kostka przyjechała w sobotę, od razu zaniosłam ją na padok. Siwe na jej widok wywaliło pirueta na lodzie, a mało nie glebnęła. Aż werkowany przez Oblubieńca Niko fiknął wypłosza a ja zostałam opierniczona, że wyczyniam... A czy to ja walnęłam pirueta i Nika wypłoszyłam...?? Siwej niech się czepia... ;-)
W każdym bądź razie stałam się dla Siwki podejrzana przez jakiś czas, jako przynosząca straszne rzeczy...
Kostką natomiast zainteresował się hucyk; gdy przenosiłam ją na okrągły wybieg, pomaszerował za mną, wparadował na wybieg, stanął grzecznie i patrzył. Pokazałam mu kostkę a on w te pędy pac! ją kopytkiem! I dawaj wyczyniać, nóżkę stawiać i zabierać, chodzić bokiem i zerkać, co ja na to... W końcu zmartwiałam, gdy włożył nogę do środka (kostka ma w środku dziurę na drąg). Nóżka wpadła dość głęboko, ale hucyk wcale się tym nie przejął; ruszył nóżką przód-tył, przysunął się i nóżkę po prostu wyjął. A za chwilę znowu włożył... Taki spryciarz :-) Ale już widzę, że taka kostka może być zagrożeniem.. Bo jakby tak Siwej noga do środka wlazła, oj by się działo...!
...a potem poprosiłam huca paluchem (1. faza), żeby obszedł kostkę dookoła... Mały stanął naprzeciw mnie z miną dość rozumną, ale nie zareagował. Dodałam więc 2-klik (2. faza), huc zawahał się, powoli ustawił bokiem a po chwili pomaszerował po kole... Pierwsza nasza circling game z gołym hucykiem :-)) BEZ CIASTECZKA!! Wielka rzecz!!
W drugą stronę też powtórzył kółeczko... Gdy poszłam sobie, pozostał taki, wpatrzony w moje plecy, stercząc obok kawaletki :-)

...i stałam się szczęśliwym zaposiadaczem light sticka od Pana Podkowy. Wersja grafit. Ponadprzeciętnie lekki jest, wręcz ulotny. Siwe już zapoznane, podejrzliwie się mu przyglądała na początku, ale zaraz dała się drapać, gdzie się da. Skupiłyśmy się głównie na czochraniu głowy :-)
Niestety, nabywając light sticka nieopatrznie zapoznałam się zbyt uważnie z ofertą kolorystyczną halterków i obecnie pożądam paru egzemplarzy... Hamuję się, jak mogę, ale czuję, że nie dam rady i ulegnę pokusie...

2 komentarze:

Unknown pisze...

Ulegnij pokusie, halterki w różnych kolorach są fajne :) Ja ostatnio kupiłam niebieski i wszyscy się w stajni zachwycali, szpanowałam na całego :)

edka pisze...

Oczywiście, że ulegnę :-) Czekam tylko na pad korekcyjny dla Siwki, bo nie wiem jeszcze, jakiego będzie koloru ;-) Moje typy kolorystyczne to błękit i fiolet :-)