"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 8 lutego 2010

Wieści z frontu

Weekend z gatunku beznadziejnych. Żebym się chociaż z raz do koni dotknęła...
W sobotę pogoda ohydna, niby bez opadów, ale wiatr koszmarny i drogę tak nam zawiało tym, co na polach zalega, że Zbyn znów nie wyjechał werkować... I w ogóle nie wyjechał nigdzie...
Musiałam iść w niedzielę po południu do Świerkowa na PKS, bo w poniedziałek rano nie wydostałabym się do roboty... Odśnieżarki gminnej ni widu, ni słychu... Już nasza lokalna droga wygląda lepiej niż ta między-gminna... W sobotę zakopał się na niej duży samochód z mleczarni... inni w ogóle nie próbowali przejechać... Normalnie XIX w.

W niedzielę pogoda ładniejsza (słońce), wiatr mniejszy, ale ze wschodu, więc obleśnie niefajny... Jedyne co udało się nam ze Zbynem zrobić, to Bobkowa sesja zdjęciowa, chociaż łatwo nie było, bo mimo zamknięcia suk (Fućki i Monki) w domu, towarzyszyła nam nieodłączna pokraczna Gliśka, która co i raz pchała się albo w kadr, albo dla odmiany, nosem w obiektyw ;-)

 photo SNV18443_zps036d0279.jpg



 photo SNV18417_zps0b476333.jpg

Końsko to był jedynie incydent z huckiem oraz kozłowanie w wykonaniu Siwki.
Incydent z huckiem polegał na tym, że mały jakimś cudem dosięgnął do beczki z owsem, wywalił ją, zdjął pokrywę i zeżarł z 1/3 zawartości... I nic mu nie było... Rano pogrzał za stodołę jak gdyby nigdy nic i rzucił się na siano-słomę...
Siwe kozłowanie natomiast rozwinęło się w zeszłym tygodniu z trykania nosem piłki Szamanowej, która to piłka została Szamanowi odebrana... Bo tak się nad nią, wiszącą w boksie, pastwił, że w końcu ją urwał... Powiesiłam ją więc dla odmiany Siwce. Po iluś tam dniach ignorowania zabawki, Siwe żądając ciasteczka ciuchnęło piłkę nosem, polizało, ugryzło... patrząc na mnie wymownie. Wzmocniłam. W zeszły weekend Siwe wymyśliło, że piłkę można tak intensywnie trykać, że zaczyna odbijać się od deski... Wzmocniłam...
Teraz, oczywiście, co wejdę do stajni od razu piłka dudni o deski ;-)

Brak komentarzy: