"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 3 marca 2008

Krótko i zwięzłowato

Orkan (cokolwiek by to znaczyło) Emma pokrzyżował moje plany weekendowe, skutkiem czego do stajni dotarłam w niedzielę o 15.00, czyli jak w tytule: krótka i zwięzłowata wizyta miała miejsce...
Konie w stajni (argumet: wieje. Czemu tu się dziwić? właściciele Żabicza wyjechali na narty, stajnią opiekuje się jedynie Pan Stajenny, czyli można sobie podchmielić). Gdy otworzyłam wrota podniósł się oczywiście chóralny koński wrzask: cała stajnia witała się zadowolona, że wreszcie jakiś człowiek się pojawił, da wody i siana... Miętka jestem: dałam...
Wtargałam do stajni swoje klamoty, m.in. nowe siodło dla Siwki (po 2 latach wiszenia w domu na honorowym miejscu, czyli w przedpokoju, doczekało się wreszcie swoich pięciu minut), czym wywołałam jeszcze większe końskie poruszenie i musiałam wszystkim kolejno dać siodło do powąchania...

Photobucket

Szaman oczywiście od razu je ugryzł w tylny łęk, nawet nieszczególnie raczył je gad obwąchać... Siwka najpierw siodło obfurkała, ale za chwilę ciekawość zwyciężyła i siodło zostało wnikliwie obniuchane... I tyle wyszło z naszej sesji niedzielnej, bo wypuściłam swoje konie na padok i zaczęły się dzikie harce, czyli ganianki i zaczepki - Szaman latał, pokwikiwał i w locie próbował użreć Siwkę w łopatkę albo w zad, w zależności od własnych ograniczonych możliwości zbliżenia się do konkretnej części ciała Siwki, co nie jest łatwe, bo Siwka jest szybka i zwinna. A Sz. jest gruby i ślamazarny, chociaż jak się zmobilizuje, to zasuwa jak folblut (tyle że na bardzo krótkim dystansie)... Wyczyścić mi się je udało tylko dlatego, że rzuciłam im na padok trochę siana...
Konie ewidentnie niewybiegane, chociaż podobno tego dnia wychodziły... Pewnie tylko na czas sprzątania boksów :-/ Uch, kiedy to Gawłowo będzie gotowe?! W stajni mam już podobno nową instalację elektryczną zrobioną... Właściwie tylko drzwi Siwce, wrota główne i konie mogą mieszkać... Dach tylko jeszcze wypada poprawić, bo trochę przecieka, ale od biedy tymczasowo podwiesi się folię na krokwiach i będzie dobrze... A padok się zrobi przenośny... Tyle, że domek wciąż niegotowy, zwłaszcza łazienka w trakcie, wylać podłogę trzeba, bo dopiero chudziak położony... Widzę to oczyma duszy czarno, urlop zaplanowałam na przełom kwietnia/maja i cichutko trzymam kciuki, że może wtedy się uda... W najbliższy weekend biorę się za malowanie pokoju... A psy się wyprowadzają do kuchni, dosyć tego wiecznego błota po-psiego w pokoju...

Photobucket

Brak komentarzy: