...ostatnie w jej dotychczasowym miejscu pobytu... Arabka zawitała dziś na Gawłowo :-)
Póki co, nasi siedzą na zastodolu (obrażeni i niepocieszeni na początku byli, ale udostępniłam im wielki stóg z sianem, więc się odbrazili ;-) a na towarzystwo dla Białej wytypowany został stateczny Dziadek-Heniek. Gwoli ścisłości sam się wytypował, bo na widok Arabki prowadzonej przeze mnie naszą polną drogą (wyładowałyśmy się z przyczepy się na drodze głównej i ostatnie 500 m. przeszłyśmy z buta-kopyta) Heniu na łące zbaraniał, przybrał postawę konia-młodzieńca-ogiera i przygnał do ogrodzenia galopem. A umizgom (początkowo na odległość) i wymianom rżeń powitalnych końca nie było ;-)
Te, Fisiek, nie żryj, patrz!!!!
????????
...środa to w ogóle był dzień zwariowany. Wzięłam dzień wolny, wstać musiałam skoro świt i hajda na pociąg. Potem galopem zgromadzić klamoty (m.in. sedalin, tak na wszelki wypadek) i biegiem do Arabki. Bo pociąg powrotny 14.48 a tu trzeba Białą złapać, załadować, przywieźć i zaznajomić z nowym miejscem.
...Arabkę zastaliśmy wygrzewającą się pod domem. Na luzie. Wystarczył jednak jeden krok w jej stronę by uszy poszły na płask a Arabka zaczęła oddryfowywać w kierunku swojego domku dla kóz. Podryfowałam za nią nakazując nieco energiczniejszy od-dryf, co spotkało się z wielkim niezadowoleniem wyrażonym zacinaniem ogonem (młynki 360 stopni ;-) i wężowaniem głową. Na wejście do domku nie pozwoliłam zablokowując ją i kierując w narożnik zagrody. Domek był zresztą zajęty przez drzemiącego w drzwiach kuca ;-) W narożniku odstawiłyśmy z Białą małego walczyka (kroczek w prawo, kroczek w lewo, do przodu, do tyłu); Arabka próbowała mnie wymanewrować i uciec na otwartą przestrzeń, ja niweczyłam jej starania. Po paru minutach doszłyśmy do porozumienia, czyli Arabka dała za wygraną :-) Kantarek został założony, poszłyśmy na spacer. Spacer polegał na ogarnięciu dyscyplinarnym, czyli uwrażliwieniu na komendy wydawane przez człowieka - ćwiczyłyśmy synchroniczne zatrzymania, ruszanie, przestawianie wybranych części ciała. W międzyczasie daliśmy cynk zaprzyjaźnionemu przewoźnikowi, że może przybywać (nie umówiłam się na konkretna godzinę, bo nie wiedziałam, ile czasu zajmie mi łapanie Białej).
...na widok podjeżdżającej przyczepy Biała wyraźnie się ożywiła i z-arabiała: chrapy rozdęte, wytrzeszcz, szyjka w łuczek, wzrost 2 metry... Niby prawa półkula, ale przyczepa wyraźnie ją zaciekawiła... Czyli raczej arabska adrenalina ;-) Zaczęłyśmy powoli podchodzić, z małymi przystankami na pokonywanie mini-progów... Załadunek poszedł gładko (sedalin okazał się zbędny), choć niezupełnie, bo na drodze (a raczej na trapie ;-) stanął nam mały falabelek, który najwyraźniej też chciał się wybrać na Gawłowo ;-)
Incydent miał jednakowoż miejsce, bo wzmiankowany falabelek biegł za odjeżdżającą przyczepą a po otwarciu bramy zgrabnie wyskoczył na drogę... Tu na szczęście lekko zbaraniał (o matko, gdzie ja jestem???), więc udało mi się go z powrotem na podwórze zagonić... Zaczęły się jednak wrzaski i piski: darła się i Arabka w przyczepie (przytupując), i mały zza bramy, kombinując jak tu za nami lecieć...
...podróż przebiegła spokojnie (około 8 km.), Arabka po wyładowaniu miała jedynie lekko spocone słabizny.
Wyładowałyśmy się na drodze głównej, żeby nie tłuc się po naszej wyboistej, zagruzowanej drodze. Biała potoczyła wokół wytrzeszczonym okiem, trochę porobiła araba i łapczywie (nieco prawopółkulowo) rzuciła się na przydrożną trawę. Koni naszych w oddali początkowo nie dostrzegła.
...po drodze ćwiczyłyśmy zatrzymanie (na komendę WHOA!) i ruszanie. Z naciskiem na błyskawiczność reakcji. Bardzo szybko przyswoiła. A z emocji zapomniała o kładzeniu uszu, więc wyglądała jak zupełnie normalny koń ;-)
Nawet parę małych wypłochów po drodze było; bo betony przydrożne chciały ją zeżreć... Prawie z Siwą można było ją pomylić... ;-)
...Heniu dostrzegł ją jako pierwszy i z wrzaskiem przyleciał do płota.
Z. w międzyczasie naszych na zastodole przekierował, żeby nie spuściły Białej powitalnego łomotu (na czołowego agresora było przeze mnie typowane Siwe ;-)
Biała przez nasze zagracone podwórko (odwieczna budowa) przeszła dzielnie, gałując intensywnie wokół. Nasi porozdziawiali gęby ze zdziwienia, a Huc nawet na górkę wlazł, żeby lepiej widzieć, co się wyrabia... ;-)
Postałyśmy chwilę z Białą na małej kwaterze pod kasztanowcem i poszłyśmy na Heniowe łąki. Nastąpiły noski-noski z Heniem i zbiorowy obchód okolicy. Zbiorowy, bo Heniu się do nas nieco przykleił i towarzyszył.
Pokazałam Białej kilka obiektów na placu do jazdy; każdym się zainteresowała, dotknęła nosem... Lewopółkulowiec jak nic ;-) Ponieważ Heniu sprawował się bardzo należycie (a kiedyś podobno był izolowany od stada z powodu agresji wobec innych zwierząt ;-) puściłam Białą ze sznurka, ale nie odchodziłam, bo nasi się za drągami pucowali (co to?? co to?? kto to?? kto to??) i kombinowali, jak by się tu zintegrować, czyli na łąki-padoki przedostać...
piękny opossition reflex, póki co ;-)
...tylko nie myśl sobie, że ja łatwa jestem ;-)
W końcu jednak stóg siana zwyciężył i tylko Huc co i raz zerkał w kierunku nowej samicy (on z tych kochliwych wałachów, co to myślą, że są ogierem ;-)
Biała trochę pospacerowała wzdłuż ogrodzenia, trochę poprzyglądała się naszym, którzy zaraz przylecili pod drągi i usiłowali nawiązać bliższe stosunki; odegnałam Siwe i Fiśka, bo to najwięksi wichrzyciele, Hucowi pozwoliłam łaskawie ponoskować chwilę z Białą. Huc zaraz jednak wrócił do siana, bo nowa po wstępnym rozpoznaniu terenu zaraz dołączyła do Henia drzemiącego pod wiatą. Heniu niby kumpel i zadowolony z nowego towarzystwa, ale uszy kładł i wyraźnie dawał do zrozumienia, kto pod wiatą rządzi pod nieobecność Siwej ;-)
Biała początkowo sympatyczna w obejściu (niepewna, bo nowe miejsce), dość szybko powróciła do swojej normy, czyli bycia niemiłą, od czasu do czasu ćwiczyłyśmy więc podchodzenie-podrapanie-odchodzenie. Nie było najgorzej, choć za każdym razem musiała Biała trochę energiczniej pospacerować zanim zdecydowała, że spokojne stanie, gdy podchodzę, o wiele bardziej się jej opłaca i nie wymaga wydatkowania energii ;-)
Sobota: Z. doniósł, że Biała po raz pierwszy sama do niego podeszła i to z miłym wyrazem twarzy :-)
2 komentarze:
Arabka piękne konisko
z Heniutkiem całuski lecą :)
STefa
...żeby tylko jakichś dzieci z tego nie było ;-)
Prześlij komentarz