"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

sobota, 17 grudnia 2011

Ale pogoda...

No.
W piątek walczyłam w błocie do 22.30. Oblubieniec walczył jeszcze dłużej, bo wiózł transport węgla. Pogoda zachęcająca: wichura i śnieg z deszczem.
Konie, o te to dopiero głupie zwierzęta są! Fisiu jedynie rozumny; reszta - ptasie móżdżki. Za cholerę nie chciało się toto chować pod wiatami. A przemawiałam zachęcająco, a wabiłam, a cukałam, a sianko rzucałam... Tylko na siano reagowały ;-). Przychodziły pod dach, zjadały i z powrotem fiu! na zawieruchę. Siwe pod komórkę, Heniu pod kibel, Hucu w błoto przy bramce nałąkowej. Powariowały, jak nic ;-))

Dziś (sobota) w Huca wstąpił mały demon. Znaczy uzewnętrznił się. Bo on w Hucu siedzi permanentnie. Tylko zazwyczaj się nie uruchamia. A dziś się uruchomił :-)
Były ganianki okołopołudniowe, ale jakieś niemrawe takie (za wyjątkiem Siwej, rzecz jasna ;-), więc podzieliłam towarzystwo na pod-grupy.
Siwe wywściekało się solidnie w pojedynkę. A co wyrabiała...! Ludzie, ta to dopiero wariatka jest! Wierzgi i wyskoki były na 1,5 metra, walenie z zadu, rozpędzanie się maksymalne i po hamulcach tuż przed ogrodzeniem. Raz się nie obliczyła przywaliła w słupek ;-) Aż strach pomyśleć, co by to było, gdybyśmy chów stajenny reaktywowali (na szczęście nierealne; w stajni siodlarnia, paszarnia, drewutnia, psiarnia... i różne inne rzeczy ;-)
Fiś trochę pokłusował, zagalopował niemrawo, skoczył parę razy rów, raz się o mało nie zabił, bo źle obliczył lądowanie... Oczywiście cały czas pokwikiwał i był niezadowolony, że musi się fatygować.
A propos niezadowolenia: rejestruję od jakichś 2-3 weekendów kwaśne minki i lekkie kładzenie uchli, gdy coś chcę. Znaczy, że się Pana Konia czepiam!!! Rodzaj skandalu obyczajowego. Po tak długim pożyciu... W ramach prowokacji kazałam podać do czyszczenia kopyty przy sianie. Podał. Nawet nie miauknął, że nie. Znaczy dyscyplina jest. Znaczy zdaje się, że Pan Koń wymaga, żeby mu czas poświęcać... No zaniedbuję go. Przyznaję. Żeby tak się znalazł ktoś naturalnie obeznany, kto by chciał do niego przyjeżdżać i zaspakajać jego próżne ego, ech...
Heniu biegać nie chciał, zadekował się pod wiatą i udawał, że go interesuje niedawno postawiona boczna ścianka. Wnikliwie ją oglądał, szczególnie, zadzierając głowę wysoko jak żyrafa, górną krawędź.
Huc biegać nawet chciał. On zawsze lubi powariować, byle nie za długo ;-) Tym razem było chyba za długo, bo się demon uruchomił. Chyba, bo nawet 2 kółek nie przegalopował ;-)
Dzięki demonowi odkryłam magiczny guzik do stawania dęba ;-) Przez moment nawet pomyślałam, że ktoś go chyba szkolił, bo to niemożliwe, żeby tak konsekwentnie, na ten sam sygnał... Sprawdziłam 3 razy i szybko wzięłam się za wygaszanie. Cholera, aż mnie w dołku z żałości ścisnęło, że taka fajna sztuczka... No niestety. Dla mnie Huc jest w 100% opanowalny, ale jak się spostrzeże, że można w ten sposób człowieka spławić... Wolę nawet nie myśleć, bo już widzę skalpy narybków dyndające u hucowego popręgu... ;-)
Demon pokazał mi też podskok z przytupem, fikuśne wywijanie głową (zdaje się, że to miała być groźba pod moim adresem ;-) oraz nagłe zwroty akcji vel roll-backi. Roll-backi tak mnię się spodobały, że uczyliśmy się ich potem pod siodłem ;-)

...bo narybki się dziś odwołały i przełożyły na jutro, postanowiłam więc sprawdzić, jak tam Mały pod siodłem. Było ostro. Znaczy pełna kontrola, ale demon co i raz Huca w dupsko podszczypywał ;-) Z początku czujna byłam, bo Hucu co i raz zjeżdżał mi w szybszych chodach nosem do podłoża, ale za każdym razem było to tylko rozluźnianie, nie demon ;-)
Jazda bardzo fajna, energiczna, nawet przez rowki parę razy skoczyliśmy; szkoda tylko, że cholernie ślisko. Po prostych da się zasuwać, ale na łukach można zaliczyć wyglebienie razem z kuniem, niestety. Zaliczyłm 5 sztuk takowych w swojej karierze i jakoś nieszczególnie tęsknię za kolejnymi. Zwłaszcza, że latka lecą ;-)

A Hucowy demon przeszedł znów w stan spoczynku. Zobaczymy, na jak długo ;-)

2 komentarze:

stillgrey pisze...

Zazdroszcze, ze Ci sie chce... ja mam takiego dola i lenia jak jest takie blocko dookola, ze ograniczam czynnosci okolokonskie do minimum - karmienie, sprzatanie, czyszczenie i jak mam juz naprawde duzo energii to sie biore za kopyta;)
I zazdroszcze, ze huc taki fajny pod siodlem:)

edka pisze...

E, no, chce to mi się nieszczególnie ;-) Narybki mnie "mobilizują"; po prostu muszę wsiadać, bo Hucu bardzo szybko nabiera przekonania, że każdy, kto na niego wsiada to DUPA WOŁOWA i można demona uruchomić ;-)
A doła mam od 3 tygodni takiego, że ho-ho. Z łóżka nie chce mi się wstać, szczególnie w tygodniu, do biura :-(