"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 22 listopada 2010

Koniec sezonu...

...zdaje się. Pomijając warunki pogodowe (przede wszystkim koszmarne podłoże), powzięłam ambitny plan ogarnięcia całokształtu do Świąt. Kto widział Gawłowo z bliska, a nie tylko na przymilnych fotkach, ten wie, że to nie byle postanowienie. Do Świąt raptem miesiąc, czyli na moje przeliczając tylko 4 weekendy...! Zaledwie 8 dni...!

Z końskości: w końcu zebrałam się do kupy i ostrzygłam Szamana, na łyska. Koniec z lookiem (z przeproszeniem) a la gej. Żeby jeszcze, jak gej-elegant wyglądał. Gdzie tam...! obnosił się Puchaty Grubas z mega-dredem-kupą rzepów na grzywce a w grzywie odkryłam w piątek wieczorem sterczącą rosochatą gałąź! Zresztą, co tu było odkrywać: jawnie gałąź mu sterczała nad głową jak jakiemu jeleniowi na rykowisku... A jaki grymas był przy wyplątywaniu ozdoby...!
Tak więc teraz w końcu Sz. wygląda jak koń o mało co szlachetny (a nie jak furman - po matce ma ciągoty w tym kierunku ;-) Nawet zaczął się zachowywać szlachetnie i przejawił talent skokowy; gdy zbyt długo, w jego mniemaniu, aranżowałam padok na siennej łące, zapodał serię galopów w błocie skacząc wte-i-wewte przez padokowy strumyk...! A z jakim zapasem...!
Chyba ambicja go poniosła, bo razem z nim latali i skakali Siwka i Niko ;-)

Z hucykiem trochę się nam ostatnio popsuły relacje; jestem na niego ciągle obrażona po jego ostatnim występie a i on jeśli do mnie maszeruje to głównie z nadzieją na małe co-nie-co... Zdaje się, że skończymy z ciasteczkami. Podejrzewam, że wtedy nasze relacje posypią się do końca ;-)

Siwka zdecydowanie jest teraz moją faworytą, miłą, spokojną, czasem tak spokojną, że muszę ją nieźle klapsnąć w zadek, żeby się odangażowała ;-) Jej pewność siebie cały czas wzrasta, wypłoch wygląda teraz u niej najczęściej jak wielki dyg a nie paniczna ucieczka na oślep :-) Przyłazi, łasi się, odgania ode mnie inne koni, nawet tolerowanego zazwyczaj Szamana. Tak się porobiło...
...a, mam już 2 shimsy dla Siwuli (oryginalne. Okazało się, że łatwiej ściągnąć z UK przez net niż pofatygować się do Decathlonu ;-) ale jeszcze siodła nie pasowałyśmy... Może uda mi się zabrać za to w najbliższy weekend... Podobno ma być lepsza (suchsza) pogoda...

A w kwestii grodzenia padoków, w przypływie desperacji, robimy słupki z pręta zbrojeniowego; drewniane wytrzymują na naszym bagnie 2 lata (mimo, że zabezpieczone czarna mazią) a plastiki, nawet te niezniszczalne-okrągłe, łatwo kładą się, gdy mokro a który zwierzak w nie przywali w feworze końskiej konwersacji... Wygmerałam na allegro izolatory-nakrętki na pręt, czyli nowoczesną wersję wiejskiej zagrody (drut nakręcany na słupku na kawałku folii)...
Sprytnie musimy tylko wykombinować zaślepki na wierzchołki, żeby się który gamoń nie przerobił na szaszłyk...

...w niedzielę 5 godzin (!) woziłam taczką tłuczeń pod końską wiatę. Padałam na pysk (zaczęłam o 14.00, skończyłam o 19.00, przy latarce-czołówce), ale jaka dumna z siebie byłam...! Ciekawe jakie efekty po kilka dniach końskiego użytkowania... Mam nadzieję, że kamyki nie wsiąkną...

Brak komentarzy: