"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 18 października 2010

Blee

Generalnie nie jestem w nastroju i nie chce mi się pisać. Niestety, mam rozbuchane poczucie obowiązku i czuję, że muszę...
Niko się podbił. Po prostu. To, co wyglądało dla nas bardzo poważnie i w związku z czym snuliśmy niewyobrażalne scenariusze, skończyło się opatrunkiem z otrąb na kopycie i zaleceniem okresowego oprowadzania, żeby rozruszać...
W związku z powyższym Niko + Heniek do Towarzystwa byli odłączani na noc od stada i pozostawiani koło wiaty z sianem a nasi zamykani na objedzonej łące... Żeby w nocy niekontrolowanych awantur nie było. Chyba nie muszę mówić, z jakim wyrzutem na mnie rano nasi patrzyli ;-) I mieli rację, bo niby czemu mają mieć gorzej...? Przecież są u siebie...

W sobotę prawie cały dzień poświęcony na oranie/bronowanie/sianie: nadrzeczny padok przerobiony na profesjonalną łąkę, obsiany mieszanką trwa-koniczyna-lucerna (po której mleczność krów wzrasta o 35%, czyli od lata doimy Siwkę ;-) Kwatera zamknięta na amen, koniec walania się po nadrzecznym błocie. Fisiek się zmartwi, bo on co i raz wyłaził stamtąd radośnie utytłany po kolana (te przednie kolana końskie mam na myśli ;-) Może w przypływie łaski zrobię im wyjście w innym miejscu - z drewnianego padoku, zobaczymy...

Jazdy na hucyku 2, ułożyłam mu ćwiczenia krok-po-kroku (oczywiście jak wsiadam, to zaczyna mi się międlić, co i jak, ale z grubsza kurs trzymamy ;-) Robimy szkolenie pod reining, bu-ha-ha, bo padnę, jaka to ja ambitna się zrobiłam :-)
Póki co jesteśmy Mistrzami Gawłowa w Reiningu w Kłusie (bo w joggu jeszcze nie). Żeby zaawansować nasze ćwiczenia, miałam nawet przywdziać ostrogi, ale kowbojki do tychże ostróg zostały po renowacji w moim miejskim domu i skończyło się tradycyjnie - na traperach bez ostróg ;-) Oprócz tego, co zwykle, ćwiczyliśmy usiłowania zagalopowania. Z naciskiem na słowo usiłowania. Huc jest wybitnym kłusakiem, na sygnał wyrywa z miejsca z prędkością światła (a z podwójną prędkością światła staje ;- ) ale jak przyszło co do czego i mówię mu zagalopuj to ani mu się śni. Owszem przyspieszał, ale jednocześnie wykonywał podejrzanie nieskoordynowane podrygi, kładł uszy i gwałtownie zmieniał tor lotu na bardzo kręty (żeby nie powiedzieć prawie roll-back proponował... ;-) Raz nawet poszedł na całość i próbował pędzącym kłusem wjechać w Heńka. Domniemywam, iż cała ta huckowa aktywność była obliczona na zastraszenie & zniechęcenie mojej osoby do galopu ;-)
Zniechęcić mnie nie zniechęcił, ale postanowiłam zmienić strategię. Problem na 99,9% związany jest z nie-szacunkiem i najpierw rozwiążemy go na linie. Bo i z ziemi huc galopuje niechętnie. Owszem, startuje błyskawicznie na wskazanie kierunku i słowo galop (kolejna faza to cmok!) ale zaraz się wygasza albo napiera na linę albo staje okoniem i staczamy małą potyczkę pt. a właśnie, że zagalopujesz, mały dziadu ;-)
Tak poza tym huc z ziemi jest bardzo fajny, bramkę pod stajnię/z powrotem pokonujemy bez trzymania się; kiwnę palcem-podchodzi, popatrzę na tyłek - tyłek zakręca, wszystko niby-magicznie działa. Bawi też się z ochotą, paca, popycha rurę czy beczkę... Ósemki trzaska z marszu, bez większego uczenia się nawet schematu... Patrzy tylko pilnie na moje ruchy i wywija zakrętasy wokół pachołków...
Ale wszystko to jest obliczona na za ciasteczko. Mam tego 100% świadomość i wykorzystywałam strategię ciasteczka celowo, by huca intelektualnie ożywić. No i teraz mam - jestem automatem do ciasteczek ;-) Nie stanowi to dla mnie jakiegoś większego problemu, huc od czasu do czasu dostanie prztyczka w nos, co wcale nie wpływa na pogorszenie naszych relacji. Nawet okresowe ostre odgonienie go nie zraża. Ale galopować pode mną nie chce. I już. Ale zapierniczać ostro za innymi końmi to chce. Mówiłam, że mały dziad ;-)
Czyli mamy kolejne wyzwanie. Bo jak tu wygrać te Mistrzostwa Gawłowa w Reiningu bez galopu ;-)

2 komentarze:

folkmyself pisze...

Bo huce to takie łakome dziady niestety są;]

edka pisze...

I to jeszcze jakie...!
Futerko mu się "przeciera" niemalże, bo się w nim nie mieści z opasłości a wiecznie głodny ;-) A jakie słodkie minki robi, gdy ma nadzieję na łakotkę... Wszystko to pozory ;-)
DZIAD, ani chybi DZIAD :-)