"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 2 marca 2009

Wiosenne "jeździectwo" w Gawłowie

W piątek/sobotę gościłam na wsi potomstwo, czyli Gośkę W. i w związku z powyższym są foty :-)

Photobucket

Photobucket

Photobucket
Wandal!

Photobucket
...karząca ręka sprawiedliwości. Podstępnie, zza drągów :-)

W sobotę sesja z siodłem west, zaczynamy zdecydowane podchody ku jeździectwu (po długiej przerwie)... Siwe w miarę spokojne, żadnego uciekania czy dreptania; owszem, un-confident było, zwłaszcza przy czapraku tuż za uszami... Ale już moje wsiadanie i gramolenie się po Siwce - zdecydowana comfort zone (nawet chyba bardziej Siwkowa comfort zone, niż moja ;-)

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Szaman się też oczywiście załapał, ale bez siodłania, bo nie chciało mi się siodła tak wysoko wtargiwać. Było za to okrążanie na niezamkniętym round-penie. Fiś, mimo, że fajny jest i do zabaw chętny, potrafi czasem wywiać na duuuże koło, albo zadrzeć kitkę i fruuuu! tyle go widzieli. Na gwizd przylatuje oczywiście zaraz z powrotem, wściekle, ochoczo. Ale co się pozabawia po swojemu, to jego. Dlatego z nim często stosuję strategię rozwijania i kształtowania jego zabawowych propozycji (no, chyba, że proponuje popodgryzajmy się!) On zadowolony, ja zadowolona i jest fajnie. Nie ma kłótni ani obrażania się :-)

Tym razem okrążał blisko, bliziutko, ani zerknął w stronę wyjścia. Wręcz przeciwnie, najchętniej bawiłby się w close-contact games, co niekoniecznie z kolei mi się podoba. Potwory lepiej trzymać na dystans ;-)

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Nie obyło się bez incydentu z udziałem savvy stringa: każde z nas chciało go mieć. Na wyłączność :-)
Photobucket

Photobucket

Była też friendly game ze strefy 5. Fiś odczuwa lekki niepokój przy tej wersji zabawy. A nóż dostanie znienacka w dupsko? (sumienie ma nieczyste i doskonale o tym wie, że czasem mu się bęcka należy ;-)

Photobucket

W czasie sesji z Siwką większość czasu nas obserwował (jak go znam, knuł strategię pt. co zrobię, gdy ona mnie tak potraktuje...)
Photobucket

Photobucket

W niedzielę Gośka wybrała się do naszej starej stajni pensjonatowej, sprawdzić, co słychać u tamtejszych koni (zżyłyśmy się z nimi, sama bym chętnie do nich zajrzała...), więc zostałam sam na sam z naszymi siodlanymi sprawami. Ponieważ byłam sama a jako się rzekło, zaawansowujemy jeździectwo, podałam Siwce do śniadania małą porcję quitexu, żeby oszczędzić jej nadmiernego stresu. Na wszelki wypadek. Zrobiłyśmy sobie prawie 3-godzinną, spokojną sesję z siodłem, tym razem klasycznym, którego Siwka obawia się o wiele bardziej, niż westowego. Siwe początkowo spięte, wyraźnie przeszkadzał jej klasyczny popręg z gumami. Trochę się poruszałyśmy, poprzestawiałyśmy a potem założyłam Siwce side-pull, przypięłam wodze finesse i rozkładałyśmy wsiadanie na czynniki pierwsze. Porządnie. Solidnie. Do przesady. X razy wsiadałam i zsiadałam, Siwe stało spokojniutko, na leciutkie zebranie wodzy robiła zgięcie boczne i patrzyła na mnie maślanymi oczami... Od czasu do czasu brałyśmy się za coś innego, np. okrążanie w stępie, które nam od nowości nie wychodzi, bo Siwe bardzo się ekscytuje tą zabawą i musi co najmniej kłusować... Zostawiamy więc czasem tę zabawę na dłużej i nie eksplorujemy. Wyciszamy się...
Teraz Siwka robiła 3/4 koła spokojnym stępem a gdy tylko pomyślała o zakłusowaniu (wyraźnie było widać, jak podnosi swoją energię, nabiera powietrza i unosi przód...), przywoływałam ją do środka, głaskałam i odsyłałam w przeciwnym kierunku. Stępem.
Bardzo fajna sesja. Szkoda, że zabrakło Gośki z aparatem :-(

A potem pobawiliśmy się z Fiśkiem przez chwilę w cutting (do mojego zasapania się, co nastąpiło dość szybko: 2-tygodniowa przerwa w treningach fizkulturnych dała o sobie znać ;-) Najfajniej wychodzi nam wycinanie na ostatnim padoku - ja za drągami, w chaszczach nad rzeką, Fiś w ogrodzeniu. Moje latanie w tę i nazad po chaszczach prowokuje Fiśka do dzikich pląsów, skoków, rewelacyjnych dynamicznych pobryków... Wygląda na to, że też chciałby w te chaszcze wskoczyć :-)

Wieczorem w boksie zrobiłam Siwce masaż grzbietu, nóg i zadu. Była nieco zdziwiona (zwłaszcza przy rozluźniającym masowaniu zadu i udek), ale minę miała zadowoloną. Muszę się podszkolić w tej materii i włączyć masowanie do naszych co-weekendowych zajęć :-)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bardzo ładne zdjęcia

edka pisze...

a to jeszcze nie koniec... :-)