"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 30 marca 2009

Ciepło :-)

Weekend ciepły, cieplutki, aż miło :-) W stajni + 8 st., konie zrzucają futro, Fisiek od razu jakby ciut mniejszy się zrobił...? Nawet mu troszeczkę brzucho na wiosnę zmalało... Żeby mi to udowodnić, w sobotę z samego rana zapakował się w drodze na padok do... małej komórki. Akurat wiatr otworzył drzwi na oścież, Szaman przechodząc zerknął, zainteresowało go wnętrze (stara lodówka, biurko, worki ze śmieciami...) i wparadował do środka. Na moje ej! gdzie?? spokojnie się w komórce obrócił i wystawił głowę na zewnątrz... hę? sprawdzam tylko, co tu przede mną ukrywacie...

Jako, że wiosna, czas zintensyfikować prace polowe, niestety :-( W sobotę trochę się przewałęsałam roboczo, posprzatałam gruntownie stajnię (porządki w końskiej szafie, wietrzenie siodeł, czapraków, derek), nawiozłam Oblubieńcowi zapas siana, usiłowałam zbierać kamienie, ale mi jakoś średnio szło...
Od czasu do czasu robiliśmy sobie z końmi jakąś sesję zabawową, m.in. pierwszy raz z parasolem (przerażający dla Siwki, oj! aczkolwiek to nie są już te dawne czasy, gdy Siwe uciekało panicznie na oślep przed wszystkim, co nowe...).
Ostatnio moją ulubioną zabawą są beczki, a właściwie beczka, bo mamy na razie tylko 2, z czego jedna zastawia wyjście na pole - jako dodatkowe zabezpieczenie (miejsce słynnej nocnej ucieczki przesmykiem koło stodoły). Beczka zazwyczaj jest do przeskakiwania (leży sobie na okrągłym wybiegu a po jej obu stronach po 3 opony) a czasem ją stawiam i wtedy służy do przeciskania pomiędzy.
W sobotę bawiliśmy się w skakanie na wolności. Siwka skacze jak szatan, na leciutką sugestię; technika modelowa, piękny baskil, nózie podwinięte... Raz zdarzyło się jej małe rozkojarzenie i puknęła zadami. Zadudniło, Siwe lądując zerknęło spokojnie za siebie... Po raz kolejny skoczyła już uważnie :-)
...Fiś natomiast dokłusowywał do beczki majestatycznie, zebrany sam z siebie (wrodzone, predyspozycje do dresażu, ale ja się uparłam na western ;-), ale tuż przed samą beczką robił do stępa, po czym przegramalał się dudniąc niemiłosiernie i targając beczkę za sobą...
Wysłałam go żwawiej olaboga! skakać mam?? hycnął po jednym razie w obie strony, ale bez przekonania... Ma szczęście, że nie chciało mi się iść po siodło... Z siodłem od razu nabiera wigoru i skacze z większym entuzjazmem na obliczu ;-)

Pod wieczór Siwka znów poszła pod siodło, w sumie nic nowego nie robiłysmy (sporo skoków z siodłem było oraz mocnego telepanie siodłem na grzbiecie i klapania puśliskami - po czymś takim moje gramolenie się i spokojne siedzenie na siwym grzbiecie to ZDECYDOWANA wygoda dla Siwki, więc stoi spokojna i zadowolona :-)
Po skończonej sesji na okrąglaku malutkie novum - poszłyśmy rozsiodływać się pod stodołą. W myśl zasady głoszonej przez Pata P.: im bardziej zaawansowany Parellista, tym bardziej leniwy, czyli że niby po co mam nieść siodło przez pół padoku, jeśli może to zrobić za mnie koń...?

Niedziela była zdecydowanie undemandingowa, ale tylko dla koni, bo ja wzięłam się ostro za roboty podwórkowe, m.in. segregowałam kamienie, układałam cegły i wywoziłam ziemię z wykopów melioracyjnych na padok. A żeby sobie utrudnić, wzięłam sobie na podwórko konie do towarzystwa :-) Uuu, jakie były zadowolone! Mogły uczestniczyć w pełni!
Siwe namolnie targetowało a to taczkę, a to łopatę, a to rozgrzebywało mi kamienie (jaką sobie nową odmianę pacania wymyśliła, o!) Szaman ładował się a to do komórki, a to w cegły, a to w rowki melioracyjne a okazjonalnie próbował wywalać taczkę z ziemią...
Było tak fajnie, że konie w ogóle nie chciały iść na padok (mimo, że cały czas był otwarty) i cały dzień przewałęsały się w moim towarzystwie po podwórku :-)
I tylko psy miały niezadowolone miny. Też mi głupi pomysł! Konie koło domu!

PhotobucketPhotobucketPhotobucketPhotobucketPhotobucketPhotobucket



Brak komentarzy: