Dzień bardzo
pracowity. Dla
Białej.
Dwie sesje treningowe oraz werkowanie. Tak się arabką zajmowałam, że
naszych nawet absorbiną
wypsikać nie zdążyłam...
Biała i Heniu się tylko
załapali...
Poznikały jusznice, pojawiły się za to roje
klasycznych czarnych
błyszcząco-dupnych much
oblepiających końskie głowy, włażących do oczu... Jest jednak nadzieja, że niebawem jesień i
muchi szlag trafi...
...żeby
Biała była zadowolona z mojego pojawiania się na wsi, to nie powiem...
Nasi przydylali od razu, były
chrumki,
napraszanie się,
przymilanie; Siwe muskało mnie
pyszczkiem po włosach,
Fisiu próbował ją odsuwać i ładować się na
pierwszy plan...
Jednym słowem
sielanka i marzenia każdego koniarza, takie
zwierzaki mieć...
Huc jak zwykle pierwszy mnie dostrzegł...

...ale to Siwa-Alfa rzuca zazwyczaj hasło
idziemy! :-)

Żeby sprawić im przyjemność, otworzyłam im na parę godzin ostatnią kwaterę z dostępem do rzeki...
Po prawdzie, nie powinnam, bo
zapasienie naszych jest zawstydzające... I niby
od czego??? Od dwóch tygodni mieszkają na
zastodolu, gdzie trawa
symboliczna... Siano reglamentowane oraz trochę owoców i warzyw... A proszę, jak wyglądają,
Beczuły Jedne...!!
...Stada nadal rozdzielone, poszłam potem do Henia, ten też od razu do mnie witać się i pokazywać,
że muchy;
Biała za nim. Żwawo i energicznie
ku mnie, ale im bliżej mnie, tym jej
mina stawała się coraz
szpetniejsza... W odległości
około-metra uszy były już tak płasko, jakby ich w ogóle nie było....
Była więc od razu
na dzień dobry mała dyskusja w temacie kolejności dziobania, która dała
Białej do myślenia, bo zaraz zaczęło się żucie i
łaskawe pozwolenie na pogłaskanie łopatki ;-)
Powitanie...

... a im bliżej, tym
serdeczniej... ;-)
Biała przytyła, zrobiła sobie z grzywki
dreda (rzepy) i, zdaje się, nieco zdominowała Henia. Nie żeby jakoś przesadnie, ale zauważyłam, że po rzuceniu koniom świeżego
zielska,
Biała przyszła od razu a Henio został nieco z tyłu nie kwapiąc się zbytnio do podejścia... Ale jak podzieliłam
strawę na 2
kupki i jedną mu podrzuciłam, od razu przystąpił do konsumpcji. Takie małe
spostrzeżenie ;-)
...Wymyśliłam, że wypadałoby
przywrócić stary ład, czyli
dać Siwą-Alfę do Henia (a tym samym i do
Białej), ale póki co są to plany. Nie powinno być większej
rozpierduchy, bo
Biała wyraźnie lgnie do Siwej przez ogrodzenie;
chrumka,
nawołuje, oczy
wypatruje... Czasem nawet
noski-noski zrobią i Siwe jakoś szczególnie się do
bitki nie wyrywa... Mam nadzieję, że nie oznacza to oddania
palmy pierwszeństwa w stadzie Nowej ;-)
Sesja treningowa nr 1
Zakładanie kantarka poszło nadzwyczaj szybko, bo
z marszu niemalże. Jak już
Biała dojdzie do wniosku, że
unikologia nie jest dobrym pomysłem, bo kosztuje konia sporo wysiłku i powoduje niewygodę, sama wkłada nos
w sznurki; pracujemy jednak nad
trzymaniem głowy w niskim ustawieniu przez cały czas a nie tylko w momencie wkładania
w sznurki nosa ;-) Widać już pierwsze
zaczątki possitive reflex w tej dziedzinie: głowa
idzie w dół i w moją stronę, gdy stoję przy zakładaniu kantara w strefie 3 :-)

Jak się już
Białej założy kantar (lub chociaż położy linę na szyi) zaczyna się z niej robić
pozornie w miarę
normalny koń.
Zaraz po założeniu kantarka Biała zainteresowała się stojącą obok wiaty butelką
czarnej absorbiny, podeszła i bez zachęty dotknęła ją nosem. Znaczy
touch it mamy opanowane bez żmudnej nauki, jak to było w przypadku Siwej, zanim jej się wdrukowało
na amen, że wszystko, co nowe
najpierw oglądamy, badamy, dotykamy a dopiero
potem podejmujemy decyzję wiać, czy nie wiać (...
wianie się jeszcze nie zdarzyło; po dotknięciu, Siwe nawet jeśli pozostaje czujne i sceptyczne, czeka na dalsze wskazówki z mojej strony...)
...uznałam, że z
Białą nie ma co
klasycznie, zgodnie z instrukcją
game number one,
game number two, game number tree... tylko od razu
naturalnie na głęboką wodę. Były więc od razu początki
stick to me,
travelling circling game, zmiany kierunku podczas okrążania, synchronizacja w stępie z nagłymi zatrzymaniami i cofaniami, cofanie ze strefy 3 i różne inne drobne rzeczy, które
wyszły w trakcie...
Spostrzeżenia:
- na początku byłam dla
Białej nieco
przezroczysta; znaczy
ja sobie, Biała sobie. Dość szybko jednak uznała, że wypada zwracać na mnie baczniejszą uwagę ;-)
- zdecydowana preferencja, jeśli chodzi o
patrzenie na człowieka lewym okiem; są więc
manipulacje, jak tu człowieka
przechytrzyć, gdy się
upiera przy oku prawym...
-
ruch w prawo zdecydowanie gorszy (zapewne pokłosie owego
ulubionego oka lewego ;-) widać to szczególnie podczas okrążania i zmianach kierunku z lewej na prawą - są małe
sprzeciwy, próba
uciekania w cofanie, ale w porównaniu z tym, co kiedyś wyczyniał
Huc, jest to
wielkie nic;-)
-
ogólna niechęć do ruchu;
Biała gaśnie na kole - maksymalnie
udało się jej przekłusować 1,5 okrążenia bez korekty (w wersji
klasyczne circling game, tzn. bez mojego obracania się). Przy silniejszym
odesłaniu jest trzepnięcie głową,
foule galopu, szybszy kłus z fazą zawieszenia (ma ruch,
skubana!), ale po chwili jest przejście do stępa... Nie upierałam się, jeszcze się Biała
don't change gait, don't change direction nauczy ;-) Tak na marginesie podejrzewam, że problem może być związany z
fa-tal-ny-mi kopytami...
-
psikanie sprayem (absorbiną) nie stanowi dla
Białej większego problemu, ale nie, żeby była zrelaksowana przy tej czynności...
-
tendencja do koszmarnie wysokiego ustawienia; przebudowane
mięśnie oporu (spód szyi), odwrotny grzbiet... Powód widoczny
jak na dłoni:
złe emocje (nie lubi, nie szanuje, nie ufa, boi się ludzi...)
-
człowiek w strefie 3. - a zwłaszcza ułożenie liny na kłębie i ustawienie się
jak do wsiadania - momentalne
spięcie, głowa w górę, grzbiet
odwrotny...
-
sygnał do relaksu wywołuje agresję -
hmmm, czy
Biała rozumie
po końsku? ...bo jak
parsknie się do
naszych, zaraz się rozluźniaja i często
odparskują.
Biała parsknęła, ja jej
odparsknęłam a ona uszy płasko i
wąż głową w moim kierunku...
I weź tu z taką gadaj, jak ona nawet
własnego języka nie rozpoznaje ;-)
Sesja treningowa nr 2
...zanim nastąpiła,
przywlokłam na plac beczki, żeby
włączyć do gry pierwsze
obiekty. Oraz
przywołałam fotografa, żeby udokumentować nasze z
Białą wyczyny ;-)
Werkowanie
W tej dziedzinie - kto by się spodziewał -
Biała okazała się koniem niemal
idealnym. Z.
zwerkował, póki co,
przody, które
wołały o pomstę do nieba.
Pazur skrócony o kilka centymetrów (!),
wyłożone ściany&kąty wsporowe przycięte, podeszwa oczyszczona z
martwego i wypukłości...
Podczas werkowania arabka stała drzemiąc, linę trzymałam jedynie
pro forma; od czasu do czasu
wyłaził jednak z
Białej jakiś
demon przeszłości, bo kładła uszy, robiła
bardzo szpetną minę w kierunku pleców Z., po czym znów zapadała w drzemkę...
Problem pojawił się przy wyciąganiu nogi do przodu;
Biała lekko spanikowała i wykonała mały
odsadzający odskok; wyglądało to na połączenie
prawej półkuli z
niedogodnością natury fizycznej, ale po kilku
powtórzeniach spokojnie trzymała wyprostowaną nogę...
Pierwsze kroki
na nowych kopytach wykonała arabka
nieco pokracznie, ale już za chwilę spacerowała
od piętki :-)
Na koniec zdjęcie kantarka i..., ponieważ Biała nie kwapiła się do odejścia, króciutka sesja na wolności. I tutaj nota celująca, proszę Państwa :-))) Żeby nie powiedzieć, nieco mnie zatkało... Ale, jak to mówią, don't assume ;-)