"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

sobota, 22 września 2012

Spokojny tydzień

...żem nie pisała, bo nic się nie działo. Tak generalnie, bo w szczególności zawsze coś się nam przytrafia ;-)

A to, że Fisiek przypomniał sobie, jak to jest forsować bramki oddolnie i sprawdzać, czy aby na pewno prąd płynie w pastuchu. I musiałam co bardziej atrakcyjne bramki pozabezpieczać od dołu (drugie zamknięcie), bo mi koleś na moich oczach psikusy wyczyniał; a to wdarł się na łąkę nadbagienną, bo za długo się guzdrałam z otwieraniem, a to do Heńka dołem przeleciał na jego prywatną, obficie-trawiastą kwaterę a to zdemolował ogrodzenie-atrapę wokół nowego mocno koniczynowego pokosu chowanego na zimową porę i dobrał się wraz z Siwą Faworytą-Alfą do bałd.
A wczoraj to nawet oberwał ode mnie wężem ogrodowym (w czasie dolewania wody do poideł), bo nie dość, że wlazł bezczelnie w moją strefę osobistą ocierając się o mnie opasłym brzuszyskiem, to jeszcze przystanął, żeby się poskrobać po boku i prawie wlazł mi na stopę (w miękki gumniak obutą ;-)! Chamstwo, bisurmaństwo i nie-szacun; na grzeczne odesłanie nie zareagował, więc dostał strzała wężem po cielsku* i dopiero wtedy się ocknął... Odskok wykonał spektakularny, zerknął na mnie i bez większej żenady zawrócił, stając koło mnie, tym razem jednak w nieco słuszniejszej odległości 0,5 metra ;-)

* mój nagły wzrost asertywności spowodowało aktualne oglądanie nagrań z kursu z Berniem (level 1, maj 2006), w którym miałam przyjemność uczestniczyć, a na którym dość interesującym przypadkiem był mocno dominujący osobnik, wałach Piccolo. A zwrot Berniego Thank You, my Friend po dosadnym acz wielce skutecznym przekazaniu informacji adresatowi po dziś dzień pamiętam ;-)

Nowina zaś najznamienitsza: od Pana Wulkanizatora powróciła w końcu Parelli Ball (kupę kasy jej  reanimacja kosztowała; Pan Wulkanizatro sugerował, ale czy warto naprawiać? bo łatki specjalne, sprowadzane na zamówienie; oczywiście bez wahania padła odpowiedź, że warto, warto! ;-)
Niecierpliwie czekam na dziewczyny z aparatem, żeby pierwsze wrażenia Siwki udokumentować; oczywiście korci mnie, żeby teraz, już, natychmiast... Ale obiecałam dziewczynom, że im pokażę (prawdziwe oblicze Siwki a nie mamałygę, na którą Siwe zazwyczaj wygląda ;-)...
A i pogoda dziś niesprzyjająca: zimna i wietrzna (piłka będzie się samodzielnie poruszać, powiększając palpitacje siwego serca... Ale przynajmniej foty byłyby widowiskowe ;-)

niedziela, 16 września 2012

I znów wizyta (u kolejnego Arabka)...

15 września (sobota)
Coś mnie ostatnio ta rasa prześladuje chyba. Jeszcze chwila a zmienię zdanie i będę chciała mieć jakiegoś w naszym stadku ;-) Siwe lekko zdziadziało, nie przejawia większych dzikości a taki Arabek, jakby go podkręcić... No nie, oczywiście żartuję... I tak czasu nie mam dla tego inwentarza, który posiadamy...
Tym razem Arabek prowadzony metodami naturalnymi (około JNBT), grzeczny, ułożony, z bardzo dobrym kontaktem z właścicielką. Do wydzierżawienia. Koleżanka Ewa się oczywiście zdecydowała :-) Ma być do towarzystwa dla Arabki eks-rajdowej.
O tym, żeby zabrać aparat oczywiście nie pomyślałam... A szkoda, bo Arabek bardzo przystojny...

16 września (niedziela)
Dziś konie o poranku wróciły na bagno. Uprzednio jednak wycięłam wszystkie łopiany-rzepy (mojego wzrostu nota bene ;-) Fisiu, specjalista od utrudnień życia człowiekowi sposobami wszelakimi, wyszedł z bagna bez szwanku (czyt. nieoklejony czym się tylko da, niepodrapany, niekulawy...) A na przywołanie Domy przydrałował jako pierwszy, sprowadzając z nadbagiennej kwatery całe stado :-) Pozytywnie.
...jazda (40 minut) była na side-pullu, z nieużywanym wędzidłem w pysku. Się kolega ma oswajać, bo wkrótce tak powinien zacząć pracować.Było ambitnie. Znaczy dużo kłusa i trochę galopu. Kłus się Fisiowi zdecydowanie wyostrzył; już nie snuje się, ale porusza. A raczej płynie. I nawet tempo jako-takie zaczął prezentować... Oczywiście w stronę koni* zdecydowanie żwawsze ;-)

* W stronę koni - o, to jest zagadnienie dość kluczowe, które w pełnej krasie zostało zaprezentowane, gdy poprosiła Doma Fisia o pierwszy galop. W stronę od koni. Fiś dość zdecydowanie i od razu (czyli potrafi szybko reagować na pomoce ;-) odmówił współpracy wycinając hałubca (kwik, głowa w dół, podrzut dupska i zwrocik w miejscu na zadzie. Prawie jak roll-back ;-) Zwróciwszy lico w stronę koni zaprzestał oporu. Cóż, jak mawia Linda I'll take that... Jak nie chce od koni, to będziemy zaczynać nauki zagalopowania od do koni. Potem się udoskonali (zgeneralizuje polecenie :-)
Z tego typu koniem nie ma co dyskutować w fazie uczenia, bo pójdzie na udry i dupa będzie z galopu (a i pewnie w ogóle z miłej współpracy, bo Fiś potrafi być nie-fajny ;-) I był parę razy, bo zdecydowanie odmawiał skręcania od koni... Ale potem się naprawił, bo mu Doma pokazała, że a guzik; galopować od koni to może i nie musisz, ale skręcać, owszem ;-)
A z rzeczy ładnych (oprócz kłusa) była jazda wzdłuż ogrodzenia; w końcu Fisiu zaczyna kapować jazdę po ścianie ujeżdżalni a nie byle gdzie :-) I jeszcze: Fisiu zakłusował na niższą fazę (łydka, cmok - bez pacnięcia stringiem :-))

A potem, z niemałym trudem, powiększyłyśmy z Domą plac do jazdy. Najtrudniejsze było wytyczenie w miarę prostej ściany, ale jakoś poszło. Może nie jest idealnie, ale nie ma co narzekać ;-)
Plac ma już rozmiar nie pod kłusujące narybki, ale pod kłusującego Szamana. Może się kolega rozkręci... A na to się zanosi, bo jesień idzie a towarzystwo lubi se o chłodniejszej porze roku pofikać ;-)

czwartek, 13 września 2012

Nadrabiam...

...zaległości w radosnej twórczości; net powrócił :-)

DZIENNIK TRENINGOWY FISIA & parę innych wydarzeń

31 sierpnia (piątek)
Fisiek wywalony na jazdy na dużym placu (rozgrzewka na okrągłym wybiegu); początek pracy w kłusie. Oczywiście opornie i negocjacyjnie ;-) Ale koniecznie, ale muszę, ale postać spokojnie bym nie mógł? Dominika ma jednak dobre podejście i niezmordowanie przekonuje Fiśka (pacaniem stringiem w dupsko ;-) że jednak musi...

1 września (sobota)
Fisiu dostąpił zaszczytu testowania bezterlicówki Barefoota :-) Obawy, że popręg się nie dopnie (siodło rajdowego arabka) okazały się płonne; dopiął się, ale ledwo ;-) Początkowo całkiem pozytywnie, potem zaczęła się odmowa ruchu naprzód i chodzenie bokiem. Okazało, się, że bezterlicówka się na Fisiu przekręca na jedną stronę, w związku z powyższym Dominika siedzi na jedną stronę bardziej, co Fiś intuicyjnie (bo nikt go tego pod siodłem nie uczył) odebrał jako komendę do ruchu w bok (cały czas powtarzam, że bystrzacha ;-) Po zdjęciu siodła i wsiądnięciu przez Dominikę na oklep, Finiu magicznie zaczął chodzić na wprost. Znaczy, Barefoot nie dla Figlarza...

Photobucket
Zaciesz Dominiki, któremu się nie dziwię ;-) Fisiu jest super koń (i co, że dość wymagający w stosunku do obcującego z nim człowieka :-)

Photobucket

Fisiu się bawi...

Photobucket
Fisiu figluje...

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

A ja się chwilę z Hucem pobawiłam i oczywiście nie obyło się bez incydentu ;-) Fućka rzuciła się pomagać, bo Huc nie chciał kontynuować kłusa (circling game), Coca się dołączyła, dość fachowo skacząc Hucowi do gardła (Fucia atakuje zazwyczaj hucową łopatkę lub słabiznę), Huc oczywiście ochoczo podchwycił wyzwanie (on do takich potyczek z psami pierwszy ;-) najpierw przyszarżował galopem a następnie wspiął się i usiłując pacnąć którąś z suk przednią nogą. A Fisiu pod Dominiką akuratnie tyłem do akcji znajdującym się z kwikiem zanurkował głową w dół, wyciął barana i oceniwszy sytuację, jako niewartą wydatkowania energii pozostał na miejscu. Nie ma to jak skrajne lewopółkulowe introwertyctwo ;-)
Fot niestety z tej akcji nie mamy, bo nieco wcześniej padła bateria w aparacie :-(

Photobucket

Photobucket

Photobucket

I była jeszcze wizyta u zaprzyjaźnionych Arabków rajdowych (tych od bezterlicówki ;-) celem zerknięcia i próby zdefiniowania koniobowości, co nastręcza pewnych problemów, bo Arabki zmienne są ;-)
Wizyta będzie powtórzona, ponieważ Arabki zaprezentowały się zgoła odmiennie niż powinny (jak to mówią, never say never... albo no assume... ;-); pipkowaty zaprezentował mega-wybuch prawopółkulowej ekstrawertyczności (aczkolwiek okraszony od czasu do czasu lewopółkulowym wywijaniem głową ku człowieku ;-)  

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Szataniec-dzikus z kolei grzecznie wpatrywał się w Panią i pilnie słuchał poleceń, acz bez zbytniego namaszczenia  (szacunek kuleje ;-)

2 września (niedziela)
Fisiu pracował z Dominiką na wolności (premedytacyjna rezygnacja z jazdy, żeby se nie myślał i nie tworzył schematów, bo zaraz zacznie kombinować jeszcze bardziej niż zazwyczaj ;-)
Całkiem bez sprzętu (na goło); bardzo fajnie im szło, Fisiu się ożywił, trochę tylko na początku cwaniaczył, ale widać, że mają, Fiś z Dominiką, bardzo fajny kontakt :-)

...a dzięki pomocy dziewczyn, powstał w końcu nowy obiekt zabawowy: car-wash (myjkę :-))) I biada Hucowi, który mi sie o filary wspierające myjkę czochra!!! Niech ja go ino przyłapię in flagranti...

3 września (poniedziałek)
Ucieczka Siwki i Fiśka z pobocza drogi (tak, wiem, miałam puszczać konie pojedynczo... Ale Fiś miał taką żałosną minę i tak ryczał, gdy wypuściłam samą Siwkę za bramę...) Uciekli wczesnym popołudniem i paśli się... 1 m. od ogrodzenia... Poszłam po linę, dałam przez ogrodzenie po ciastku, przywołałam Fisia, założyłam kantar, Fisiu grzecznie przekroczył leżące taśmy (a Siwka dziko przeskoczyła - jak uciekać to się nie bało, ale już wrócić nad pastuchem to wielkie aj-waj ;-)

...myjka zyskała całe mnóstwo nowych frędzli z biało-czerwonej taśmy ostrzegawczej (prototyp był symbolicznie obwieszony) i odbyło się pierwsze siwe friendly ekstremalne z nowym obiektem. Nie chciało mi się iść po linę, więc przecisnęłam Siwkę przez myjkę na goło; Siwe wleźć, wlazło i to nawet spokojnie (wlazło na okrągły wybieg, bo myjka stanowi bramkę bis na okrąglak), ale już wyleźć się zawahało, po czym dało dyla galopem (do koni ;-)
Na linie sytuacja się powtarzała, tzn. wchodziła ładnie, wybiegała kłusem (potem nerwowym stępem), acz nie była to niegdysiejsza siwa prawapółkula... Ech, dziadzeje mi Siwy Koń, traci pazur dzikości... ;-)

4 września (wtorek)
Załatwiłam Dominikę na cacy... Otworzyłam koniom rzekę a nie wycięłam wcześniej ponad metrowych łopianów zwieńczonych rzepami... Wiadomo, kto się najbardziej zeszmacił... ;-)))

Photobucket

 Photobucket

Photobucket

Też bym się za głowę łapała, gdybym miała w perspektywie wyskubywanie z Fiśka takiej ilości wklejek... ;-)

5 września (środa)
Fisiu był jeżdżony na oklep a z Siwką przypomniałyśmy sobie dawno nieodświeżany temat friendly wewnątrz pyska (procentuje oglądania starych DVD szkoleniowych - się uaktywniam z ziemi ;-)


Photobucket
Photobucket


Photobucket


6 września (czwartek)
Zmiana pogody, mocno wiało, pogoda zmienna... Od rana zapowiadało się energicznie i takoż było. Na bagno musiałam towarzystwo zaprowadzić (jako czołowy ;-) bo było cykorzenie się i gałowanie po zaroślach; za mną poszły na skraj, ale głębiej w roślinność wleźć nie chciały. Dopiero Huc się podkzurzył, że tak sterczą jak te ciemięgi, a tyle żarcia w zasięgu paszczy... Wlazł bez mrugnięcia okiem, reszta za nim i skończyło się cudowanie (do czasu ;-)
Dominika podjęła brawurową próbę wyskubania Fiśka; Fisiek początkowo stał grzecznie, ale po jakimś czasie zaczął strasznie grymasić, bujać się, dreprać przód-tył, przynudzać...
Na dokładkę, po bardzo długiej przerwie, miał w pysku wędzidło, bo pora sobie przypomnieć, jak to jest z metalem w paszczy. Międlanie było sporo, kombinowania, niezadowolenia. Czyli dodatkowy przyczynek, żeby okazywać końską pychę ;-)Więc poszedł na zabawy. Energiczne. Na okrągły wybieg. Jeszcze dobrze z Domą nie zaczęli, a już Fisiu z zaskakującym ożywieniem enegretycznym wywiał dołem. Stary Fisiowski numer: chodu pod zamykającym czymś (linką, sprężyną, taśmą, łańcychem... Potrafi wygiąć się, jak baletnica, zanurkować i tyle go widzieli...) Numerek dawno nieprezentowany, ale jak widać, zapamiętany ;-) Ściągnięty na powrót na okrąglak dał kolega pokaz kwików, wierzgów i spontanicznych galopów, czyli jak chce się ruszyć to potrafi. A pod siodłem ściemnia, że szybciej niż opieszały stęp się nie da ;-)
Po sesji skubanie można było dokończyć ; Finiu bez może bez zachwytów, ale dał się doprowadzić do porządku :-)

7 września (piątek)
Wizyta z koleżanką Ewą u Arabka (innego, niż ten od bezterlicówki, ale też rajdowego, tyle, że eks-) celem oglądu i doradztwa pt. brać, czy nie brać... Oto jest pytanie...
Refleksja po-wizytacyjna: bywanie w miejscach, gdzie do koni podchodzi się w sposób tradycyjny raczej wolę sobie darować...
P.S. decyzja podjęta, Arabek będzie zabrany przez koleżankę a mnie najprawdopodobniej czeka pomoc w doprowadzeniu go do emocjonalnego ładu...

8 września (sobota)
Wielki dzień; Szaman po raz pierwszy galopował pod siodłem. Z jeźdźcem*. Na komendę wydaną przez człowieka a nie z własnej fantazji. Spektakularne galopy to to nie były, zdecydowanie more WHOA than GO, ale jakoś poszło. Były ze 3 nawroty przez środek placu (długa ściana). Ciekawe, jak będzie następnym razem z galopem, bo sesja skończona pozytywnie :-)


* galopy Gośki W. na Fiśku w wieku szczenięcym się nie liczą, bo Gośka-dzieciak wsiadała na Wesołka na goło (nawet halterka nie zakładała, czasem bu tylko swoją bluzą szyję opasała ;-) Wesołek startował z miejsca z kwikim leniwym galopem, Gośka słysząc ten kwik zanosiła się od śmiechu (mamo, on kwiczy jak świnia!), co kończyło się glebą a Fisiek obleciawszy galopem padok wracał, stawał nad nią i czekał, co dalej (nie żartuj, spadłaś???)

Siwka - friendly ze słonecznikiem:

Photobucket
Asekuracyjnie

Photobucket
Sceptycznie

Photobucket
Badanie organoleptyczne

Photobucket
Touch it

Photobucket
Daj zeżreć

 Photobucket
Daj zeżreć - c.d. (pożądliwość na obliczach ;-)

Fisiek się bawi:

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Fisiek galopuje (może nie wygląda zbyt energicznie, ale to naprawdę galop ;-)))

Photobucket
Zaciesz Domy i bulwers Fisia ;-)

Photobucket

Photobucket

Photobucket


9 września (niedziela)
Fisiek znów przywdział sznurkowe ogłowie z wędzidłem. Wprawdzie pysk bardzo szybko uspokoił, ale co było za ceregieli z założeniem ogłowia...! Zdecydowanie porzucił kolega pozę konia współpracującego na rzecz testowania w stylu: what You do, if I do THIS...! I dawaj nurki i uniki stosować. Tak, ten zwierz ma w zanadrzu wiele sztuczek ;-)
Zabawy tylko ziemi, bez jazdy.

10 września (poniedziałek)
Kolejny wielki dzień, tym razem nie-koński. Wizyta Pana Hydraulika i rozpoczęcie prac związanych z zaposiąściem przez nas profesjonalnej łazienki na Gawłowie. Takiej z wygodami ;-)
A końsko wieczorem: sesja z Siwką na myjce (krótka lina) i okrągłym wybiegu (na wolności). W końcu było coś do roboty, bo mi Siwe 3 razy z wybiegu zwiało :-))) I to raz bardzo spektakularnie, bo jakoby bez sygnałów ostrzegawczych (coś musiałam przeoczyć)... Skończyłyśmy oczywiście pozytywnie :-)
Z następna siwą sesją czekam na dziewczyny z aparatem, bo a nóż znów będzie się coś działo i nie będzie fot ;-)
A u Pana Wulkanizatora cały czas czeka na odbiór Parelli Ball... Z tym tematem też poczekam na aparat ;-))



wtorek, 11 września 2012

Żyjemy, ale...

...wysiadł nam na wiosce net!!! Trzeci tydzień czekamy na naprawę... A ponieważ razem z brzuchem (zwanym Kaziem) siedzimy na zwolnieniu, dupa z radosnej twórczości pisarskiej! Chwilowo dorwałam się do sprzętu Bebo-Gośki, ale zaraz się stąd zmywam, bo nie trawię na laptoku pisać; małe toto, nieporęczne, bez myszki...
A zdecydowanie jest o czym pisać, bo u nas na wiosce dzieje się; nowych fot cała masa, kunie tykane regularnie (Kaziu się pilnie uczy ;-) a Fisiek pod siodłem to już nawet z jeźdźcem galopował!! Taki bystrzacha. I co, że tylko po parę foule, bo większego sensu w ganianiu biegiem po placu nie widzi; grunt że pierwsze koty za płoty :-))
Na szczęście robię notatki w kajeciku, więc jak się nam okno na świat na powrót otworzy, z grubsza zdam relację, co u nas :-)
W międzyczasie poleguję i pilnie studiuję płytki edukacyjne; właśnie skończyłam stary level 2 (niebieskie DVD), wcześniej przebrnąwszy przez level czerwony (jedynka).