DZIENNIK TRENINGOWY FISIA & parę innych wydarzeń
31 sierpnia (piątek)
Fisiek wywalony na jazdy na dużym placu (rozgrzewka na okrągłym wybiegu); początek pracy w kłusie. Oczywiście opornie i negocjacyjnie ;-) Ale koniecznie, ale muszę, ale postać spokojnie bym nie mógł? Dominika ma jednak dobre podejście i niezmordowanie przekonuje Fiśka (pacaniem stringiem w dupsko ;-) że jednak musi...
1 września (sobota)
Fisiu dostąpił zaszczytu testowania bezterlicówki Barefoota :-) Obawy, że popręg się nie dopnie (siodło rajdowego arabka) okazały się płonne; dopiął się, ale ledwo ;-) Początkowo całkiem pozytywnie, potem zaczęła się odmowa ruchu naprzód i chodzenie bokiem. Okazało, się, że bezterlicówka się na Fisiu przekręca na jedną stronę, w związku z powyższym Dominika siedzi na jedną stronę bardziej, co Fiś intuicyjnie (bo nikt go tego pod siodłem nie uczył) odebrał jako komendę do ruchu w bok (cały czas powtarzam, że bystrzacha ;-) Po zdjęciu siodła i wsiądnięciu przez Dominikę na oklep, Finiu magicznie zaczął chodzić na wprost. Znaczy, Barefoot nie dla Figlarza...
Zaciesz Dominiki, któremu się nie dziwię ;-) Fisiu jest super koń (i co, że dość wymagający w stosunku do obcującego z nim człowieka :-)
Fisiu się bawi...
Fisiu figluje...
A ja się chwilę z Hucem pobawiłam i oczywiście nie obyło się bez incydentu ;-) Fućka rzuciła się pomagać, bo Huc nie chciał kontynuować kłusa (circling game), Coca się dołączyła, dość fachowo skacząc Hucowi do gardła (Fucia atakuje zazwyczaj hucową łopatkę lub słabiznę), Huc oczywiście ochoczo podchwycił wyzwanie (on do takich potyczek z psami pierwszy ;-) najpierw przyszarżował galopem a następnie wspiął się i usiłując pacnąć którąś z suk przednią nogą. A Fisiu pod Dominiką akuratnie tyłem do akcji znajdującym się z kwikiem zanurkował głową w dół, wyciął barana i oceniwszy sytuację, jako niewartą wydatkowania energii pozostał na miejscu. Nie ma to jak skrajne lewopółkulowe introwertyctwo ;-)
Fot niestety z tej akcji nie mamy, bo nieco wcześniej padła bateria w aparacie :-(
I była jeszcze wizyta u zaprzyjaźnionych Arabków rajdowych (tych od bezterlicówki ;-) celem zerknięcia i próby zdefiniowania koniobowości, co nastręcza pewnych problemów, bo Arabki zmienne są ;-)
Wizyta będzie powtórzona, ponieważ Arabki zaprezentowały się zgoła odmiennie niż powinny (jak to mówią, never say never... albo no assume... ;-); pipkowaty zaprezentował mega-wybuch prawopółkulowej ekstrawertyczności (aczkolwiek okraszony od czasu do czasu lewopółkulowym wywijaniem głową ku człowieku ;-)
Szataniec-dzikus z kolei grzecznie wpatrywał się w Panią i pilnie słuchał poleceń, acz bez zbytniego namaszczenia (szacunek kuleje ;-)
2 września (niedziela)
Fisiu pracował z Dominiką na wolności (premedytacyjna rezygnacja z jazdy, żeby se nie myślał i nie tworzył schematów, bo zaraz zacznie kombinować jeszcze bardziej niż zazwyczaj ;-)
Całkiem bez sprzętu (na goło); bardzo fajnie im szło, Fisiu się ożywił, trochę tylko na początku cwaniaczył, ale widać, że mają, Fiś z Dominiką, bardzo fajny kontakt :-)
...a dzięki pomocy dziewczyn, powstał w końcu nowy obiekt zabawowy: car-wash (myjkę :-))) I biada Hucowi, który mi sie o filary wspierające myjkę czochra!!! Niech ja go ino przyłapię in flagranti...
3 września (poniedziałek)
Ucieczka Siwki i Fiśka z pobocza drogi (tak, wiem, miałam puszczać konie pojedynczo... Ale Fiś miał taką żałosną minę i tak ryczał, gdy wypuściłam samą Siwkę za bramę...) Uciekli wczesnym popołudniem i paśli się... 1 m. od ogrodzenia... Poszłam po linę, dałam przez ogrodzenie po ciastku, przywołałam Fisia, założyłam kantar, Fisiu grzecznie przekroczył leżące taśmy (a Siwka dziko przeskoczyła - jak uciekać to się nie bało, ale już wrócić nad pastuchem to wielkie aj-waj ;-)
...myjka zyskała całe mnóstwo nowych frędzli z biało-czerwonej taśmy ostrzegawczej (prototyp był symbolicznie obwieszony) i odbyło się pierwsze siwe friendly ekstremalne z nowym obiektem. Nie chciało mi się iść po linę, więc przecisnęłam Siwkę przez myjkę na goło; Siwe wleźć, wlazło i to nawet spokojnie (wlazło na okrągły wybieg, bo myjka stanowi bramkę bis na okrąglak), ale już wyleźć się zawahało, po czym dało dyla galopem (do koni ;-)
Na linie sytuacja się powtarzała, tzn. wchodziła ładnie, wybiegała kłusem (potem nerwowym stępem), acz nie była to niegdysiejsza siwa prawapółkula... Ech, dziadzeje mi Siwy Koń, traci pazur dzikości... ;-)
4 września (wtorek)
Załatwiłam Dominikę na cacy... Otworzyłam koniom rzekę a nie wycięłam wcześniej ponad metrowych łopianów zwieńczonych rzepami... Wiadomo, kto się najbardziej zeszmacił... ;-)))
Też bym się za głowę łapała, gdybym miała w perspektywie wyskubywanie z Fiśka takiej ilości wklejek... ;-)
5 września (środa)
Fisiu był jeżdżony na oklep a z Siwką przypomniałyśmy sobie dawno nieodświeżany temat friendly wewnątrz pyska (procentuje oglądania starych DVD szkoleniowych - się uaktywniam z ziemi ;-)
6 września (czwartek)
Zmiana pogody, mocno wiało, pogoda zmienna... Od rana zapowiadało się energicznie i takoż było. Na bagno musiałam towarzystwo zaprowadzić (jako czołowy ;-) bo było cykorzenie się i gałowanie po zaroślach; za mną poszły na skraj, ale głębiej w roślinność wleźć nie chciały. Dopiero Huc się podkzurzył, że tak sterczą jak te ciemięgi, a tyle żarcia w zasięgu paszczy... Wlazł bez mrugnięcia okiem, reszta za nim i skończyło się cudowanie (do czasu ;-)
Dominika podjęła brawurową próbę wyskubania Fiśka; Fisiek początkowo stał grzecznie, ale po jakimś czasie zaczął strasznie grymasić, bujać się, dreprać przód-tył, przynudzać...
Na dokładkę, po bardzo długiej przerwie, miał w pysku wędzidło, bo pora sobie przypomnieć, jak to jest z metalem w paszczy. Międlanie było sporo, kombinowania, niezadowolenia. Czyli dodatkowy przyczynek, żeby okazywać końską pychę ;-)Więc poszedł na zabawy. Energiczne. Na okrągły wybieg. Jeszcze dobrze z Domą nie zaczęli, a już Fisiu z zaskakującym ożywieniem enegretycznym wywiał dołem. Stary Fisiowski numer: chodu pod zamykającym czymś (linką, sprężyną, taśmą, łańcychem... Potrafi wygiąć się, jak baletnica, zanurkować i tyle go widzieli...) Numerek dawno nieprezentowany, ale jak widać, zapamiętany ;-) Ściągnięty na powrót na okrąglak dał kolega pokaz kwików, wierzgów i spontanicznych galopów, czyli jak chce się ruszyć to potrafi. A pod siodłem ściemnia, że szybciej niż opieszały stęp się nie da ;-)
Po sesji skubanie można było dokończyć ; Finiu bez może bez zachwytów, ale dał się doprowadzić do porządku :-)
7 września (piątek)
Wizyta z koleżanką Ewą u Arabka (innego, niż ten od bezterlicówki, ale też rajdowego, tyle, że eks-) celem oglądu i doradztwa pt. brać, czy nie brać... Oto jest pytanie...
Refleksja po-wizytacyjna: bywanie w miejscach, gdzie do koni podchodzi się w sposób tradycyjny raczej wolę sobie darować...
P.S. decyzja podjęta, Arabek będzie zabrany przez koleżankę a mnie najprawdopodobniej czeka pomoc w doprowadzeniu go do emocjonalnego ładu...
8 września (sobota)
Wielki dzień; Szaman po raz pierwszy galopował pod siodłem. Z jeźdźcem*. Na komendę wydaną przez człowieka a nie z własnej fantazji. Spektakularne galopy to to nie były, zdecydowanie more WHOA than GO, ale jakoś poszło. Były ze 3 nawroty przez środek placu (długa ściana). Ciekawe, jak będzie następnym razem z galopem, bo sesja skończona pozytywnie :-)
* galopy Gośki W. na Fiśku w wieku szczenięcym się nie liczą, bo Gośka-dzieciak wsiadała na Wesołka na goło (nawet halterka nie zakładała, czasem bu tylko swoją bluzą szyję opasała ;-) Wesołek startował z miejsca z kwikim leniwym galopem, Gośka słysząc ten kwik zanosiła się od śmiechu (mamo, on kwiczy jak świnia!), co kończyło się glebą a Fisiek obleciawszy galopem padok wracał, stawał nad nią i czekał, co dalej (nie żartuj, spadłaś???)
Siwka - friendly ze słonecznikiem:
Asekuracyjnie
Sceptycznie
Badanie organoleptyczne
Touch it
Daj zeżreć
Daj zeżreć - c.d. (pożądliwość na obliczach ;-)
Fisiek się bawi:
Fisiek galopuje (może nie wygląda zbyt energicznie, ale to naprawdę galop ;-)))
Zaciesz Domy i bulwers Fisia ;-)
9 września (niedziela)
Fisiek znów przywdział sznurkowe ogłowie z wędzidłem. Wprawdzie pysk bardzo szybko uspokoił, ale co było za ceregieli z założeniem ogłowia...! Zdecydowanie porzucił kolega pozę konia współpracującego na rzecz testowania w stylu: what You do, if I do THIS...! I dawaj nurki i uniki stosować. Tak, ten zwierz ma w zanadrzu wiele sztuczek ;-)
Zabawy tylko ziemi, bez jazdy.
10 września (poniedziałek)
Kolejny wielki dzień, tym razem nie-koński. Wizyta Pana Hydraulika i rozpoczęcie prac związanych z zaposiąściem przez nas profesjonalnej łazienki na Gawłowie. Takiej z wygodami ;-)
A końsko wieczorem: sesja z Siwką na myjce (krótka lina) i okrągłym wybiegu (na wolności). W końcu było coś do roboty, bo mi Siwe 3 razy z wybiegu zwiało :-))) I to raz bardzo spektakularnie, bo jakoby bez sygnałów ostrzegawczych (coś musiałam przeoczyć)... Skończyłyśmy oczywiście pozytywnie :-)
Z następna siwą sesją czekam na dziewczyny z aparatem, bo a nóż znów będzie się coś działo i nie będzie fot ;-)
A u Pana Wulkanizatora cały czas czeka na odbiór Parelli Ball... Z tym tematem też poczekam na aparat ;-))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz