W niedzielę wydarzeniem dnia był spacer na zabramie z Siwką - nic nie mogłam zrobić, bo się Siwe łasiło, przymilało a co odeszłam na moment od koni - oczy wypatrywało i rżało przywołująco :-)
Nawet masowania głowy na wolności reklamówką bardzo szeleszczącą zniosła godnie (co to mi się wydawało, że takie rzeczy są z Siwką awykonalne :-)
W końcu zaproponowałm podwórko - 2 lata nie wychodziłyśmy, więc miałam przez krótką chwilę pewne wątpliwości, czy to aby dobry pomysł wypuszczać gołe Siwe z końskiej zagrody...
Było nieco prawopółkulowo, ale w pełni pod kontrolą. Największą szopę odstawili - pozostawieni sami sobie - Hucyk i Kucyk... Huc ryczał, jakby go mordowali i kręcił pod bramką małe kółka w kłuso-galopie, a Romanek popiskiwał (czyli rżał kucykowym głosikiem)... Nawet Szaman od czasu do czasu pokrzykiwał, mimo, że chodzi w parze z arabką, więc teoretycznie nie miał powodów Siwej nawoływać...
Po wyjściu z padoku Siwe na moment zakotwiczyło na podwórku, ale że to plac budowy w kolejnej swej odsłonie, wywołałam ją za bramę. Na klik nie zareagowała (choć wiedziała, że powinna, bo w miejscu przytupała i uszami ku mnie zastrzygła ;-) wydałam z siebie 2-cmok, który momentalnie poderwał Siwą kłusem ku mnie :-)
ku mnie kłusem na komendę wracamy do koni :-)
Romuś też spragniony towarzystwa, chyba go trochę gawłowskie nic-nie-robienie nudzi ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz