...oczami wyobraźni, niestety, bo do koni pewnie dopiero w okolicach Świąt...
A poniżej zima, tyle że poprzednia - luty 2013:
"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli
sobota, 7 grudnia 2013
poniedziałek, 25 listopada 2013
Zaległości
Nie miało się w domu netu (Bebo Gośka nie dość, że net popsuła, to jeszcze na dokładkę wywiozła swojego netbooka, rzekomo pracę licencjacką pisać - a nawet dwie, bo ambitnie na dwóch kierunkach studiuje ;-)
A jak się pracuje w Wielkiej Korporacji, gdzie permanentna inwigilacja informatycznych systemów szperających, to nijak za często prywatnie na net w robocie wchodzić ;-)
I stąd blogowe zaległości...No i musiałam laptopa za premię kupić. Używka, ale śmiga, jak należy :-)
10 listopada było się zwizytować obejście i sierściuchy; towarzystwo bez większych zmian, rozbisurmanione nic-nie-robieniem...
Najbardziej bez zmian oczywiście Biała - stroi do człowieka kretyńskie miny, ale dalej nie śmie się posunąć, bo już raz za kłapnięcie paszczą w moim kierunku była ostra reprymenda, choć bez kontaktu fizycznego (bez przydzwonienia), bo Biała zwiała, aż się zakurzyło.
Co ciekawe, nie zwiała, gdzie pieprz rośnie, ale zatoczyła łuk i wróciła stając na wprost z elegancko postawionymi uszami. Zdaje się, że moje notowania wyraźnie wtedy wzrosły, bo od tamtej pory kłapnięcia pod moim adresem nie zarejestrowałam ;-)
...nie chciało mi się iść po linę, była więc z Białą mała intelektualna zabawa na wolności pt. odchodzę, jak postawisz ładnie uszy. A jak nie postawisz, to Cię będę dotykać (czego Biała wybitnie nie lubi, chyba że dotyka się ją, czyli drapie, w miejscu, które sama człowiekowi łaskawie wskaże).
Bardzo szybko załapała, Larwa Jedna, co zrobić, żebym se poszła ;-)) Bystrością to ona jedynie Hucowi ustępuje...
Siwe zmufloniało totalnie; opasłe jest, leniwe i maksymalnie wyluzowane... Z pewnością jest to wyluzownie pod warunkiem*, ale i tak stan taki u Siwej me oko cieszy ;-)
* ...że się jej z padoku w obce miejsca nie zabiera ;-)
No to z grubsza byłoby na tyle.
Obecnie czas wolny (dowcip taki - czasu wolnego to ja teraz zupełnie nie mam ;-) marnuję na archiwizację końskich szkoleniowych płyt DVD, których mam takie multum...
Same PNH to ponad 1 TB a ze wszystkimi innymi materiałami nie wiem, czy się na 2 TB zmieszczę...
Ze zgrozą jednak zauważam, że niektórych płyt nie da się zarchiwizować** i blady strach na mnie padł, co to będzie, jak się one kiedyś popsują i nie da się ich oglądać (dajmy na to na emeryturze, o ile po reformie emerytalnej dożyję emerytury...) Ktoś wie, jak obejść błąd kopiowania?
A tak w ogóle to archiwizujecie/robicie back-up/zgrywacie na dysk swoje DVD, czy tylko ja taka zapobiegliwa??
** bo albo zabezpieczone przed kopiowaniem, albo podniszczone...
A jak się pracuje w Wielkiej Korporacji, gdzie permanentna inwigilacja informatycznych systemów szperających, to nijak za często prywatnie na net w robocie wchodzić ;-)
I stąd blogowe zaległości...No i musiałam laptopa za premię kupić. Używka, ale śmiga, jak należy :-)
10 listopada było się zwizytować obejście i sierściuchy; towarzystwo bez większych zmian, rozbisurmanione nic-nie-robieniem...
Najbardziej bez zmian oczywiście Biała - stroi do człowieka kretyńskie miny, ale dalej nie śmie się posunąć, bo już raz za kłapnięcie paszczą w moim kierunku była ostra reprymenda, choć bez kontaktu fizycznego (bez przydzwonienia), bo Biała zwiała, aż się zakurzyło.
Co ciekawe, nie zwiała, gdzie pieprz rośnie, ale zatoczyła łuk i wróciła stając na wprost z elegancko postawionymi uszami. Zdaje się, że moje notowania wyraźnie wtedy wzrosły, bo od tamtej pory kłapnięcia pod moim adresem nie zarejestrowałam ;-)
...nie chciało mi się iść po linę, była więc z Białą mała intelektualna zabawa na wolności pt. odchodzę, jak postawisz ładnie uszy. A jak nie postawisz, to Cię będę dotykać (czego Biała wybitnie nie lubi, chyba że dotyka się ją, czyli drapie, w miejscu, które sama człowiekowi łaskawie wskaże).
Bardzo szybko załapała, Larwa Jedna, co zrobić, żebym se poszła ;-)) Bystrością to ona jedynie Hucowi ustępuje...
Siwe zmufloniało totalnie; opasłe jest, leniwe i maksymalnie wyluzowane... Z pewnością jest to wyluzownie pod warunkiem*, ale i tak stan taki u Siwej me oko cieszy ;-)
* ...że się jej z padoku w obce miejsca nie zabiera ;-)
No to z grubsza byłoby na tyle.
Obecnie czas wolny (dowcip taki - czasu wolnego to ja teraz zupełnie nie mam ;-) marnuję na archiwizację końskich szkoleniowych płyt DVD, których mam takie multum...
Same PNH to ponad 1 TB a ze wszystkimi innymi materiałami nie wiem, czy się na 2 TB zmieszczę...
Ze zgrozą jednak zauważam, że niektórych płyt nie da się zarchiwizować** i blady strach na mnie padł, co to będzie, jak się one kiedyś popsują i nie da się ich oglądać (dajmy na to na emeryturze, o ile po reformie emerytalnej dożyję emerytury...) Ktoś wie, jak obejść błąd kopiowania?
A tak w ogóle to archiwizujecie/robicie back-up/zgrywacie na dysk swoje DVD, czy tylko ja taka zapobiegliwa??
** bo albo zabezpieczone przed kopiowaniem, albo podniszczone...
czwartek, 31 października 2013
Edukacja, edukacja...
...żeby rok 2013 nie był całkiem końsko stracony (Kazik bardzo skutecznie zarządza moim czasem, konie w odstawce ;-) wzięłam się za teorię. Wieczorami, gdy wzmiankowany Kazik już śpi, ja - na pysk padając - zagnieżdżam się z przenośnym DVD w kuchni i pobieram nauki. A raczej utrwalam posiadaną wiedzę ;-) Zwał jak zwał, grunt że się edukuję ;-)
Obecnie na tapecie Pre-saddle Training (by Kalley K.) z przerwami na bieżące INSIDE ACCESS'y (jakby kto nie był wtajemniczony, to tak się teraz nazywają płytki Savvy Club'owe).
Tak poza tym zrobiłam inwentaryzację (wzrokową, póki co) posiadanych materiałów edukacyjnych i jest tego tyle, że zdecydowanie muszę przyspieszyć z oglądaniem. Bo już za chwileczkę już za momencik kolejna mega-dawka wiedzy...*
* info dla niewtajemniczonych: Mastery Lessons volume 3&4 i Four Savvys Pack (edycja 2013)
Obecnie na tapecie Pre-saddle Training (by Kalley K.) z przerwami na bieżące INSIDE ACCESS'y (jakby kto nie był wtajemniczony, to tak się teraz nazywają płytki Savvy Club'owe).
Tak poza tym zrobiłam inwentaryzację (wzrokową, póki co) posiadanych materiałów edukacyjnych i jest tego tyle, że zdecydowanie muszę przyspieszyć z oglądaniem. Bo już za chwileczkę już za momencik kolejna mega-dawka wiedzy...*
* info dla niewtajemniczonych: Mastery Lessons volume 3&4 i Four Savvys Pack (edycja 2013)
poniedziałek, 7 października 2013
Babie lato, babie lato...
W sobotę krótka wizyta na wsi - spotkanie z Panem Geodetą. Oczywiście przy okazji mały ogląd końskiego dobrostanu ;-)
Dobrostan obrośnięty tłuszczem, puchaty i ogólnie życiowo zadowolony. Wałachi Grube (nieco szczuplejsze*, bo odizolowane na zastodolu od reszty stada) z lekkim bulwersem, podbiegają, gdy kobyły urządzają przebieżki. Grube oczywiście też by chcieli pobieżyć wspólnie.
* szczuplejsze nie oznacza, broń cię Panie Boże, że schudły. Grube nadal, ale na szczęście już nie takie opasłe w brzuchach ;-) Bo poprzednia - oglądana przeze mnie miesiąc temu - opasłość brzuszna Grubych Wałachów była powalająca...
Właśnie... Kobyły... W niwecz obróciły się me chitre i podstępne plany, że Siwe usadzi i utemperuje Białe. Siwe tak się z Białą sprzęgło, że stanowią tandem nierozłączny. Białe na sąsiedni padok zabrać, a już Siwe oczy wypatruje i niby się pasie, acz bardzo w pobliżu i tylko czeka, żeby mogła na nowo z Białą bok w bok się konsumować i od czasu do czasu noski-noski porobić... Na szczęście manier chamskich, jeśli idzie o interakcje z człowiekiem, od Białej nie przejęła ;-)
Białe wzięte na linę - krótko, acz treściwie - na początku było trochę stawiania się, prób uciekania w przeciwną, od wskazanej, stronę, trochę przechodzenia przez opór... ale bardzo szybko dało za wygraną. Wewnętrzny opór, niechęć do człowieka i nastawienie na NIE rzutują jednak, niestety, na jakość wykonywanych ćwiczeń; Biała ma cały czas zacięty wyraz twarzy i odwrotne ustawienie :-(
A tak poza tym to dostosowała się do ogółu i przybrała dość utyty wygląd. Arab z brzuszkiem wygląda śmiesznie :-)))) Zdaje się jednak, że próbuje zadbać o linię, bo urządza małe gonitwy po padokach ;-) W małych gonitwach ochoczo bierze udział Siwka a mała gonitwa wygląda następująco: siedzą sobie konie w nadrzecznych bagnach (Heniu i kobyły zrobili sobie wyłom w pastuchu i otworzyli dostęp do rzeki) pasą się, tuczą, moczą kopyty i brzuchy we wodzie... Nagle Biała wyskakuje po arabsku z bagna, szyjka w łuczek, ogon na plecach i hajda galopem przez kolejne kwatery. Siwe oczywiście zaraz za nią. Ale o galopie to u Siwej mowy nie ma; Siwa wyskakuje wprawdzie z chaszczy ochoczo, ale wali za Białą kłusem. Majestatycznym, rytmicznym, wyciągniętym. I jak tak sobie poobserwowałam, to mi wychodzi, że Siwe to już jest spokojny, zrównoważony koń... W końcu taki, jaki koń być powinien...
Pałeczkę największego dzikusa przejęła teraz na Gawłowie Biała.
Dzikusa lewopółkulowego, dodam. Bo te jej wyskoki z bagna wcale nie wyglądają na wypłochy. Raczej na chęć wygłupu młodzieńczego. I chęci polatania... Wszak Biała ma dopiero 6 lat* ... :-)
* ur. 24.02.2007
A na koniec news całkiem załamujący: Białe tak obrosło w piórka, że z bezczelną miną przestawia Dziadka Heńka!!!! Oto skutki podczepienia się pod Siwą-Alfę... Proszę, jak ją nasze stado utemperowało... SKANDAL ;-)
Dobrostan obrośnięty tłuszczem, puchaty i ogólnie życiowo zadowolony. Wałachi Grube (nieco szczuplejsze*, bo odizolowane na zastodolu od reszty stada) z lekkim bulwersem, podbiegają, gdy kobyły urządzają przebieżki. Grube oczywiście też by chcieli pobieżyć wspólnie.
* szczuplejsze nie oznacza, broń cię Panie Boże, że schudły. Grube nadal, ale na szczęście już nie takie opasłe w brzuchach ;-) Bo poprzednia - oglądana przeze mnie miesiąc temu - opasłość brzuszna Grubych Wałachów była powalająca...
Właśnie... Kobyły... W niwecz obróciły się me chitre i podstępne plany, że Siwe usadzi i utemperuje Białe. Siwe tak się z Białą sprzęgło, że stanowią tandem nierozłączny. Białe na sąsiedni padok zabrać, a już Siwe oczy wypatruje i niby się pasie, acz bardzo w pobliżu i tylko czeka, żeby mogła na nowo z Białą bok w bok się konsumować i od czasu do czasu noski-noski porobić... Na szczęście manier chamskich, jeśli idzie o interakcje z człowiekiem, od Białej nie przejęła ;-)
Białe wzięte na linę - krótko, acz treściwie - na początku było trochę stawiania się, prób uciekania w przeciwną, od wskazanej, stronę, trochę przechodzenia przez opór... ale bardzo szybko dało za wygraną. Wewnętrzny opór, niechęć do człowieka i nastawienie na NIE rzutują jednak, niestety, na jakość wykonywanych ćwiczeń; Biała ma cały czas zacięty wyraz twarzy i odwrotne ustawienie :-(
A tak poza tym to dostosowała się do ogółu i przybrała dość utyty wygląd. Arab z brzuszkiem wygląda śmiesznie :-)))) Zdaje się jednak, że próbuje zadbać o linię, bo urządza małe gonitwy po padokach ;-) W małych gonitwach ochoczo bierze udział Siwka a mała gonitwa wygląda następująco: siedzą sobie konie w nadrzecznych bagnach (Heniu i kobyły zrobili sobie wyłom w pastuchu i otworzyli dostęp do rzeki) pasą się, tuczą, moczą kopyty i brzuchy we wodzie... Nagle Biała wyskakuje po arabsku z bagna, szyjka w łuczek, ogon na plecach i hajda galopem przez kolejne kwatery. Siwe oczywiście zaraz za nią. Ale o galopie to u Siwej mowy nie ma; Siwa wyskakuje wprawdzie z chaszczy ochoczo, ale wali za Białą kłusem. Majestatycznym, rytmicznym, wyciągniętym. I jak tak sobie poobserwowałam, to mi wychodzi, że Siwe to już jest spokojny, zrównoważony koń... W końcu taki, jaki koń być powinien...
Pałeczkę największego dzikusa przejęła teraz na Gawłowie Biała.
Dzikusa lewopółkulowego, dodam. Bo te jej wyskoki z bagna wcale nie wyglądają na wypłochy. Raczej na chęć wygłupu młodzieńczego. I chęci polatania... Wszak Biała ma dopiero 6 lat* ... :-)
* ur. 24.02.2007
A na koniec news całkiem załamujący: Białe tak obrosło w piórka, że z bezczelną miną przestawia Dziadka Heńka!!!! Oto skutki podczepienia się pod Siwą-Alfę... Proszę, jak ją nasze stado utemperowało... SKANDAL ;-)
wtorek, 10 września 2013
Siwa & Biała, Biała & Siwa...
...więc tak: jakieś 2 tygodnie po mojej ostatniej wizycie na wsi Siwe magicznie znalazło się na kwaterze Henia i Białej. Magicznie, bo ogrodzenie nienaruszone, wałachy u siebie a Siwe wręcz przeciwnie ;-) Znaczy, przeskoczyła. Do skoków to ona talent zawsze miała. Tyle, że ostatnio jakoś nieszczególnie się do skakania pali - stara i gruba jest to i się jej nie chce. Ale jak widać, jak musi, to potrafi ;-)
Kobyły mocno zaprzyjaźnione, żadnych obrażeń, zadrapań, nic... Znaczy obyło się bez bójki (jak nic Siwe się starzeje... ;-) Jest miło, ale przy zadawaniu paszy (zwłaszcza treściwej) wyraźnie widać, że Biała zajmuje ostatnią pozycję w nowym 3-osobowym stadku... Oczywiście z chwilą pojawienia się na padoku człowieka Biała próbuje choć jego zdominować, żeby nie być cały czas na szarym końcu w hierarchii...
...żeby jeszcze który z naszych koni byl tak obrzydliwy w obejściu... Niestety, wszyscy nasi do rany przyłóż, więc kontrast w zachowaniu Białej jest tym wyraźniejszy...
Przybywa Siwe...
Różnice w podejściu...
Oj, cofać to się Biała przed człowiekiem nie lubi... ;-)
Biała nauczyła się od Siwej przybiegać na zawołanie - na gwizd piewsza rusza od trawy Siwa, zaraz za nią startuje Biała; o ile ta pierwsza przybiega rytmicznym spokojnym kłusem, druga przylatuje galopem pobrykując, wywijąc głową i machając kończynami w różne, czasem sprzeczne, strony. W myśl zasady: koń może się poruszać w pięciu różnych kierunkach: do przodu, do tyłu, w bok, w górę, w dół... niektóre konie potrafią się poruszać we wszystkich kierunkach równocześnie ;-)
Z innych nowych białych umiejętności mamy: podchodzenie na przywołanie dłonią i zatrzymanie na uniesienie ręki (rąk). Docelowo od ręki nauczymy się cofać. Nauczymy, bo póki co Biała gulgocze i się stawia; owszem, cofa, ale niezbyt finezyjnie i od fazy ręka + czapka ;-)
Ustalamy, kto rozdaje karty w naszym związku ;-)
Pokora - bardzo rzadki stan u Białej ;-)
Kobyły mocno zaprzyjaźnione, żadnych obrażeń, zadrapań, nic... Znaczy obyło się bez bójki (jak nic Siwe się starzeje... ;-) Jest miło, ale przy zadawaniu paszy (zwłaszcza treściwej) wyraźnie widać, że Biała zajmuje ostatnią pozycję w nowym 3-osobowym stadku... Oczywiście z chwilą pojawienia się na padoku człowieka Biała próbuje choć jego zdominować, żeby nie być cały czas na szarym końcu w hierarchii...
...żeby jeszcze który z naszych koni byl tak obrzydliwy w obejściu... Niestety, wszyscy nasi do rany przyłóż, więc kontrast w zachowaniu Białej jest tym wyraźniejszy...
Przybywa Siwe...
Różnice w podejściu...
Oj, cofać to się Biała przed człowiekiem nie lubi... ;-)
Biała nauczyła się od Siwej przybiegać na zawołanie - na gwizd piewsza rusza od trawy Siwa, zaraz za nią startuje Biała; o ile ta pierwsza przybiega rytmicznym spokojnym kłusem, druga przylatuje galopem pobrykując, wywijąc głową i machając kończynami w różne, czasem sprzeczne, strony. W myśl zasady: koń może się poruszać w pięciu różnych kierunkach: do przodu, do tyłu, w bok, w górę, w dół... niektóre konie potrafią się poruszać we wszystkich kierunkach równocześnie ;-)
Ustalamy, kto rozdaje karty w naszym związku ;-)
Pokora - bardzo rzadki stan u Białej ;-)
niedziela, 18 sierpnia 2013
Biała zaczyna zadawać pytania...
Na początek mała zajawka fotograficzna - przyjazd do Gawłowa. Część zdjęć wydobyta z aparatu, powstawiana we właściwe miejsca ;-)
http://ranchobellagracja.blogspot.com/2013/07/ostatnie-spotkanie-z-arabka-spotkanie.html
...a wczoraj (sobota) znów 2 sesje z arabką. Działo się a jak na złość nie było nikogo z aparatem w pobliżu... Byłam tylko ja, coś tam usiłowałam dokumentować, ale mając arabkę na sznurku trudno było równocześnie konwersować z koniem i uwieczniać ;-) Zwłaszcza, że Biała na nowych kopytach pokazała, co arab potrafi :-)
Sesja nr 1 była niezobowiązująca, bo polegała na wzięciu Białej na collar (ustrojstwo w typie old rope halter, które zakładam na szyję na psią modłę) i wysmarowaniu absorbiną. Wysmarowaniu a nie wypsikaniu, bo w butelce resztka tylko na dnie została...
Wcześniej wysmarowani zostali nasi, potem Heniu a na końcu Biała. Na końcu, żeby mogła sobie popatrzeć, jak się powinny konie przy obsłudze przez człowieka zachowywać ;-) Prezentacja wzorowych zachowań była chyba przekonywująca, bo Biała bez zbytnich oporów pozwoliła się złapać, ocollarować i wysmarować. Na collar musiałyśmy się jednak chwilę poodczulać, bo tak po prostu przełożyć się go przez głowę nie dało - Biała robiła białe oko, oddalała ucho i zaczęła udawać żyrafę ;-)
Sesja nr 2 za to była obfitująca w wydarzenia. Przede wszystkim przyniosłam na padok siodło. Biała pozornie nie zwróciła na nie uwagi, gdy układałam je na kostce przeszkodowej. Strzygła sobie spokojnie trawę w pobliżu, nie zaszczycając siodła spojrzeniem... Heniu przyszedł do siodła od razu, zerknął, niuchnął...
Pozorna nieuwaga arabki została dość szybko zdemaskowana; wystarczyło, że zrobiłam w jej stronę parę kroków, ta wystartowała z miejsca takim galopem, że tylko się zakotłowało... Wystartowała oczywiście w przeciwnym kierunku, niż moja osoba ;-) Zbyt długiego dystansu ucieczki to ona jednak nie ma (a niby arab ;-) doleciała do końca kwatery, zrobiła zwrot i bystrze na mnie spojrzała. Sytuacja powtórzyła się parę razy (ja w jej stronę casual, żadnego tam focusowania uwagi, nastawienie o, słupek się w płocie obluzował ;-) a ta za każdym razem chodu, bystra jaka... Raz nawet małą zmyłkę zrobiła - już, już podeszłam na metr, Biała głowę opuściła i stoi spokojnie przy drągach, ja bokiem, żeby presję obniżyć, rękę wyciągam do powąchania... a ta nagle sruuuu! i dzida wściekłym galopem z ogonem na plecach :-)))
Ogólnie to nawet się nieźle ubawiłam a i Biała nie wyglądała na szczególnie niezadowoloną ;-)
Trochę pobiegała, po-prezentowała swoje arabskie wdzięki, po czym dała sobie spokojnie kantar założyć :-) Ponieważ jednak nadal emanowała energią, pobawiłyśmy się energicznie w kłusie - na tapetę poszedł głównie opadający liść. Trawa trochę fruwała wokół przy zmianach kierunku i tyle. Nie było prób wyrywania liny czy szczurzenia się... Nawet nie próbowała się wspinać, choć głowę czasem do góry poderwała... Spodziewałam się większych ekscesów przy tym ćwiczeniu ;-)
Przemierzyłyśmy padok ze 3 razy, po czym arabka zaczęła parskać, głowę obniżać... Znaczy, po zawodach ;-) Przy siodle zrobiłyśmy postój-odpoczynek. Arabka stała i stała, ale żeby się zainteresowała tym, co przed nią leży - mowy nie było! Całkiem jak kiedyś Huc - nic nie widzę, nic nie słyszę, rób, co musisz...
Trochę pospacerowałyśmy, poćwiczyłyśmy w stępie i wróciłyśmy do kostki. I znowu nic. Podniosłam siodło, podetknęłam pod nos... Biała musnęła je od niechcenia... Dziwna ona jakaś, nasi nie przepuścili by takiej okazji ;-)
Nie to nie. Użyłam więc siodła klasycznie, czyli Białą osiodłałam ;-) Przy siodłaniu żadnych sprzeciwów, oporów. No dobra, głowa trochę wysoko, ale póki co, to u arabki norma, niestety... Posymulowałam trochę z popręgiem (zaciskanie-luzowanie) - zachowanie bez zmian...
Z ciekawostek: osiodłana Biała wprawiona w ruch od razu się zmuliła i przybrała west-ramę... NO, NO, NO... Nawet w kłusie głowa pozostawała dość nisko (ale nieco wyżej niż w stępie ;-) NO, NO, NO, powtórzę... ;-)
Potem było rozsiodłanie (dopiero wtedy nastąpiło pierwsze obwąchanie siodła), trochę luźnych spacerów, odpoczynek w cieniu pod wiatą (Biała wyraźnie sugerowała tam idziemy, tam idziemy...!)
Potem znów siodłanie i zabawa z beczkami - tutaj głównie przeciskanie w obie strony (przy przeciskaniu 2 momenty utraty pewności siebie: w momencie wysyłania oraz w okolicach strefy 3., co objawiało się tym, że arabka najpierw ociągała się z rozpoczęciem ćwiczenia a następnie, gdy już w miarę spokojnie zaczęła, próbowała mieć squeeze jak najszybciej za sobą). Podczas odpoczynku przy beczkach - potężne ziewanie :-)
Na koniec jeszcze symulacje przygotowujące do wsiadania. Tutaj trochę pracy przed nami, bo Biała bardzo wyraźnie się spina, gdy podejrzewa, że będzie dosiadana... Tak a propos tematu dosiadania: znalazłyśmy z Bebo filmiki Białej ze Służewca... NO, NO, NO* ;-) Wystarczyło jednak, że postałam chwilę oparta o jej bok z ręką przewieszoną przez siodło, by arabka odwróciła do mnie głowę wyraźnie zaciekawiona... Przy powtórzeniu z prawej, jeszcze szybciej zostałam zapytana, o co właściwie mi chodzi...?
...czyli przestaję, zdaje się, być przezroczysta, zaczynamy konwersować :-) A po rozsiodłaniu - kolejna seria potężnego ziewania...
Zdaje się, że zmierzamy w dobrym kierunku :-)
* to NO, NO, NO ma zupełnie inny wydźwięk, niż tamto wcześniejsze NO, NO, NO ;-)
http://ranchobellagracja.blogspot.com/2013/07/ostatnie-spotkanie-z-arabka-spotkanie.html
...a wczoraj (sobota) znów 2 sesje z arabką. Działo się a jak na złość nie było nikogo z aparatem w pobliżu... Byłam tylko ja, coś tam usiłowałam dokumentować, ale mając arabkę na sznurku trudno było równocześnie konwersować z koniem i uwieczniać ;-) Zwłaszcza, że Biała na nowych kopytach pokazała, co arab potrafi :-)
Sesja nr 1 była niezobowiązująca, bo polegała na wzięciu Białej na collar (ustrojstwo w typie old rope halter, które zakładam na szyję na psią modłę) i wysmarowaniu absorbiną. Wysmarowaniu a nie wypsikaniu, bo w butelce resztka tylko na dnie została...
Wcześniej wysmarowani zostali nasi, potem Heniu a na końcu Biała. Na końcu, żeby mogła sobie popatrzeć, jak się powinny konie przy obsłudze przez człowieka zachowywać ;-) Prezentacja wzorowych zachowań była chyba przekonywująca, bo Biała bez zbytnich oporów pozwoliła się złapać, ocollarować i wysmarować. Na collar musiałyśmy się jednak chwilę poodczulać, bo tak po prostu przełożyć się go przez głowę nie dało - Biała robiła białe oko, oddalała ucho i zaczęła udawać żyrafę ;-)
Sesja nr 2 za to była obfitująca w wydarzenia. Przede wszystkim przyniosłam na padok siodło. Biała pozornie nie zwróciła na nie uwagi, gdy układałam je na kostce przeszkodowej. Strzygła sobie spokojnie trawę w pobliżu, nie zaszczycając siodła spojrzeniem... Heniu przyszedł do siodła od razu, zerknął, niuchnął...
Pozorna nieuwaga arabki została dość szybko zdemaskowana; wystarczyło, że zrobiłam w jej stronę parę kroków, ta wystartowała z miejsca takim galopem, że tylko się zakotłowało... Wystartowała oczywiście w przeciwnym kierunku, niż moja osoba ;-) Zbyt długiego dystansu ucieczki to ona jednak nie ma (a niby arab ;-) doleciała do końca kwatery, zrobiła zwrot i bystrze na mnie spojrzała. Sytuacja powtórzyła się parę razy (ja w jej stronę casual, żadnego tam focusowania uwagi, nastawienie o, słupek się w płocie obluzował ;-) a ta za każdym razem chodu, bystra jaka... Raz nawet małą zmyłkę zrobiła - już, już podeszłam na metr, Biała głowę opuściła i stoi spokojnie przy drągach, ja bokiem, żeby presję obniżyć, rękę wyciągam do powąchania... a ta nagle sruuuu! i dzida wściekłym galopem z ogonem na plecach :-)))
Ogólnie to nawet się nieźle ubawiłam a i Biała nie wyglądała na szczególnie niezadowoloną ;-)
Trochę pobiegała, po-prezentowała swoje arabskie wdzięki, po czym dała sobie spokojnie kantar założyć :-) Ponieważ jednak nadal emanowała energią, pobawiłyśmy się energicznie w kłusie - na tapetę poszedł głównie opadający liść. Trawa trochę fruwała wokół przy zmianach kierunku i tyle. Nie było prób wyrywania liny czy szczurzenia się... Nawet nie próbowała się wspinać, choć głowę czasem do góry poderwała... Spodziewałam się większych ekscesów przy tym ćwiczeniu ;-)
Przemierzyłyśmy padok ze 3 razy, po czym arabka zaczęła parskać, głowę obniżać... Znaczy, po zawodach ;-) Przy siodle zrobiłyśmy postój-odpoczynek. Arabka stała i stała, ale żeby się zainteresowała tym, co przed nią leży - mowy nie było! Całkiem jak kiedyś Huc - nic nie widzę, nic nie słyszę, rób, co musisz...
Trochę pospacerowałyśmy, poćwiczyłyśmy w stępie i wróciłyśmy do kostki. I znowu nic. Podniosłam siodło, podetknęłam pod nos... Biała musnęła je od niechcenia... Dziwna ona jakaś, nasi nie przepuścili by takiej okazji ;-)
Nie to nie. Użyłam więc siodła klasycznie, czyli Białą osiodłałam ;-) Przy siodłaniu żadnych sprzeciwów, oporów. No dobra, głowa trochę wysoko, ale póki co, to u arabki norma, niestety... Posymulowałam trochę z popręgiem (zaciskanie-luzowanie) - zachowanie bez zmian...
Z ciekawostek: osiodłana Biała wprawiona w ruch od razu się zmuliła i przybrała west-ramę... NO, NO, NO... Nawet w kłusie głowa pozostawała dość nisko (ale nieco wyżej niż w stępie ;-) NO, NO, NO, powtórzę... ;-)
Potem było rozsiodłanie (dopiero wtedy nastąpiło pierwsze obwąchanie siodła), trochę luźnych spacerów, odpoczynek w cieniu pod wiatą (Biała wyraźnie sugerowała tam idziemy, tam idziemy...!)
Potem znów siodłanie i zabawa z beczkami - tutaj głównie przeciskanie w obie strony (przy przeciskaniu 2 momenty utraty pewności siebie: w momencie wysyłania oraz w okolicach strefy 3., co objawiało się tym, że arabka najpierw ociągała się z rozpoczęciem ćwiczenia a następnie, gdy już w miarę spokojnie zaczęła, próbowała mieć squeeze jak najszybciej za sobą). Podczas odpoczynku przy beczkach - potężne ziewanie :-)
Na koniec jeszcze symulacje przygotowujące do wsiadania. Tutaj trochę pracy przed nami, bo Biała bardzo wyraźnie się spina, gdy podejrzewa, że będzie dosiadana... Tak a propos tematu dosiadania: znalazłyśmy z Bebo filmiki Białej ze Służewca... NO, NO, NO* ;-) Wystarczyło jednak, że postałam chwilę oparta o jej bok z ręką przewieszoną przez siodło, by arabka odwróciła do mnie głowę wyraźnie zaciekawiona... Przy powtórzeniu z prawej, jeszcze szybciej zostałam zapytana, o co właściwie mi chodzi...?
...czyli przestaję, zdaje się, być przezroczysta, zaczynamy konwersować :-) A po rozsiodłaniu - kolejna seria potężnego ziewania...
Zdaje się, że zmierzamy w dobrym kierunku :-)
* to NO, NO, NO ma zupełnie inny wydźwięk, niż tamto wcześniejsze NO, NO, NO ;-)
czwartek, 15 sierpnia 2013
Rozmowa "po arabsku"
Dzień bardzo pracowity. Dla Białej. Dwie sesje treningowe oraz werkowanie. Tak się arabką zajmowałam, że naszych nawet absorbiną wypsikać nie zdążyłam... Biała i Heniu się tylko załapali...
Poznikały jusznice, pojawiły się za to roje klasycznych czarnych błyszcząco-dupnych much oblepiających końskie głowy, włażących do oczu... Jest jednak nadzieja, że niebawem jesień i muchi szlag trafi...
...żeby Biała była zadowolona z mojego pojawiania się na wsi, to nie powiem... Nasi przydylali od razu, były chrumki, napraszanie się, przymilanie; Siwe muskało mnie pyszczkiem po włosach, Fisiu próbował ją odsuwać i ładować się na pierwszy plan...
Jednym słowem sielanka i marzenia każdego koniarza, takie zwierzaki mieć...
Huc jak zwykle pierwszy mnie dostrzegł...
...ale to Siwa-Alfa rzuca zazwyczaj hasło idziemy! :-)
Żeby sprawić im przyjemność, otworzyłam im na parę godzin ostatnią kwaterę z dostępem do rzeki... Po prawdzie, nie powinnam, bo zapasienie naszych jest zawstydzające... I niby od czego??? Od dwóch tygodni mieszkają na zastodolu, gdzie trawa symboliczna... Siano reglamentowane oraz trochę owoców i warzyw... A proszę, jak wyglądają, Beczuły Jedne...!!
...Stada nadal rozdzielone, poszłam potem do Henia, ten też od razu do mnie witać się i pokazywać, że muchy; Biała za nim. Żwawo i energicznie ku mnie, ale im bliżej mnie, tym jej mina stawała się coraz szpetniejsza... W odległości około-metra uszy były już tak płasko, jakby ich w ogóle nie było....
Była więc od razu na dzień dobry mała dyskusja w temacie kolejności dziobania, która dała Białej do myślenia, bo zaraz zaczęło się żucie i łaskawe pozwolenie na pogłaskanie łopatki ;-)
Powitanie...
... a im bliżej, tym serdeczniej... ;-)
Biała przytyła, zrobiła sobie z grzywki dreda (rzepy) i, zdaje się, nieco zdominowała Henia. Nie żeby jakoś przesadnie, ale zauważyłam, że po rzuceniu koniom świeżego zielska, Biała przyszła od razu a Henio został nieco z tyłu nie kwapiąc się zbytnio do podejścia... Ale jak podzieliłam strawę na 2 kupki i jedną mu podrzuciłam, od razu przystąpił do konsumpcji. Takie małe spostrzeżenie ;-)
...Wymyśliłam, że wypadałoby przywrócić stary ład, czyli dać Siwą-Alfę do Henia (a tym samym i do Białej), ale póki co są to plany. Nie powinno być większej rozpierduchy, bo Biała wyraźnie lgnie do Siwej przez ogrodzenie; chrumka, nawołuje, oczy wypatruje... Czasem nawet noski-noski zrobią i Siwe jakoś szczególnie się do bitki nie wyrywa... Mam nadzieję, że nie oznacza to oddania palmy pierwszeństwa w stadzie Nowej ;-)
Sesja treningowa nr 1
Zakładanie kantarka poszło nadzwyczaj szybko, bo z marszu niemalże. Jak już Biała dojdzie do wniosku, że unikologia nie jest dobrym pomysłem, bo kosztuje konia sporo wysiłku i powoduje niewygodę, sama wkłada nos w sznurki; pracujemy jednak nad trzymaniem głowy w niskim ustawieniu przez cały czas a nie tylko w momencie wkładania w sznurki nosa ;-) Widać już pierwsze zaczątki possitive reflex w tej dziedzinie: głowa idzie w dół i w moją stronę, gdy stoję przy zakładaniu kantara w strefie 3 :-)
Jak się już Białej założy kantar (lub chociaż położy linę na szyi) zaczyna się z niej robić pozornie w miarę normalny koń.
Zaraz po założeniu kantarka Biała zainteresowała się stojącą obok wiaty butelką czarnej absorbiny, podeszła i bez zachęty dotknęła ją nosem. Znaczy touch it mamy opanowane bez żmudnej nauki, jak to było w przypadku Siwej, zanim jej się wdrukowało na amen, że wszystko, co nowe najpierw oglądamy, badamy, dotykamy a dopiero potem podejmujemy decyzję wiać, czy nie wiać (...wianie się jeszcze nie zdarzyło; po dotknięciu, Siwe nawet jeśli pozostaje czujne i sceptyczne, czeka na dalsze wskazówki z mojej strony...)
...uznałam, że z Białą nie ma co klasycznie, zgodnie z instrukcją game number one, game number two, game number tree... tylko od razu naturalnie na głęboką wodę. Były więc od razu początki stick to me, travelling circling game, zmiany kierunku podczas okrążania, synchronizacja w stępie z nagłymi zatrzymaniami i cofaniami, cofanie ze strefy 3 i różne inne drobne rzeczy, które wyszły w trakcie...
Spostrzeżenia:
- na początku byłam dla Białej nieco przezroczysta; znaczy ja sobie, Biała sobie. Dość szybko jednak uznała, że wypada zwracać na mnie baczniejszą uwagę ;-)
- zdecydowana preferencja, jeśli chodzi o patrzenie na człowieka lewym okiem; są więc manipulacje, jak tu człowieka przechytrzyć, gdy się upiera przy oku prawym...
- ruch w prawo zdecydowanie gorszy (zapewne pokłosie owego ulubionego oka lewego ;-) widać to szczególnie podczas okrążania i zmianach kierunku z lewej na prawą - są małe sprzeciwy, próba uciekania w cofanie, ale w porównaniu z tym, co kiedyś wyczyniał Huc, jest to wielkie nic;-)
- ogólna niechęć do ruchu; Biała gaśnie na kole - maksymalnie udało się jej przekłusować 1,5 okrążenia bez korekty (w wersji klasyczne circling game, tzn. bez mojego obracania się). Przy silniejszym odesłaniu jest trzepnięcie głową, foule galopu, szybszy kłus z fazą zawieszenia (ma ruch, skubana!), ale po chwili jest przejście do stępa... Nie upierałam się, jeszcze się Biała don't change gait, don't change direction nauczy ;-) Tak na marginesie podejrzewam, że problem może być związany z fa-tal-ny-mi kopytami...
- psikanie sprayem (absorbiną) nie stanowi dla Białej większego problemu, ale nie, żeby była zrelaksowana przy tej czynności...
- tendencja do koszmarnie wysokiego ustawienia; przebudowane mięśnie oporu (spód szyi), odwrotny grzbiet... Powód widoczny jak na dłoni: złe emocje (nie lubi, nie szanuje, nie ufa, boi się ludzi...)
- człowiek w strefie 3. - a zwłaszcza ułożenie liny na kłębie i ustawienie się jak do wsiadania - momentalne spięcie, głowa w górę, grzbiet odwrotny...
- sygnał do relaksu wywołuje agresję - hmmm, czy Biała rozumie po końsku? ...bo jak parsknie się do naszych, zaraz się rozluźniaja i często odparskują. Biała parsknęła, ja jej odparsknęłam a ona uszy płasko i wąż głową w moim kierunku... I weź tu z taką gadaj, jak ona nawet własnego języka nie rozpoznaje ;-)
Sesja treningowa nr 2
...zanim nastąpiła, przywlokłam na plac beczki, żeby włączyć do gry pierwsze obiekty. Oraz przywołałam fotografa, żeby udokumentować nasze z Białą wyczyny ;-)
Werkowanie
W tej dziedzinie - kto by się spodziewał - Biała okazała się koniem niemal idealnym. Z. zwerkował, póki co, przody, które wołały o pomstę do nieba. Pazur skrócony o kilka centymetrów (!), wyłożone ściany&kąty wsporowe przycięte, podeszwa oczyszczona z martwego i wypukłości...
Podczas werkowania arabka stała drzemiąc, linę trzymałam jedynie pro forma; od czasu do czasu wyłaził jednak z Białej jakiś demon przeszłości, bo kładła uszy, robiła bardzo szpetną minę w kierunku pleców Z., po czym znów zapadała w drzemkę...
Problem pojawił się przy wyciąganiu nogi do przodu; Biała lekko spanikowała i wykonała mały odsadzający odskok; wyglądało to na połączenie prawej półkuli z niedogodnością natury fizycznej, ale po kilku powtórzeniach spokojnie trzymała wyprostowaną nogę...
Pierwsze kroki na nowych kopytach wykonała arabka nieco pokracznie, ale już za chwilę spacerowała od piętki :-)
Poznikały jusznice, pojawiły się za to roje klasycznych czarnych błyszcząco-dupnych much oblepiających końskie głowy, włażących do oczu... Jest jednak nadzieja, że niebawem jesień i muchi szlag trafi...
...żeby Biała była zadowolona z mojego pojawiania się na wsi, to nie powiem... Nasi przydylali od razu, były chrumki, napraszanie się, przymilanie; Siwe muskało mnie pyszczkiem po włosach, Fisiu próbował ją odsuwać i ładować się na pierwszy plan...
Jednym słowem sielanka i marzenia każdego koniarza, takie zwierzaki mieć...
Huc jak zwykle pierwszy mnie dostrzegł...
...ale to Siwa-Alfa rzuca zazwyczaj hasło idziemy! :-)
Żeby sprawić im przyjemność, otworzyłam im na parę godzin ostatnią kwaterę z dostępem do rzeki... Po prawdzie, nie powinnam, bo zapasienie naszych jest zawstydzające... I niby od czego??? Od dwóch tygodni mieszkają na zastodolu, gdzie trawa symboliczna... Siano reglamentowane oraz trochę owoców i warzyw... A proszę, jak wyglądają, Beczuły Jedne...!!
...Stada nadal rozdzielone, poszłam potem do Henia, ten też od razu do mnie witać się i pokazywać, że muchy; Biała za nim. Żwawo i energicznie ku mnie, ale im bliżej mnie, tym jej mina stawała się coraz szpetniejsza... W odległości około-metra uszy były już tak płasko, jakby ich w ogóle nie było....
Była więc od razu na dzień dobry mała dyskusja w temacie kolejności dziobania, która dała Białej do myślenia, bo zaraz zaczęło się żucie i łaskawe pozwolenie na pogłaskanie łopatki ;-)
Powitanie...
... a im bliżej, tym serdeczniej... ;-)
Biała przytyła, zrobiła sobie z grzywki dreda (rzepy) i, zdaje się, nieco zdominowała Henia. Nie żeby jakoś przesadnie, ale zauważyłam, że po rzuceniu koniom świeżego zielska, Biała przyszła od razu a Henio został nieco z tyłu nie kwapiąc się zbytnio do podejścia... Ale jak podzieliłam strawę na 2 kupki i jedną mu podrzuciłam, od razu przystąpił do konsumpcji. Takie małe spostrzeżenie ;-)
...Wymyśliłam, że wypadałoby przywrócić stary ład, czyli dać Siwą-Alfę do Henia (a tym samym i do Białej), ale póki co są to plany. Nie powinno być większej rozpierduchy, bo Biała wyraźnie lgnie do Siwej przez ogrodzenie; chrumka, nawołuje, oczy wypatruje... Czasem nawet noski-noski zrobią i Siwe jakoś szczególnie się do bitki nie wyrywa... Mam nadzieję, że nie oznacza to oddania palmy pierwszeństwa w stadzie Nowej ;-)
Sesja treningowa nr 1
Zakładanie kantarka poszło nadzwyczaj szybko, bo z marszu niemalże. Jak już Biała dojdzie do wniosku, że unikologia nie jest dobrym pomysłem, bo kosztuje konia sporo wysiłku i powoduje niewygodę, sama wkłada nos w sznurki; pracujemy jednak nad trzymaniem głowy w niskim ustawieniu przez cały czas a nie tylko w momencie wkładania w sznurki nosa ;-) Widać już pierwsze zaczątki possitive reflex w tej dziedzinie: głowa idzie w dół i w moją stronę, gdy stoję przy zakładaniu kantara w strefie 3 :-)
Jak się już Białej założy kantar (lub chociaż położy linę na szyi) zaczyna się z niej robić pozornie w miarę normalny koń.
Zaraz po założeniu kantarka Biała zainteresowała się stojącą obok wiaty butelką czarnej absorbiny, podeszła i bez zachęty dotknęła ją nosem. Znaczy touch it mamy opanowane bez żmudnej nauki, jak to było w przypadku Siwej, zanim jej się wdrukowało na amen, że wszystko, co nowe najpierw oglądamy, badamy, dotykamy a dopiero potem podejmujemy decyzję wiać, czy nie wiać (...wianie się jeszcze nie zdarzyło; po dotknięciu, Siwe nawet jeśli pozostaje czujne i sceptyczne, czeka na dalsze wskazówki z mojej strony...)
...uznałam, że z Białą nie ma co klasycznie, zgodnie z instrukcją game number one, game number two, game number tree... tylko od razu naturalnie na głęboką wodę. Były więc od razu początki stick to me, travelling circling game, zmiany kierunku podczas okrążania, synchronizacja w stępie z nagłymi zatrzymaniami i cofaniami, cofanie ze strefy 3 i różne inne drobne rzeczy, które wyszły w trakcie...
Spostrzeżenia:
- na początku byłam dla Białej nieco przezroczysta; znaczy ja sobie, Biała sobie. Dość szybko jednak uznała, że wypada zwracać na mnie baczniejszą uwagę ;-)
- zdecydowana preferencja, jeśli chodzi o patrzenie na człowieka lewym okiem; są więc manipulacje, jak tu człowieka przechytrzyć, gdy się upiera przy oku prawym...
- ruch w prawo zdecydowanie gorszy (zapewne pokłosie owego ulubionego oka lewego ;-) widać to szczególnie podczas okrążania i zmianach kierunku z lewej na prawą - są małe sprzeciwy, próba uciekania w cofanie, ale w porównaniu z tym, co kiedyś wyczyniał Huc, jest to wielkie nic;-)
- ogólna niechęć do ruchu; Biała gaśnie na kole - maksymalnie udało się jej przekłusować 1,5 okrążenia bez korekty (w wersji klasyczne circling game, tzn. bez mojego obracania się). Przy silniejszym odesłaniu jest trzepnięcie głową, foule galopu, szybszy kłus z fazą zawieszenia (ma ruch, skubana!), ale po chwili jest przejście do stępa... Nie upierałam się, jeszcze się Biała don't change gait, don't change direction nauczy ;-) Tak na marginesie podejrzewam, że problem może być związany z fa-tal-ny-mi kopytami...
- psikanie sprayem (absorbiną) nie stanowi dla Białej większego problemu, ale nie, żeby była zrelaksowana przy tej czynności...
- tendencja do koszmarnie wysokiego ustawienia; przebudowane mięśnie oporu (spód szyi), odwrotny grzbiet... Powód widoczny jak na dłoni: złe emocje (nie lubi, nie szanuje, nie ufa, boi się ludzi...)
- człowiek w strefie 3. - a zwłaszcza ułożenie liny na kłębie i ustawienie się jak do wsiadania - momentalne spięcie, głowa w górę, grzbiet odwrotny...
- sygnał do relaksu wywołuje agresję - hmmm, czy Biała rozumie po końsku? ...bo jak parsknie się do naszych, zaraz się rozluźniaja i często odparskują. Biała parsknęła, ja jej odparsknęłam a ona uszy płasko i wąż głową w moim kierunku... I weź tu z taką gadaj, jak ona nawet własnego języka nie rozpoznaje ;-)
Sesja treningowa nr 2
...zanim nastąpiła, przywlokłam na plac beczki, żeby włączyć do gry pierwsze obiekty. Oraz przywołałam fotografa, żeby udokumentować nasze z Białą wyczyny ;-)
Werkowanie
W tej dziedzinie - kto by się spodziewał - Biała okazała się koniem niemal idealnym. Z. zwerkował, póki co, przody, które wołały o pomstę do nieba. Pazur skrócony o kilka centymetrów (!), wyłożone ściany&kąty wsporowe przycięte, podeszwa oczyszczona z martwego i wypukłości...
Podczas werkowania arabka stała drzemiąc, linę trzymałam jedynie pro forma; od czasu do czasu wyłaził jednak z Białej jakiś demon przeszłości, bo kładła uszy, robiła bardzo szpetną minę w kierunku pleców Z., po czym znów zapadała w drzemkę...
Problem pojawił się przy wyciąganiu nogi do przodu; Biała lekko spanikowała i wykonała mały odsadzający odskok; wyglądało to na połączenie prawej półkuli z niedogodnością natury fizycznej, ale po kilku powtórzeniach spokojnie trzymała wyprostowaną nogę...
Pierwsze kroki na nowych kopytach wykonała arabka nieco pokracznie, ale już za chwilę spacerowała od piętki :-)
Na koniec zdjęcie kantarka i..., ponieważ Biała nie kwapiła się do odejścia, króciutka sesja na wolności. I tutaj nota celująca, proszę Państwa :-))) Żeby nie powiedzieć, nieco mnie zatkało... Ale, jak to mówią, don't assume ;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)