Na początek mała zajawka fotograficzna - przyjazd do Gawłowa. Część zdjęć wydobyta z aparatu, powstawiana we właściwe miejsca ;-)
http://ranchobellagracja.blogspot.com/2013/07/ostatnie-spotkanie-z-arabka-spotkanie.html
...a wczoraj (sobota) znów 2 sesje z arabką. Działo się a jak na złość nie było nikogo z aparatem w pobliżu... Byłam tylko ja, coś tam usiłowałam dokumentować, ale mając arabkę na sznurku trudno było równocześnie konwersować z koniem i uwieczniać ;-) Zwłaszcza, że Biała na nowych kopytach pokazała, co arab potrafi :-)
Sesja nr 1 była niezobowiązująca, bo polegała na wzięciu Białej na collar (ustrojstwo w typie old rope halter, które zakładam na szyję na psią modłę) i wysmarowaniu absorbiną. Wysmarowaniu a nie wypsikaniu, bo w butelce resztka tylko na dnie została...
Wcześniej wysmarowani zostali nasi, potem Heniu a na końcu Biała. Na końcu, żeby mogła sobie popatrzeć, jak się powinny konie przy obsłudze przez człowieka zachowywać ;-) Prezentacja wzorowych zachowań była chyba przekonywująca, bo Biała bez zbytnich oporów pozwoliła się złapać, ocollarować i wysmarować. Na collar musiałyśmy się jednak chwilę poodczulać, bo tak po prostu przełożyć się go przez głowę nie dało - Biała robiła białe oko, oddalała ucho i zaczęła udawać żyrafę ;-)
Sesja nr 2 za to była obfitująca w wydarzenia. Przede wszystkim przyniosłam na padok siodło. Biała pozornie nie zwróciła na nie uwagi, gdy układałam je na kostce przeszkodowej. Strzygła sobie spokojnie trawę w pobliżu, nie zaszczycając siodła spojrzeniem... Heniu przyszedł do siodła od razu, zerknął, niuchnął...
Pozorna nieuwaga arabki została dość szybko zdemaskowana; wystarczyło, że zrobiłam w jej stronę parę kroków, ta wystartowała z miejsca takim galopem, że tylko się zakotłowało... Wystartowała oczywiście w przeciwnym kierunku, niż moja osoba ;-) Zbyt długiego dystansu ucieczki to ona jednak nie ma (a niby arab ;-) doleciała do końca kwatery, zrobiła zwrot i bystrze na mnie spojrzała. Sytuacja powtórzyła się parę razy (ja w jej stronę casual, żadnego tam focusowania uwagi, nastawienie o, słupek się w płocie obluzował ;-) a ta za każdym razem chodu, bystra jaka... Raz nawet małą zmyłkę zrobiła - już, już podeszłam na metr, Biała głowę opuściła i stoi spokojnie przy drągach, ja bokiem, żeby presję obniżyć, rękę wyciągam do powąchania... a ta nagle sruuuu! i dzida wściekłym galopem z ogonem na plecach :-)))
Ogólnie to nawet się nieźle ubawiłam a i Biała nie wyglądała na szczególnie niezadowoloną ;-)
Trochę pobiegała, po-prezentowała swoje arabskie wdzięki, po czym dała sobie spokojnie kantar założyć :-) Ponieważ jednak nadal emanowała energią, pobawiłyśmy się energicznie w kłusie - na tapetę poszedł głównie opadający liść. Trawa trochę fruwała wokół przy zmianach kierunku i tyle. Nie było prób wyrywania liny czy szczurzenia się... Nawet nie próbowała się wspinać, choć głowę czasem do góry poderwała... Spodziewałam się większych ekscesów przy tym ćwiczeniu ;-)
Przemierzyłyśmy padok ze 3 razy, po czym arabka zaczęła parskać, głowę obniżać... Znaczy, po zawodach ;-) Przy siodle zrobiłyśmy postój-odpoczynek. Arabka stała i stała, ale żeby się zainteresowała tym, co przed nią leży - mowy nie było! Całkiem jak kiedyś Huc - nic nie widzę, nic nie słyszę, rób, co musisz...
Trochę pospacerowałyśmy, poćwiczyłyśmy w stępie i wróciłyśmy do kostki. I znowu nic. Podniosłam siodło, podetknęłam pod nos... Biała musnęła je od niechcenia... Dziwna ona jakaś, nasi nie przepuścili by takiej okazji ;-)
Nie to nie. Użyłam więc siodła klasycznie, czyli Białą osiodłałam ;-) Przy siodłaniu żadnych sprzeciwów, oporów. No dobra, głowa trochę wysoko, ale póki co, to u arabki norma, niestety... Posymulowałam trochę z popręgiem (zaciskanie-luzowanie) - zachowanie bez zmian...
Z ciekawostek: osiodłana Biała wprawiona w ruch od razu się zmuliła i przybrała west-ramę... NO, NO, NO... Nawet w kłusie głowa pozostawała dość nisko (ale nieco wyżej niż w stępie ;-) NO, NO, NO, powtórzę... ;-)
Potem było rozsiodłanie (dopiero wtedy nastąpiło pierwsze obwąchanie siodła), trochę luźnych spacerów, odpoczynek w cieniu pod wiatą (Biała wyraźnie sugerowała tam idziemy, tam idziemy...!)
Potem znów siodłanie i zabawa z beczkami - tutaj głównie przeciskanie w obie strony (przy przeciskaniu 2 momenty utraty pewności siebie: w momencie wysyłania oraz w okolicach strefy 3., co objawiało się tym, że arabka najpierw ociągała się z rozpoczęciem ćwiczenia a następnie, gdy już w miarę spokojnie zaczęła, próbowała mieć squeeze jak najszybciej za sobą). Podczas odpoczynku przy beczkach - potężne ziewanie :-)
Na koniec jeszcze symulacje przygotowujące do wsiadania. Tutaj trochę pracy przed nami, bo Biała bardzo wyraźnie się spina, gdy podejrzewa, że będzie dosiadana... Tak a propos tematu dosiadania: znalazłyśmy z Bebo filmiki Białej ze Służewca... NO, NO, NO* ;-) Wystarczyło jednak, że postałam chwilę oparta o jej bok z ręką przewieszoną przez siodło, by arabka odwróciła do mnie głowę wyraźnie zaciekawiona... Przy powtórzeniu z prawej, jeszcze szybciej zostałam zapytana, o co właściwie mi chodzi...?
...czyli przestaję, zdaje się, być przezroczysta, zaczynamy konwersować :-) A po rozsiodłaniu - kolejna seria potężnego ziewania...
Zdaje się, że zmierzamy w dobrym kierunku :-)
* to NO, NO, NO ma zupełnie inny wydźwięk, niż tamto wcześniejsze NO, NO, NO ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz