...bo właściwie pisać mi się nie bardzo chce... A poza tym nic szczególnego się nie dzieje... No może wart odnotowania jest fakt, że po kilku latach snucia marzeń, że fajnie byłoby, gdyby tak... stałam się posiadaczem małego przenośnego DVD... Cena była tak niska, że nie mogłam się powstrzymać (ech, pamiętam, czasy gdy toto kosztowało 1.000 zł.), aczkolwiek z pewnym niepokojem sprawdzałam, czy to aby nie atrapa ;-) Otóż i nie. Działa rewelacyjnie i, co najważniejsze, czyta wszelakie moje końskie płytki. Nawet te, które nijak nie chciały na niczym chodzić :-)
I tu przechodzę do meritum: będę się teraz końsko dokształcać po PKS-ach, w których spędzam sporo czasu. Na drzemaniu głównie ;-) A doba, niestety, za krótka i edukacyjnie coś ostatnio podupadłam ;-)
Narybek bywa na koniach regularnie, ów około 10-letni okazał się 12-letnim, tyle że wzrostowo małym ;-) Wygląda, jakby miał pewną zdolność do koni (jeszcze nie zaryzykuję określenia talent ;-) i być może niebawem będę miała jeździeckiego towarzysza. Skończy się samotne nudzenie się na Siwce ;-)
Jazdy na Siwce bez zmian - uprawiamy stępo-kłusy na snaffle, szlifujemy działanie wodzy direct. Siwe pysk już uspokoiło, nie sprzeciwia się, nie kombinuje. Powolutku czynimy postępy :-) Niebawem zaczniemy jakieś pre-trailowe ćwiczonka na naszej arence :-)
A od Pana Podkowy przyszły dziś suplementy na kopyta. Ciekawe, czy efekty stosowania będą zauważalne...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz