Hucyk wczoraj o mało nie ubił Fisia...!
Panowie wykazują lekkie wiosenne ożywienie (Siwe, zdaje się, ruję ma), wczoraj Fisiu zamiast majestatycznie kroczyć, jak to zwykle ma miejsce, zasuwał z miejsca na miejsce tęgim kłusem... I starli się Panowie w którymś momencie... Była świeca pionowa, bardzo kontaktowa; zwarli się w uścisku stojąc na zadnich nogach i Hucyk, mały kurdupel, 2 razy większego Fisia wywalił! Takie ma techniki walki, skubaniec...
Fisiu runął na ogrodzenie padoku łamiąc 2 grube drewniane słupy nośne i poziome belki, zerwał oczywiście prąd (taśmę, splotkę, drut) i położył okoliczny słupek plastikowy na dokładkę... Z 8 m. ogrodzenia poszło za jednym zamachem...! Obmacałam Fisia przy czołówce (zmierzchało już), na szczęście wyszedł z tego incydentu bez szwanku... Ale padł na mnie blady strach; muszę przemyśleć, z czego tu ogrodzenia robić (akurat jesteśmy na etapie wiosennej wymiany poszczególnych partii słupków), żeby się kolesie nie poharatali... Wprawdzie taki incydent miał miejsce po raz pierwszy, ale jak widać Hucyk jest zdolny do różnych ciekawych wyczynów...!
W ciągu ostatnich 3 dni konie zgubiły z połowę futra zimowego...! Linieją na potęgę, właśnie przed chwilą wypatrzyłam na swoim galowym stroju (w biurze siedzę ;-) długie włosiska Siwki :-)) Już za chwileczkę, już za momencik zwierzaki będą wyglądać szlachetnie, jak co lato :-) Czyli pora na reaktywację jeździectwa, zdaje się. Podłoże mamy w tym roku super nie-błotne (jak na takie śniegi, co onegdaj...), procentuje kopanie rowów, ściółkowanie słomą, usypywanie górek i podwyższeń :-)
Wczoraj, korzystając ze zmiany czasu na letni (przyjeżdżam na wioskę jeszcze po widoku, koło 19.00) miały miejsce małe ganianki. Nieźle towarzystwo sobie pogalopowało i poskakało. Bez zadyszki :-)
Przy okazji było małe friendly z lassem (pierwsza odsłona). Ostatecznie towarzystwo ma być kowbojskie ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz