Siedzę w pracy z zawałem. Fisiek ledwo łazi (wygląda, jakby kulał na oba przody), ma temperaturę, na początek dostał zastrzyk przeciwzapalny... Jutro po pracy gnam do niego ze wspomagającym preparatem na stawy (nie zaszkodzi, nie pomoże; brałam coś w podobie po wypadku, niby-szybciej regenerowały mi się uszkodzenia stawowo-kostne).
A taki był gad niezniszczalny... I z czego mu się to coś przyplątało?? Żadnych zgrubień, opuchlizn, cieplejszych miejsc... Nic, do czego by się można przyczepić...
Up-date: Oblubieniec donosi, że po zastrzyku trochę się poprawiło...
2 komentarze:
Biedny Szaman... Trzymam kciuki, na pewno będzie dobrze!
Jest lepiej (po zastrzykach), ale cholera wie, co to i z czego to się przyplątało... Zawzięcie studiuję podręcznik końskiej diagnostyki chirurgicznej (pół książi o kulawiznach), ale im więce czytam, tym bardziej włos mi się jeży...
Pocieszam się, że nigdy nic mu nie było, więc może to TYLKO ta mała waleczna łajza-hucek go sprał ;-)
Prześlij komentarz