Siwe na początku udawało, że problem jej nie dotyczy...
...potem zaczęły się zerki...
pierwszy niuch...
...i do gęby...
the Destroyer, the Barberian
Zabrałam pachołki, została piłka. Z braku laku, Sz. tęsknie zerkając za dużymi kolorowymi, zabrał się za piłkę... I już po chwili, zadowolony, zapomniał o pachołkach...
Nosił piłkę za rączkę i nie-za rączkę, podrzucał, wymachiwał, gniótł, szorował o ziemię i o stodołę, zanosił do pokazania Siwce... I tak przez 1,5 godziny, bez przerwy!
Korzystając ze świętego spokoju (wreszcie się od nas odczepił, nie łaził za nami jak cień) zajęłyśmy się z Siwką oswajaniem pachołków.
typowa strategia Siwki: unikologia (nic nie widzę, nic nie słyszę...)
...curiosity...
...touch :-)
A później spróbowałyśmy z Siwką leading by the leg (prowadzenie za nogę). Tego jeszcze nie próbowałyśmy. Siwe bardzo się zdziwiło, gdy poczuło nacisk liny na przedniej nodze. Nie bardzo wiedziała, co z tym fantem zrobić…? Opuściła głowę, zaczęła się linie przyglądać z uwagą, po czym podniosła nogę. Zrobiłyśmy kilka kroczków w przód i w bok. Siwe ciut oporne, ale bynajmniej nie przestraszone. Raczej nie bardzo jeszcze rozumie, że to taki udziwniony jeż :-)
Potem porobiłam symulacje popręgowe – ściskanie brzuszka liną: przedni popręg wypadł jako-tako, ale tylny się Siwce nie spodobał: były miny i dreptanie, ale uwaga!, Siwe chowając brzucho, zaokrąglało równocześnie grzbiet i robiło bardzo ładne GOOD BANNANA :-) Może by tak taki okrągły grzbiet powzmacniać na ciasteczko…?
Wpadłam przy okazji na pomysł, żeby Siwe poprowadzać liną na modłę prowadzania malutkich źrebaków (inspiracja Pat Parelli), tudzież na modłe chambonową (lina przez plecki i pomiędzy przednimi nogami). Stanęłam naprzeciwko Siwki, końcówki liny trzymałam w rękach… Delikatnie pociągnęłam w swoim kierunku a Siwe zamiast ruszyć w moją stronę, opuściło głowę, przyjrzało się linie, po czym… wzięło końcówkę linę w zęby i wyciągnęło mi z ręki! Oj, chyba niedługo zacznę żałować, że wzmacniam u swoich koni kreatywność ;-) W poniedziałek Oblubieniec mi doniósł, że zwierzaki otworzyły sobie padok przesuwając drąg w stronę pola (z drugiej strony drąga nie da się wysunąć, bo opiera się o ścianę stodoły)…
2 komentarze:
Fajnie wygląda Szaman z piłką w zębach, może też taką nabędę? Tylko się boję, że jak Fakir łazi z innymi (w sensie cudzymi) końmi na wybieg, to mu zabiorą i zjedzą albo coś. O pachołkach też by można pomyśleć, na razie jako znaczników terenowych używamy takich iksów plastikowych do cavaletti, sprawdzają się nieźle. Mój zwierz też ma niesamowity pociąg do badania wszelkiego rodzaju nowości, od razu bierze do pyska i stuka kopytkiem.
Ta piłka jest bardzo fajna i wygląda póki co na nie-zniszczalną... Jest wykonana z grubej lanej gumy i ma dziurkę, przez którą przy naciśnięciu ze świstem uchodzi powietrze a potem z powrotem się napełnia (na zasadzie zabawek-gryzaków dla dzieci)... POLECAM :-)
Prześlij komentarz