"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Toniemy w błocie

I od razu z grubej rury:
Photobucket
Niby tragicznie to na obrazku nie wygląda, ale w rzeczywistości gumioki ściąga :-( I zasysa kopyty :-(

…a w piątek wieczorem powtórka z cofania Siwki do boksu ze strefy 5. Coś czuję, że Siwka sprytnie sobie to obmyśliła, że to niby taki nieodzowny element naszego witania się… Ja do boksu, ona z boksu. Ja proszę, żeby wróciła, ona łaskawie wraca i dostaje za to ciasteczko. Kombinatorka jaka :-)
Tym razem trzymałam Siwe za ogon, delikatnie sugerowałam wsteczny i wydawałam komendę BACK-BACK-BACK. Siwe cofało żwawo, energicznie, śmiało. Elokwentnie. Dobrze, że nie robiła we mnie entuzjastycznego BUM zadkiem ;-)

W sobotę ciepło, upalnie niemalże, powzięłam plany jeździeckie (Siwka), ale spełzły one na niczym, bo gdy uporałam się z niezbędnymi niezbędnościami (sprzątanie stajni, karmienie wiecznie głodnych psów i takie tam) zaczęło padać i siąpiło drobniutko przez cały dzień. Niby minimalnie, ale konie całe mokre były… Darowaliśmy sobie ahoj, przygodo! jeździectwo…
A Siwe coraz pewniejsze siebie, coraz bardziej śmiałe i obyte, wręcz zapraszające na plecki ;-) Od jakiegoś czasu zaczyna mnie nawet tykać, znaczy podchody pod mini-dominację wyczynia… tryka mnie nosem w rękę, ponaglająco, przy wieczornym (właściwie nocnym, bo konie siedzą na dworze do oporu, teraz do jakiejś 17.30) otwieraniu padoku. Ostatnio dodała podrzucanie mojej ręki do góry, w stylu psa, który domaga się głaskania… W ogóle zrobiła się zaczepialska, przy czyszczeniu kopyt (przednich) szoruje pyszczkiem po moich plecach, liże, obniuchuje mi spodnie, buty, przytula się. Przy zadach robi lateral flexion i patrzy maślanymi oczami…
Zdecydowanie wolę Siwkę w takiej wersji, niż z wiecznie wytrzeszczonymi białymi oczami :-)

W niedzielę znowu dobry humor Pana Szamana o poranku (kolejna wesoła niedziela ;-) Zapodał pokwiki i ataki na Siwkę w celach jednoznacznych, gdyby nie to, że wałach ;-) Siwe dość obcesowo poinformowało go o niestosownym zachowaniu wybijając się z czterech kopyt w górę i z tej pozycji waląc w niego z zadu (z półobrotu go załatwiła ;-) Rozpoczęły się ganianki, wierzgi, ślizgi i jazda figurowa na kopytach. Cud, że nóg nie połamały na tym błocie. Siwe jeszcze jakoś sobie radziło, ale Fiś ze swoją masą… Cudem się nie obalił, za to sliding stop opanował do perfekcji, tyle że w wersji jadę na 4 kopytach

Niedziela była ładna, większość dnia przesiedziałam z końmi na padoku, częściowo zabawowo, częściowo roboczo (dobudowywałam prąd na górnych drągach padokowych, bo przyłapałam konie na obgryzaniu… jeszcze się na zewnątrz wygryzą…)

Zabawowo było tak:
Photobucket
nadciągneły...

Photobucket
ten, jak zwykle, dzioba w obiektyw niemalże (jadalny? hę?)

Oderwałam od ziemi lokalnie przymarzniętą plandekę i zrobiłam z niej ścianę 8-metrową + podłogę... Siwe spokojnie obserwowało, przyszło obwąchało metodyką touch, nawet gdy ściana powiewała i lekko wybrzuszała się na wietrze...

Photobucket
Photobucket
Photobucket

A Sz. wziął się oczywiście bez wstępnych ceregieli za destrukcję...
Photobucket

Photobucket
...tu akurat udaje niewinnego (usłyszał moje EJ!), bo generalnie takie zabawki są dla Siwki...

Photobucket
...przemyślał, wparadował do mnie na okrąglak...

Photobucket
Photobucket
Photobucket
...od razu dojrzał wiaderko z wkrętami do drewna...

Photobucket
...spróbował plandekę-ścianę od środka...

Photobucket
Photobucket
...już niby wychodzi, ale sznureczek w paszczę jeszcze złapie po drodze...

I takie skaranie boskie z nim jest cały czas. Żadnemu przedmiotowi nie przepuści!
Przy wkręcaniu wkrętów w drągi też oczywiście umilał mi czas swoją obecnością. Nawet na ostatni straszny wybieg za mną polazł, oferował się, że wiaderko mi potrzyma, albo chociaż dziurę w drągu wygryzie tuż przy mojej ręce, żeby mi się łatwiej izolatory wkręcało :-)
...Siwe też przybyło i stało tuż za moimi plecami (a ta jaka dzielna się nagle zrobiła, myślałby kto...) z grzeczną miną, wyczekująco, że przecież w tak niebezpieczne miejsce przyszła a ciasteczka nie dają??
Na tym wkręcaniu zastał mnie wieczór i znów z jeździectwa (szumne słowo, jak dla nas ;-) nici... Jedyne, co mnie usprawiedliwia, to fatalne podłoże...

A na nadchodzący weekend mamy zaplanowane zmasowane zabawianie się. Wybiera się Gośka (może będą artystyczne foty, bo dzieciak z talentem), mamy kupkę nowych zabawek (piłka z trzymadłem - specjalna dla koni, pachołki-markery, Parelli Ball - ogromna, leży sobie i czeka na Wielką Inaugurację od wakacji... od tygodnia już w Gawłowie... przybyła po śmierci piłki decathlonowej... i pomysły na rozmaite inne zabawki-samoróbki).

PhotobucketPhotobucket

Brak komentarzy: