...z ogrodzeniami... jest napinka, ale ostanio udało się nawet zasiąść na zwierzęciu... ;-)
Wprawdzie miałam tylko sprawdzić, czy na Hucu Siwki Continental dobrze leży...
...ale po chwili namysłu...
...stwierdziłam, że skoro już zasiadłam...
...warto sprawdzić, czy mój kręgosłup nadaje się do jazdy...
Wleźć było łatwo, gorzej ze złażeniem.. ;-)
Bursztyn, odpukać, od 2 tygodni przestał się wybierać na samotne wypady - znaczy nowa koncepcja grodzenia padoków sprawdza się... póki co, żaden fragment nie został sforsowany ani zniszczony :-)
Sporo pracy jeszcze przed nami, ale jest nadzieja, że w końcu weźmiemy się za budowę profesjonalnego okrągłego wybiegu (który - jako mniej ważny, bo do zabawy - czeka na ukończenie prac z kwaterami).
P.S. Continental nieszczególnie dla Huca się nadaje... za szerokie ma koleś plecki... ale za to mój kręgosłup z jazdy bardzo kontenty :-)
"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli
niedziela, 25 października 2015
wtorek, 13 października 2015
10-11 października 2015 - Bursztyna wyczynów kontynuacja...
...tak, nadal się bawimy... W sobotę 3 ucieczki, w niedzielę już tylko 2 :-) Co za koń!
Bursztyn jest lekkim dziwakiem. Wprawdzie jego zachowanie - odkąd mamy go na Gawłowie - mocno ewoluowało (pozytywnie), to pierwiastek indywidualizmu nadal pozostaje u Gniadego dość wyraźny ;-) Gniady upodobał sobie bowiem ostatnio samotne wycieczki. Niegdysiejsze klejenie się do Siwki zostało zastąpione samotnymi wypadami w teren...
Schemat wygląda mniej więcej tak: (prezentuję wariant: człowiek w pobliżu, bo jak wygląda wariant: człowiek nieobecny, nie wiem ;-) Bursztyn pasie się normalnie z końmi, następnie robi przerwę, zapatruje się w horyzont, po czym rusza stępem lub kłusem do ogrodzenia. Zatrzymuje się, popatruje wokół, po czym skacze z miejsca i już jest poza... Następnie rusza kłusem lub galopem (niespiesznym) przed siebie, i albo włóczy się w zasięgu wzroku (tak było na początku), albo zabiera się dalej... W sobotę zabrał się na 3 godziny i wrócił całkiem już po ciemku... Powrót marnotrawnego zwiastuje rżenie pozostałych koni oraz tętent kopyt... W sobotę na te odgłosy ruszyłam w ciemność (nie zdążyłam nawet zabrać czołówki ani liny, uzbrojona byłam jedynie w końskie ciasteczka ;-), zawołałam i po chwili z pola wyłonił się ciemny kształt, który podszedł, zainkasował ciasteczko do paszczy i za moim ramieniem podążył na powrót do zagrody... Taki koleś.
A w niedzielę z kolei ujawnił Gniady nową technikę uciekania - dołem. Puściłam wszystkie konie na bagna (żarcia tam cały czas w obfitości) i budując z Bebo-Gośką ogrodzenia, co i raz zerkałam na Bursztyna. Pasł się spokojnie z końmi przez dłuższy czas, kawał roboty odwaliłyśmy (całą nową górną linię z taśmy 4-centymetrowej wysoooko) i właśnie miałyśmy się brać za wymianę środka i dołu, gdy oto Gniady wychynął z bagiennych chaszczy... Wychynął kłusem pośrednim (Siwe za nim kłusem pospieszno-roboczym ;-) doleciał do ogrodzenia i stanąwszy metr od Gośki popatrywał. Górna linia wysoko, tuż za linią rów głęboki (melioracyjny)... Gniady chwilkę postał, popatrzył i nagle - zanim zdążyłyśmy mrugnąć - myk! dołem. Przeczesał grzbietem rzędy prądów (rzecz jasnych wyłączonych ;-) i se pokłusował zaoranym polem w dal... Mnie by się gonić gada nie chciało, ale Gośka do takich akcji ochocza... Byłyśmy hen na łąkach najdalszych, żadnej liny pod ręką , złapała więc Gośka kawałek białej taśmy pastuchowej, co to ją akurat odcięłam, i tak wyposażona pognała polem za oddalającym się...
Udało się go dopaść zaraz na drodze głównej, został uwiązany taśmą za szyję a la pies i grzecznie wrócił do koni. Na pytanie, czy dostał ciasteczko na okoliczność nie-stawiania oporu Bebo skwitowało z oczywistością w głosie: a jak... Moja krew... Nie ma to jak żarciem bydlęta ze sobą wiązać i korumpować... ;-)
Bursztyn jest lekkim dziwakiem. Wprawdzie jego zachowanie - odkąd mamy go na Gawłowie - mocno ewoluowało (pozytywnie), to pierwiastek indywidualizmu nadal pozostaje u Gniadego dość wyraźny ;-) Gniady upodobał sobie bowiem ostatnio samotne wycieczki. Niegdysiejsze klejenie się do Siwki zostało zastąpione samotnymi wypadami w teren...
Schemat wygląda mniej więcej tak: (prezentuję wariant: człowiek w pobliżu, bo jak wygląda wariant: człowiek nieobecny, nie wiem ;-) Bursztyn pasie się normalnie z końmi, następnie robi przerwę, zapatruje się w horyzont, po czym rusza stępem lub kłusem do ogrodzenia. Zatrzymuje się, popatruje wokół, po czym skacze z miejsca i już jest poza... Następnie rusza kłusem lub galopem (niespiesznym) przed siebie, i albo włóczy się w zasięgu wzroku (tak było na początku), albo zabiera się dalej... W sobotę zabrał się na 3 godziny i wrócił całkiem już po ciemku... Powrót marnotrawnego zwiastuje rżenie pozostałych koni oraz tętent kopyt... W sobotę na te odgłosy ruszyłam w ciemność (nie zdążyłam nawet zabrać czołówki ani liny, uzbrojona byłam jedynie w końskie ciasteczka ;-), zawołałam i po chwili z pola wyłonił się ciemny kształt, który podszedł, zainkasował ciasteczko do paszczy i za moim ramieniem podążył na powrót do zagrody... Taki koleś.
A w niedzielę z kolei ujawnił Gniady nową technikę uciekania - dołem. Puściłam wszystkie konie na bagna (żarcia tam cały czas w obfitości) i budując z Bebo-Gośką ogrodzenia, co i raz zerkałam na Bursztyna. Pasł się spokojnie z końmi przez dłuższy czas, kawał roboty odwaliłyśmy (całą nową górną linię z taśmy 4-centymetrowej wysoooko) i właśnie miałyśmy się brać za wymianę środka i dołu, gdy oto Gniady wychynął z bagiennych chaszczy... Wychynął kłusem pośrednim (Siwe za nim kłusem pospieszno-roboczym ;-) doleciał do ogrodzenia i stanąwszy metr od Gośki popatrywał. Górna linia wysoko, tuż za linią rów głęboki (melioracyjny)... Gniady chwilkę postał, popatrzył i nagle - zanim zdążyłyśmy mrugnąć - myk! dołem. Przeczesał grzbietem rzędy prądów (rzecz jasnych wyłączonych ;-) i se pokłusował zaoranym polem w dal... Mnie by się gonić gada nie chciało, ale Gośka do takich akcji ochocza... Byłyśmy hen na łąkach najdalszych, żadnej liny pod ręką , złapała więc Gośka kawałek białej taśmy pastuchowej, co to ją akurat odcięłam, i tak wyposażona pognała polem za oddalającym się...
Udało się go dopaść zaraz na drodze głównej, został uwiązany taśmą za szyję a la pies i grzecznie wrócił do koni. Na pytanie, czy dostał ciasteczko na okoliczność nie-stawiania oporu Bebo skwitowało z oczywistością w głosie: a jak... Moja krew... Nie ma to jak żarciem bydlęta ze sobą wiązać i korumpować... ;-)
środa, 7 października 2015
3-5 października 2015 - Wyskoki Bursztyna...
Weekend, weekend i po weekendzie... Pogoda dopisała, ostatnie podrygi lata, suszy niestety ciąg dalszy (rzeki jak nie było, tak nie ma + woda w studni kończy się już na poważnie - mimo oczyszczenia dna, wybrania gliniastego błota etc...)
Konie zadowolone z życia, nadrzecze ugniecione (ale jeszcze nie-objedzone), taśmy-pastuchy nieco zdemolowane przez Grube Wałachy (a jakże!), więc znowu poprawianie-przesuwanie (tym razem nic nie straszyło, choć Szaman twierdził, że jednak coś tam w gąszczu siedzi i od czasu do czasu odskakiwał od ogrodzenia ;-)
W sobotę w nocy/nad ranem wzmiankowane Grube Wałachy wybrały się na wycieczkę (prąd na bagna nie dochodzi) i o poranku powróciły naszą polną drogą jeszcze grubsze, ledwo nogami z obżarstwa powłóczące...
Podzieliłam więc stado na podgrupy, Grube poszły na noc na zastodole (wiat z sianem pilnować ;-) na łąkach+nadrzeczu zostało Siwe z Bursztynem, co to nie rozwalają, nie psują, nie uciekają...
Wyłażę Ci ja w niedzielę bladym świtem z chałupy, Wałachy po bożemu przy wiacie, Siwego i Bursztyna nigdzie nie widać... Oczy wypatruję (mgła), fiukam po naszemu i nic... Nagle pojawia się Siwe: wali po polu wzdłuż ogrodzenia wściekłym galopem, pochrumkując w moją stronę, za nią Bursztyn, aczkolwiek z mniejszym entuzjazmem ;-) Siwa przyleciała podwórko, Bursztyn został na polu, poszłam z liną, zawołałam a ten chyc! przez ogrodzenie (!!!) i już jest na padoku... W ciągu dnia jeszcze se ze 2 razy wyskakiwał na zewnątrz, na pole, postał, popatrzył a ponieważ Siwe do wyskakiwania nieskore (co innego dziurą wyleźć ;-) wskakiwał z powrotem na padok... Ciekawe, jaka jest jego graniczna potęga skoku... W poprzednim miejscu pobytu potrafił wyskoczyć z podwórka przez siatkę ogrodzeniową!!!
Na bagnach nadal pełno żarcia...
Wszyscy lubimy słoneczniki...
...a tymczasem na Gawłowie objawił się (kolejny w Rodzinie ;-) Zaklinacz Koni...
...ja se tu gadki poprawięa Ty bądź czujna...
Bladym świtem...
Faworci... Po figurkach widać, że przerwa w trenowaniu... ;-)
Konie zadowolone z życia, nadrzecze ugniecione (ale jeszcze nie-objedzone), taśmy-pastuchy nieco zdemolowane przez Grube Wałachy (a jakże!), więc znowu poprawianie-przesuwanie (tym razem nic nie straszyło, choć Szaman twierdził, że jednak coś tam w gąszczu siedzi i od czasu do czasu odskakiwał od ogrodzenia ;-)
W sobotę w nocy/nad ranem wzmiankowane Grube Wałachy wybrały się na wycieczkę (prąd na bagna nie dochodzi) i o poranku powróciły naszą polną drogą jeszcze grubsze, ledwo nogami z obżarstwa powłóczące...
Podzieliłam więc stado na podgrupy, Grube poszły na noc na zastodole (wiat z sianem pilnować ;-) na łąkach+nadrzeczu zostało Siwe z Bursztynem, co to nie rozwalają, nie psują, nie uciekają...
Wyłażę Ci ja w niedzielę bladym świtem z chałupy, Wałachy po bożemu przy wiacie, Siwego i Bursztyna nigdzie nie widać... Oczy wypatruję (mgła), fiukam po naszemu i nic... Nagle pojawia się Siwe: wali po polu wzdłuż ogrodzenia wściekłym galopem, pochrumkując w moją stronę, za nią Bursztyn, aczkolwiek z mniejszym entuzjazmem ;-) Siwa przyleciała podwórko, Bursztyn został na polu, poszłam z liną, zawołałam a ten chyc! przez ogrodzenie (!!!) i już jest na padoku... W ciągu dnia jeszcze se ze 2 razy wyskakiwał na zewnątrz, na pole, postał, popatrzył a ponieważ Siwe do wyskakiwania nieskore (co innego dziurą wyleźć ;-) wskakiwał z powrotem na padok... Ciekawe, jaka jest jego graniczna potęga skoku... W poprzednim miejscu pobytu potrafił wyskoczyć z podwórka przez siatkę ogrodzeniową!!!
Na bagnach nadal pełno żarcia...
Wszyscy lubimy słoneczniki...
...a tymczasem na Gawłowie objawił się (kolejny w Rodzinie ;-) Zaklinacz Koni...
...ja se tu gadki poprawięa Ty bądź czujna...
Bladym świtem...
Faworci... Po figurkach widać, że przerwa w trenowaniu... ;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)