No właśnie. Bo o naszych to ostatnio jakoś tak niewiele tu się donisi... Tylko biała i biała... ;-) Nasi mają się dobrze; nie ma więc za bardzo o czym pisać ;-)
Co wpadnę na wieś, mam ambitny plan na kogoś wsiąść. Na kogoś, znaczy na Huca, bo najbliżej do ziemi (jedno z moich ulubionych sformułowań ;-)
A tak na poważnie - mam duże problemy z kręgosłupem oraz lewą połową ciała (głównie z lewą miednicą) i chciałabym sprawdzić, bez konieczności ekstremalnych wygibasów, czyli ładowania się na wyższego konia, czy aby jazda konna by mnie trochę nie zrehabilitowała. Jednak, co wpadnę na Gawłowo, łapię sie za jakąś robotę i finalnie albo nie mam już siły nikogo siodłać, albo czasu brakuje, bo zaraz muszę gnać na pociąg... Na domiar złego za 2 tygodnie wracam za biurko (!!!!!!!!!), co napawa mnie dodatkowym pesymizmem....
Durna ja, bo powinnam się cieszyć, że w dobie tego, co się dzieje dookoła, mam niezłą pracę, a co za tym idzie, kasę na zwierzaki a raczej na rozmiaite niezbędne dla nich duperelki ;-)
No ale ad rem:
...nasi wypsikani dwukrotnie czarną absorbiną (środa - sobota); pierwszy sezon psikania, gdy Siwe (w środę) samo podeszło i ustawiło się w kolejce!! Zazwyczaj zaczynam od Huca, potem Fisio, Siwe a na końcu Henio, czyli wedle końskiej trudności w aplikacji psikacza.
Trudność jest obecnie słówkiem nieco wyolbrzymionym - najtrudniejszy, czyli Heniu, przy psiakaniu nawet głowy znad siana nie raczył podnieść ;-)
...Siwe już przy psikaniu Huca podeszło i wyczekiwało. Poszło więc, jako druga, zwłaszcza że Fisio rywalizował z Heńkiem w konkurencji: kto więcej siana do gęby napcha i szybciej przełknie ;-)
Wczoraj, przy okazji psiakania, małe ćwiczonko: każdy koń na linę, od stada, na środek łąki (stado niewidoczne, pod wiatą podwórkową), a w drodze na ów środek travelling circling game, zmiany kierunku i króciutki C-pattern. W kłusie, choć Huc palnął parę foule*, bo go Coca-bullgoda zachęciła w trakcie. Heniu tylko w stępie - dziadek ma fory; jak nie chce szybszym chodem, nie zmuszam.
Reprymendę w czasie psikania tylko Fisiu otrzymał, bo w trakcie (lina na ziemi) ruszył se opieszale dwa małe kroczki sprawdzając, czy może już skończyłam i do koni, na łąkę, puszczę... Bo one tam jedzą...
Tak, tu nam trochę dyscyplina padła, ale generalnie konie, jak na wielomiesięczną przerwę w czymkolwiek (oprócz jedzenia i wydalania) super...
* Huc się, od jakiegoś czasu, rozkręcił, tak na marginesie. Jak na LBI bardzo współpracujący i energiczny; do kłusa nie trzeba go szczególnie zachęcać, na przywołanie rusza z łąki jako pierwszy (! detronizacja Fiśka!) i przylatuje kłusem :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz