Tym razem - Drugi Dzień Świąt. I wyjątkowo spokojnie. Wszędzie lodowisko... I wiosna w powietrzu. Siwe od razu jakby lekko zakochane w Hucu... Nie rozumiem ciągot ślachetnej do prymitywnego typa... ;-)
"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli
środa, 26 grudnia 2012
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Wariacje Wigilijne
Dziś udało mi się sprowokować konie do wygłupów. Przyczynkiem stało się połączenie dwóch mini-stad w jedną całość. Towarzystwo dość długo ze sobą nie obcowało, więc na zachęcający cmok z mojej strony rozpoczęły się wariacje. Siwka wystartowała od razu, za moment dołączyli Fisiek i Huc. Nawet Dziadek nie pozostał obojętny na eksplozję dobrego humoru...
czwartek, 20 grudnia 2012
-12 w dzień to lekka przesada ;-)
Nie żebym jakoś szczególnie nie lubiła zimy, ale targać przez zaspy siebie w kompakcie z brzuchem Kazikiem komfortowe nie jest ;-)
Brzuch Kazik już na wyźrebieniu, 30 grudnia jadę do szpitala się pokazać w celu podjęcia decyzji, czy już, czy jeszcze nie. Czyli Sylwester, zamiast w towarzystwie koni (co roku towarzyszę stadu na wszelki wypadek na okazję fajerwerków), może być na położniczym z Kazikiem (mam nadzieję, że Kazik nie okaże się wrzeszczącym RBE, bo po wyźrebieniu mam ambitne plany końskie ;-)
Konie dzielnie znoszą mrozy, sople na wąsach wiszą, sierść postawiona, ale żeby zimno im było - nie wygląda. Okolice serca i za uszami ciepłe. Nawet, gdy pada i konie mokre. A cholery takie są, że nieszczególnie pod wiaty się chowają; raz już wpadłam w małą panikę na okoliczność dziadka-Heńka (śnieg wali, zawieja i zawierucha a zza węgła, spod wiaty, jeno siwy dziób wygląda). A Dziadek se poszedł na najdalszy padok nadrzeczny i pod linią krzaków stojąc coś tam kopytem, spod śniegu wygrzebywał...
Szamany (Fiś i Huc) - nawet jak im otworzę łaskawie podwórko i mają dostęp do wiaty siennej - to i tak sterczą na pierwszym padoku zastodolnym, na swoich stanowiskach do karmienia... Bo jak mi się nie chce łazić i rozrzucać (a obarczonej Kazikiem może mi się nie chcieć ;-), albo gdy mocno wieje i śnieg pada, podaję koniom siano w kupkach...
Fisiek sterczy zatem na górce a Huc przy eks-gnieździe sikory (nie tej sikory, która się za nóżkę w mysią pułapkę onegdaj złapała, ale takiej, co ją wzięłam za nietoperza... Jakby kto był ciekawy, to mogę opowiedzieć, choć to historia nie-końska jest ;-)
Aaaa, zapomniałem o newsie dnia napisać: Siwe mi dziś odchrumknęło na moje chrumknięcie :-)))
Dwa razy, przy dwóch kolejnych wizytach u koni... Czujecie? Żeby dzikie RBE gadało na komendę?? Bezcenne :-)))
Brzuch Kazik już na wyźrebieniu, 30 grudnia jadę do szpitala się pokazać w celu podjęcia decyzji, czy już, czy jeszcze nie. Czyli Sylwester, zamiast w towarzystwie koni (co roku towarzyszę stadu na wszelki wypadek na okazję fajerwerków), może być na położniczym z Kazikiem (mam nadzieję, że Kazik nie okaże się wrzeszczącym RBE, bo po wyźrebieniu mam ambitne plany końskie ;-)
Konie dzielnie znoszą mrozy, sople na wąsach wiszą, sierść postawiona, ale żeby zimno im było - nie wygląda. Okolice serca i za uszami ciepłe. Nawet, gdy pada i konie mokre. A cholery takie są, że nieszczególnie pod wiaty się chowają; raz już wpadłam w małą panikę na okoliczność dziadka-Heńka (śnieg wali, zawieja i zawierucha a zza węgła, spod wiaty, jeno siwy dziób wygląda). A Dziadek se poszedł na najdalszy padok nadrzeczny i pod linią krzaków stojąc coś tam kopytem, spod śniegu wygrzebywał...
Szamany (Fiś i Huc) - nawet jak im otworzę łaskawie podwórko i mają dostęp do wiaty siennej - to i tak sterczą na pierwszym padoku zastodolnym, na swoich stanowiskach do karmienia... Bo jak mi się nie chce łazić i rozrzucać (a obarczonej Kazikiem może mi się nie chcieć ;-), albo gdy mocno wieje i śnieg pada, podaję koniom siano w kupkach...
Fisiek sterczy zatem na górce a Huc przy eks-gnieździe sikory (nie tej sikory, która się za nóżkę w mysią pułapkę onegdaj złapała, ale takiej, co ją wzięłam za nietoperza... Jakby kto był ciekawy, to mogę opowiedzieć, choć to historia nie-końska jest ;-)
Aaaa, zapomniałem o newsie dnia napisać: Siwe mi dziś odchrumknęło na moje chrumknięcie :-)))
Dwa razy, przy dwóch kolejnych wizytach u koni... Czujecie? Żeby dzikie RBE gadało na komendę?? Bezcenne :-)))
piątek, 7 grudnia 2012
Zima...
Od paru dni mróz. I dobrze. Przynajmniej błota nie ma... Siano można swobodnie rozrzucać wszędzie po ździebełku a nie tylko na pagórkach systemem kupek (bo wdepczą w błoto i zmarnują).
Śnieg też obrodził (dziś 2 razy odśnieżałam), Siwe i Heniek już nie myślą o wypadach na sienną łąkę, bo takowa przestała istnieć. Znaczy istnieje nadal, ale trudno toto nazwać obecnie łąką. Raczej zaśnieżonym polem ;-)
Jeszcze wczoraj był bulwers, że nie puszczam, ale dziś dały za wygraną. Wczoraj bowiem z samego rana odrobaczyłam całe stadko (chodzące cały czas parami na oddzielnych padokach) a wiadomo: po odrobaczaniu siedzi się na kwarantannie, czyli na mniejszej przestrzeni, żeby się wykupić, kupy sprzątnąć do czysta i tym samym ewentualną inwazję z wydalonych jajec (czy innych robaczywych postaci), które są w stanie poza koniem przetrwać, unieszkodliwić.
Odrobaczanie zupełnie bezproblemowe u całej czwórcy; Fisiek tubę od razu do paszczy capnął, jeszcze nie zdążyłam się dobrze przygotować, Huc grzecznie, spolegliwie, acz bez Fisiowego nachalstwa do konsumpcji, Heniu głowę zadarł na widok strzykawy, ale zaraz ją opuścił (czego to ja właściwe chciałem tam w górze, hę....?) i całą dawkę ładnie przyjął (bez prób wypluwania, co miewał we zwyczaju). Siwe trochę się zboczyło (znaczy zerkało boczkiem jednym okiem, z przekrzywieniem główki), ale powodem była raczej Coca siedząca u siwych stóp (vel kopyt) - podejrzewam w martwym polu - a Siwe woli Cocę mieć na oku, bo parę razy już buziaczka w nos od Coci dostała. Siwe najwyraźniej za pocałunkami z psami nie przepada ;-)
Śnieg też obrodził (dziś 2 razy odśnieżałam), Siwe i Heniek już nie myślą o wypadach na sienną łąkę, bo takowa przestała istnieć. Znaczy istnieje nadal, ale trudno toto nazwać obecnie łąką. Raczej zaśnieżonym polem ;-)
Jeszcze wczoraj był bulwers, że nie puszczam, ale dziś dały za wygraną. Wczoraj bowiem z samego rana odrobaczyłam całe stadko (chodzące cały czas parami na oddzielnych padokach) a wiadomo: po odrobaczaniu siedzi się na kwarantannie, czyli na mniejszej przestrzeni, żeby się wykupić, kupy sprzątnąć do czysta i tym samym ewentualną inwazję z wydalonych jajec (czy innych robaczywych postaci), które są w stanie poza koniem przetrwać, unieszkodliwić.
Odrobaczanie zupełnie bezproblemowe u całej czwórcy; Fisiek tubę od razu do paszczy capnął, jeszcze nie zdążyłam się dobrze przygotować, Huc grzecznie, spolegliwie, acz bez Fisiowego nachalstwa do konsumpcji, Heniu głowę zadarł na widok strzykawy, ale zaraz ją opuścił (czego to ja właściwe chciałem tam w górze, hę....?) i całą dawkę ładnie przyjął (bez prób wypluwania, co miewał we zwyczaju). Siwe trochę się zboczyło (znaczy zerkało boczkiem jednym okiem, z przekrzywieniem główki), ale powodem była raczej Coca siedząca u siwych stóp (vel kopyt) - podejrzewam w martwym polu - a Siwe woli Cocę mieć na oku, bo parę razy już buziaczka w nos od Coci dostała. Siwe najwyraźniej za pocałunkami z psami nie przepada ;-)
sobota, 1 grudnia 2012
Bieżące
Krótko, co u nas:
- Siwe wczoraj na łące zaproponowało lewopółkulowe wcielenie swojej osoby: na sygnał przyleciała do mnie kłusem zamaszystym z samego krańca łąki. Dolatując zaczęła wywijać głową buńczucznie, ekstrawertycznie i lewopółkulowo. Odesłana na koło odbiegła żwawo posyłając w moją stronę tłustawy (na miarę folbluta, czyli nieprzesadnie grubaśny ;-) zadek - ale ze słusznej, niegroźnej dla mnie odległości ;-) Wracając znów trzepanie głową i wesołe pobryki... I tak parę razy z rzędu. Chody boczne energiczne i z lekkim sprzeciwem na obliczu, też na wesoło... Figlować się chce koleżance, jak nic... A ja nieszczególnie teraz się nadaję do ekstrawertycznych występów... ;-) Ale coś usiłuję, żeby nie wyjść w oczach Siwej na frajera ;-))
- Huc zaczął na mój widok wydawać z siebie głos. Boże, wszystkiego bym się spodziewała, tylko nie tego. Milczący Huc z wiecznie obrażoną miną (chyba, że ciasteczko) przemówił!!! czasem nawet odezwie się przed Fiśkiem... Ludzie, świat się kończy...
- a Fisiek... ostrzyżony. A nie mówiłam, że wracamy do starego uczesania?
Coci z Hucem potyczki:
- Siwe wczoraj na łące zaproponowało lewopółkulowe wcielenie swojej osoby: na sygnał przyleciała do mnie kłusem zamaszystym z samego krańca łąki. Dolatując zaczęła wywijać głową buńczucznie, ekstrawertycznie i lewopółkulowo. Odesłana na koło odbiegła żwawo posyłając w moją stronę tłustawy (na miarę folbluta, czyli nieprzesadnie grubaśny ;-) zadek - ale ze słusznej, niegroźnej dla mnie odległości ;-) Wracając znów trzepanie głową i wesołe pobryki... I tak parę razy z rzędu. Chody boczne energiczne i z lekkim sprzeciwem na obliczu, też na wesoło... Figlować się chce koleżance, jak nic... A ja nieszczególnie teraz się nadaję do ekstrawertycznych występów... ;-) Ale coś usiłuję, żeby nie wyjść w oczach Siwej na frajera ;-))
- Huc zaczął na mój widok wydawać z siebie głos. Boże, wszystkiego bym się spodziewała, tylko nie tego. Milczący Huc z wiecznie obrażoną miną (chyba, że ciasteczko) przemówił!!! czasem nawet odezwie się przed Fiśkiem... Ludzie, świat się kończy...
- a Fisiek... ostrzyżony. A nie mówiłam, że wracamy do starego uczesania?
Coci z Hucem potyczki:
Subskrybuj:
Posty (Atom)