"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

niedziela, 1 kwietnia 2012

I po wiośnie

Miejmy nadzieję, że to stan przejściowy ;-)
Śnieg za oknem pada w poziomie, konie siedzą w krzakach na bagnie (tam najniżej - najmniej wieje i badyle do ogryzania w obfitości występują), ja usiłuję walczyć z gospodarstwem domowym. Jest z czym walczyć; nie wdając się w szczegóły jako dodatek do tego wszystkiego, co się u nas dzieje, padła nam lodówka!! Wredna jaka, tuż przed Świętami. Czyli kolejny wydatek (niekoniecznie związany z postępami w pracach budowlanych :-(((

Z rana wzięłam się za rozbrajanie ogrodzenia na łące, ale poległam po 8 słupkach; razem z psami tęgim kłusem pognaliśmy do chałupy. Może po południu przestanie tak wiać i da się coś porobić...
Okrągły wybieg częściowo już zakorowany; wczoraj pod wieczór trochę podziałałam (żmudne zajęcie: trzeba korę na taczkę ładować, rozwozić i rozgarniać); podłoże robi się fajne: elastyczne, miękkie i nieśliskie, ale już widzę, że czeka mnie zakup jeszcze jednej przyczepy...

Wczesnym popołudniem się jednakowoż pogoda opamiętała. Nie żeby było jakoś szczególnie przyjemnie zrobiło, ale można było na zewnątrz popracować. Popracowanie polegało na sprzątaniu kup, grabieniu padoków, przeniesieniu kilku drągów spod bramy w okolice przed-wiaty, małej walki z korą na okrąglaku i jakichś tam innych ruchach pozoranckich.
Przed wieczorem zrobiło się na tyle komfortowo, że osiodłałam Huca i trochę się pokręciliśmy po okolicy. Znaczy po dużym placu do jazdy, rowach, górkach, okrągłym wybiegu (testowanie nowego podłoża). Jakoś niemrawo było. Go buton nam nawala; Huc się snuje, robi znienacka stopy, złości się, gdy zaczynam podkręcać tempo i to już w stępie. Momentami robi się zrywny (zwrotny jest cholernik), ale polega to głównie na pojedynczych wybiciach w kłusie albo straszeniu galopem ;-)
A propos szybszych chodów: obmyśliłam ścieżkę do galopu, zorganizowałam , z grubsza uporządkowałam i już ją miałam testować a tu, cholera, popadało i ścieżka nijak do galopu się aktualnie nie nadaje :-( Ale nie upadam na duchu; co się odwlecze, to nie uciecze.
Z Siwą dziś mini-sesyjka z ziemi. Z siodłem na grzbiecie. Trochę było fidrygałków w kłusie, ale bardzo subtelnych. Głowa oczywiście nisko. Super koń. Potem poszłyśmy na spacer za bramę; Siwe zadowolone, bo trawa się puszcza; samo zaproponowało nieco dalszą wyprawę, czyli do pierwszego zakrętu na naszej polnej drodze ;-)

A psi (Monusia, zdaje się) zeżarli mi smar z woskiem pszczelim do siodeł...! Wandale!


Z poprzedniego weekendu (nie samymi końmi człowiek żyje ;-)

Photobucket

 photo 3fb05fc4-173e-4936-8a78-72cbae6a3de7_zpsn2eiyuwj.jpg


Brak komentarzy: