O, nie! Wcięło mi notkę o piłce! Skandal jakiś!! Tak to jest, jak się pisze na innym komputerze niż na co dzień... ;-)
No to w skrócie, bo nie chce mi się od nowa produkować.
Długo wyczekiwana inauguracja. Napompowałam (godzina wyjęta z życiorysu), zaniosłam na okrągły wybieg, zapoznałam Huca, Siwkę a Fisiu zapoznał się sam. Po prostu wlazł, spojrzał i od razu piłkę wykopał z opony ;-) Piłka się odturlała a Fisiu stracił całe zainteresowanie (patrzcie, zielona a nie do żarcia...) i wrócił nad rzekę.
Siwe niby najbardziej przejęte, ale touch it ze strefy 4. bez szemrania, nosem dotykała od razu a za trzecim dotknięciem wargą piłkę ciuchnęła jawnie na mnie zerkając, czy widzę i czy docenię (ciasteczkiem, oczywiście ;-) Raz nawet zaproponowała, że pacnie, ale przed a nie w. Na tym poprzestałyśmy na początek :-)
Generalnie myślałam, że będą jakieś ekscesy, galopy, ogony w górze a tu nic. Chociaż... o pardon, Dziadek Heniu małe cyry odstawił na sąsiedniej łące. Kłus zawieszający się, oko żwawe, jak u źróbki, figury ujeżdżeniowe. Ale tylko przez chwilę. Zaraz się znudził i wrócił do jedzenia ;-)
2 komentarze:
lo matko, pani dziedziczka netu na wsi sie dorobila? bo zagladam i oczom nie wierze - wpisy w weekend wieczorem???
Aaaa, zatkało, co?
może będzie bardziej na świeżo, bo w poniedziałki już część życzy umyka z umysłu... ;-)
Prześlij komentarz