Jakiż to człowiek niesłowny jest. Bez zasad. Bez kręgosłupa moralnego, jakiegoś szczątkowego chociażby... Że niby miało być odchudzania 3/4 gawłowskiego pogłowia, że tylko Dziadek na trawie... No niestety, siła wyższa nastąpiła, drogę i pobocza, jak co roku koniom się udostępniło... Mają za zadanie oczyścić kamienie z zielska, bo przed zimą musimy znów drogę poprawić...
Siwe od razu wiedziało. Wystarczyło, że wzięłam kilka białych palików, a ta jak cień, przyklejona do mojego ramienia. Bezczelnie naruszająca moją strefę osobistą, prawie na mnie bródką leżąca. Cóż, Faworyta, pozwalam więc... Ba, nawet lubię taką siwą poufałość ;-) Nieźle trzeba było się natyrać, żeby takie bonusy w postaci dużej dawki pewności siebie od Siwki teraz otrzymywać...
Oczywiście grodziłam pobocza drogi/łąki siennej za długo. Siwe nawoływało mnie co chwilę, ponaglało, irytowało się. Były kłusy z trzepaniem głową i grzebanie nogą z rozeźloną miną, że co tak długo...?? Fisiek rzecz jasna krok-w-krok za Siwką. Na tę okoliczność nawet parę razy bęckę od niej oberwał. Siwe tak ma; jak się na coś irytuje, wyżywa się na najbliższym, który w zasięgu zębów ;-)
Zgoniłam towarzystwo po jakimś czasie. Z pysków się ulewało, ledwo dokłusowały do wiaty i zaraz wszystkie drzemać. Żeby zagłuszyć ryk sumienia (za grube! za grube! za grube!) wzięłam Siwe na jazdę spacerową. Jak na jej opasłość była bardzo żwawa. I dwa razy bardziej GO, niż wczoraj i lekko poirytowana komarami a mimo to pełna kontrola :-)
...a z Parelli Ball schodzi powietrze!!! Niby dopiero po 24 h, więc nie tragedia, ale...
Aaaa, ślady mysich ząbków odkryłam już przy pompowaniu... Niby nie na wylot, więc co to niby ma być...?? Niech no ja tylko jakąś mysz spotkam w siodlarnia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz