...była, przygotowania huczne a wyszło, jak zwykle... ;-)
Oczywiście o wątku jeździeckim tu mowa... Bo okazało się, że Siwe do jazdy nieszczególnie zdatne, niestety. I to nie z powodu dzikości (bo dzikości już u nas nie ma, przynajmniej w aspekcie pod siodłem ;-) ale z powodu niedyspozycji zdrowotnej :-(
Siwe ostatnio pokasływało, zamówiłam jej ziółka na kaszel i od razu po zastosowaniu (2 podania, zaparzone ziółka pożarte z apetytem, mimo moich obaw, że będą grymasy ;-) kaszel magicznie ustał, ale za to pojawił się gil! Czyli nie wypada męczyć chorego konia... Wsiadłam na chwilę raz, w piątek, żeby sprawdzić jak Nowa Natówka Siwki (zatargana PKS-em!) na nią pasuje... Pasuje prześwietnie, z samym air-padem, bez żadnych korekcji padowych! A wygodna jak marzenie :-) Muszę tylko dodatkowe dziurki w fenderach wyprodukować, bo mam ciut przykrótkie nóżki i problem z anglezowaniem ;-)
Stan Siwca mnie lekko zasmucił, bo to jej pierwsza choroba; jak dotąd pokasływania były tylko w dawnych czasach, na etapie życia stajennego, od kurzu, a tu o...! Mam nadzieję, że to nic poważniejszego, bo apetyt dopisuje a temperatura też w normie (pierwszy raz w życiu mierzyłam Siwej temperaturę; operację zniosła godnie, musiałam tylko drapać pewne miejsce, żeby nie opuszczała ogona, bo jak ją termometr dziubał w jego opuszczoną nasadę, to zaraz próbowała się odangażowywać, że po co ja tam właściwie stoję, koło jej dupki, że koń to powinien zawsze do człowieka oczami być skierowany :-)
Potem to już było głównie wycieranie nosa (jedna dziurka); na początku z siwym grymasem (czego mi tu grzebiesz...??), ale już za chwilę doszło do tego, że Siwe podchodziło i samo z siebie wycierało o mnie gila...! ;-) Mam nadzieję, że na weekend majowy (mam urlop przez cały tydzień...!!!) Siwe będzie we formie (jeździeckiej)...
Szkoda tylko, że Gośka-Bebo będzie niedostępna i nie będzie zbiorowego jeździectwa, bo niestety zaczynają się Matury... Pytałam, czy musi akurat teraz mieć te Matury, ale podobno tej imprezy nie da się przełożyć... ;-)
A Bebo jest tak jeździecko rozbuchane, że nie dość, że Hucykiem śmiało powoduje, to jeszcze i za Fisia się wzięła...! W sumie odbyli razem 3 jazdy i idzie im całkiem obiecująco :-) Fisiu kontent, wyczyniać nie próbuje (mimo, że na side-pullu tylko, bez siodła, więc mógłby dać popis figlowania ;-), kroczy grzecznie i majestatycznie. Aż za majestatycznie; gdyby ogłosili zawody na najwolniejszy chód konia, ani chybi by wygrał ;-)
Tak na marginesie to dość ciekawe: mimo, że Fiś lezie w tempie powolnego ślimaka, zadami dokracza, żeby nie powiedzieć przekracza przedni ślad... A co napotka obiekt (których ci u nas w przestrzeni jeździeckiej dostatek), zaraz próbuje stawać i wypacać go nogą jak należy...!
Konie chodzą już na łąkę (maksymalnie do 2 godzin), zadowolone, gęby pouśmiechane od ucha do ucha, ale na rozkaz wracają grzecznie na padoki zastodolne, na siano :-) Oczywiście pierwsze obesrania ogona już u Fisia odnotowano (ten to nie ma umiaru w obżarstwie ;-)
Przy wypuszczaniu na łąkę nie obywa się bez brawerii ;-)
Prace polowe manualne:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz