Wczoraj z krótkim rękawkiem. Tak, z krótkim! Wprawdzie na nasłonecznionej ścianie stajennej tylko, ale 1 listopada bez fiutra chodzić??? Nawet konie jakby się trochę przylizały a z łąki schodzą pod wiatę na picie po kilka razy dziennie...
Jazda była jedna. Skandal, jak na 3,5 dnia pobytu na wsi. Nawet hucyk uznał, że skandal; co mnie zobaczył, że idę ku łące o porze okołojeździeckiej (16.00-17.00) przestawał jeść, stawał na baczność i wodził za mną wzrokiem uporczywym... W sobotę zaproponowałam jedynie drapanki-mizianki... Jeździecko uległam mu w niedzielę ;-)
Po standardowej jeździe (nowe ćwiczenie post to post wprowadziłam), urozmaiciłam małemu jazdę (a niech ma... choć po prawdzie to kręcenie się po łące i mnie nudzi... ;-) robiąc obchód (vel objazd) posiadłości, w trakcie którego to zrobiliśmy sobie jazdę ekstremalną wzdłuż i w poprzek rowów; zabawa była przednia: hucyk co i raz próbował z rowu wyleźć a ja co i raz starałam się go tam utrzymać przy użyciu minimalnych pomocy korygujących :-)
W poniedziałek byli Goście i zaproponowałam koniom popisywanie się sztuczkami. Bardzo dawno sztuczek u nas nie było, ale konie spisały się elegancko. Wprawdzie Fisiu myślał, że wiaderko to mu niosę, żeby sobie podjadł (chudziaczek... prawie z pyska mu się ulewa a wiecznie by żarł... ;-) ale szybko załapał, że chodzi o aportowanie (weź-daj). Już za chwilę oboje z Siwką, na wyścigi, proponowali swoje usługi, Chwalipięty Jedne :-) A Siwe Gości zaczepiało, pyszczkiem smyrało, oczki ładne robiło... I gdzie te czasy, gdy wiało na widok obcych, aż się kurzyło...
Nowa wiata doczekała się już 5 słupów konstrukcyjnych. Stoją i czekają na towarzyszy. Trzymać kciuki, żeby w weekend stanął cały szkielet... Bo u nas co i raz jakieś potknięcia i obsuwy harmonogramu :-(
Koniom w końcu zrobiłam stałe wyjście w nadrzeczne krzaki. Przez 2 dni się gapy nie połapały, że można się tam szwędać po nocy (na noc konie schodzą z siennej łąki na padoki około-domowe i chętnie się wałęsają po dostępnych kwaterach...) Ciekawe, czy odkryją nowe wyjście w tygodniu czy będę im musiała je w sobotę pokazać...?
...a hucyk niech sobie uważa; obecnie paraduję po mieście w bluzie-kurtce z wielemówiącym napisem na plecach: THE BEST WESTERN RIDER (Pro-West by LOESDAU) ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz