"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 16 listopada 2009

Nowina

W sobotę przyjeżdża do nas na pensjonat pierwszy, inny niż nasi, koń PNH-owy! Ale fajnie! Będzie się mieć w Gawłowie bratnią duszę parellistyczną (Oblubieniec się nie liczy, bo on koni zabawami nie męczy. Zresztą on jest raczej psiarz - jego domena to nasze dogi-kanarki ;-)
Od razu wzrosła mi mobilizacja do czynu, zaczęłam ogarniać plac zabaw, dopełniać opony-podesty, bo zawartość z czasem lekko osiadła. Mam też w zanadrzu pomysły na 2 nowe, poważne obiekty: CAR WASH (słupy już przygotowane do wkopania) i wąski mosteczek z podkładów kolejowych (podkłady leżą i czekają na skraju łąki). A może i nawet atrapa przyczepy powstanie, o!

10 listopada, we wtorek Oblubieniec wyruszył na kurs dr. Strasser i w związku z powyższym zwierzaki spędziły 8 godzin w zamknięciu. Psy i konie, razem w stajni. Zwolniłam się z pracy na tę okoliczność, bo niepokój mnie zżerał, jak oni tam razem przeżyją...?? Bo od czasu do czasu wybuchają u nas dyskusje między-gatunkowe. Że psi niedobre, to wiadomo - drapieżnicy. Ale że roślinożerce też...?
Hucek kłapie zębami, jak mu pies zagląda do boksu w czasie jedzenia (ostatnio kłapał na Monkę, Monka - typ ambitny, zadziorny i żarłoczny - ruszyła do ataku doskakując/odskakując w rytm huckowego kłapania paszczą... widać uznała, że ma coś smakowitego i nie chce się podzielić ;-)
Fisiek atakuje psy, gdy próbują do niego dołem do boksu wejść (na padoku też je zresztą atakuje); ostatnio była awantura z Fucią o grzebanie nogą. Na Fiśkowe grzebanie podnoszę głos EJ! a Fućka startuje markować atak. Pomocna taka. Fisiek oczywiście od razu przestaje grzebać i skupia się na usiłowaniu dziabnięcia robiącej uniki Fućki :-)
Siwe tylko w miarę przyzwoite; póki co poprzestaje na krzywieniu się do dużych psów, kładzeniu uszu i wężowaniu głową (wężowanie w ostateczności, gdy się bardzo zezłości). Monka tylko jest przez nią traktowana pobłażliwie, bo Monka się do Siwki uśmiecha i najwyraźniej chciałaby się zaprzyjaźnić, tyle że trochę się boi :-)
Okazało się, że wszyscy byli w stanie nienaruszonym. I grzeczni, lekko zaspani (dojechałam na miejsce po 17.00). Konie nawet nieszczególnie rzuciły się na siano, musi Oblubieniec je tam odpowiednio uposażył :-)

W środę (11 listopada) ruszyły prace przygotowawcze - szykowanie placu budowy pod nową stajnię; póki co plan jest taki, że hucek awansuje do chowu bezstajennego, czyli będzie nocował przed stajnią (jak się będzie awanturował to obok stajni ma wiatę, a jak się będzie bardzo awanturował to mu się zostawi otwarte wrota, żeby sobie spał w korytarzyku ;-) Bo do soboty nowa stajnia pewnikiem się nie pojawi. Zresztą niech się przyzwyczaja, bo chów bezstajenny zamierzamy wdrożyć dla wszystkich koni, jako optymalny :-) Oczywiście jeszcze nie teraz; najpierw muszą powstać solidne metalowe ogrodzenia, primo żeby ewentualnemu złodziejowi (mało realne; sława naszych psów rozeszła się po okolicy ;-) niełatwo je było po cichu sforsować, secundo żeby się towarzystwo nie rozlazło po okolicy... Siwka skoczna, Fisiek kładący słupki (w pensjonacie gęba wyciągał od góry plastikowe i kładł ogrodzenie) a hucek taranujący... Doborowe towarzystwo ;-)

W piątek (13 listopada) piękny słoneczny dzień. W taką oto cudną pogodę nawiedziła nas z odwiedzinami przyszła pensjonariuszka. Rozpoznać teren ;-)
W ramach popisów przenieśliśmy się na długo nieodwiedzany plac zabaw i zaprezentowaliśmy się z naszymi (hucek się nie załapał i dobrze, bo mógłby popsuć dobre wrażenie ;-)
Fisiek sprawował się w miarę przyzwoicie, pokazał tylko kilka ze swoich numerków ;-) za to Siwka przeszła samą siebie! Ona zawsze cudna, ale to jakim spokojem i posłuszeństwem emanowała, nawet mnie zadziwiło...! A ja tu opowieści o dzikości snuję... Jak tak dalej pójdzie, sama sobie przestanę wierzyć ;-)
Na koniec pokazała jednak pazur startując na wskazanie przeze mnie stada z takim impetem, że obie z koleżanką Alą oberwałyśmy błotem po oczach :-)

W sobotę coś tam robiłam w okolicach okrągłego wybiegu. Zostałam namierzona przez Fisia. Porzucił wypasanie się na łące i przydygał pod bramkę. Na obliczu żądanie: weź mnie, weź mnie! Za chwilę dołączyła Siwka i stały tak gapiąc się na mnie oba, natarczywie. Najpierw udawałam, że nie widzę, potem zakomunikowałam, że nie mamy dziś czasu na zabawy... Sterczały uparcie dopóki nie wróciłam na podwórko. A potem Fisiek, ewiedentnie zły, złomotał hucka za niewinność (bo nie chciała się z nami bawić ;-)

 photo HPIM6865_zpsb2830b38.jpg


Brak komentarzy: