...ani się człowiek obejrzał a tu stuknęła nam pierwsza rocznica na swoim... 6 czerwca 2008 przeprowadziliśmy konie do Gawłowa :-) W ferworze intensywnych prac przygotowawczych (hucułki) przeoczyłam ten fakt i nie zorganizowałam imprezy a Goście dopisali (w ilości sztuk 2: oczywiście obowiązkowo Koleżanka Aśka od Morsa i Nowa Koleżanka Beatka od Hucułków). Aczkolwiek wieczorem byłyśmy tak wykończone, że nawet gdybym pamiętała o obchodach i urządziła małe pijaństwo (czyli piwo Red's dzielone na 3 ;-) to i tak nie wiem, czy coś by było z tego imprezowania, bo i bez trunków padłyśmy jak muchy :-)
W sobotę udało mi się zrobić sesję zabawową ze zwierzakami, ale dopiero o zmierzchu i na dokładkę w deszczu, bo zaczęło siąpić... Dziewczyny kłapały zębami z zimna pod stodołą, ale dzielnie robiły za widownię (oswajanie koni z publicznością; no przecież planujemy w przyszłości pokazy za stodołą ;-) a my dokazywaliśmy.
Siwe było tak naelektryzowane, tak energiczne, że serwowało co i raz całą gamę min i nadymań się (ogierzastych) zwieńczonych stanięciem przede mną dęba :-)
Sesja bardzo dynamiczna, Siwe nabuzowane, ale nie była to (chyba?) prawa półkula, adrenalina raczej...; trzymała się blisko, nie uciekała, czujnym okiem śledziła, o co proszę i błyskawicznie reagowała... Było mnóstwo zadawania pytań, upewniania się, czy dobrze? czy o to chodzi? Circling tyłem udał się znakomicie a nie zawsze się udaje (poprawił się nam przy okazji driving przodu na odległość pt. proszę trzymać głowę prosto), wyczyniłyśmy także małe novum: squeezo-ósemki wokół 2 beczek BARDZO blisko siebie leżących, liberty :-)
Fisiul sprawował się całkiem przyzwoicie (zabawa circling tyłem nadal ulubiona), trochę próbował modyfikować na swoją modłę (dla przykładu zamiast zmiany kierunku w CG - zatrzymanie i wzmiankowany circling tyłem), ale był grzeczny, współpracujący i podobnie jak Siwka pytający, czy dobrze? czy ciasteczko przysługuje...?
Małą dyskusję mieliśmy przy okazji podestu (duży padok, liberty): Fisiu pacanie proponował (drzazgi leciały dookoła) a ja prosiłam o spokojne stanięcie na przednimi nogami. Było marudzenie i wytykanie niesprawiedliwości: a Siwej to dajesz ciastko za pacania, a mnie to nie, ooooo! próby squeezowania obok, w końcu jednak stanął spokojnie i ciasteczek dostał kilka :-)
...i w ogóle wymyśliłam, że w końcu zacznę klikać... Siwe co rano prezentuje mi to swoje przeciąganie się, ostatnio zmodyfikowała i kłaniając się, z rozmysłem dodatkowo krzyżuje przednie nóżki , a potem podnosi się i wyciąga do tyłu zadnią nogę, wysoko, jak baletnica... I patrzy, co ja na to... Oczywiście chwalę, mówię, że pięknie, głaszczę, daję ciasteczko... Ale gdyby tak powzmacniać precyzyjnie poszczególne etapy tej ewolucji klikaniem, mielibyśmy nowe sztuczki fikuśne, do popisywanie się, jaki to natural fajoski ;-)
Tymczasem jutro po pracy na wieś, pojutrze hucułki i 4 dni wolnego na aklimatyzację...
Boks się właśnie buduje (Oblubieniec z bratem - konsultacje przez telefon; nogami przebieram, żeby jechać i UCZESTNICZYĆ a tkwię za biurkim, niestety...) a będzie to boks Szamana, bo hucułki jako, że są 2 i zamieszkają razem, dostaną jego wieeelki pokój... I staną pomiędzy Sz. a Siwką... Ciekawe, co będzie...? Ani chybi, bez zamętu się nie obejdzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz