Jakby to oględnie wyartykułować...
Ja z hucułkami problemu większego nie mam... Owszem, wieczorem biegną kłusem do stajni, ale prosto do swojego boksu i od razu nosy w siano... I biegną tylko dlatego, że wcześniej sprowadzam swoje konie (nasi elegencko wchodzą sami do swoich nowych boksów)... Nie ma już paniki, prób taranowania zamknięcia padoku, szaleńczego latania z wrzaskiem... Jest natarczywe stanie przy bramce i nawoływanie się; głównie rozmawiają Siwka i mały gniady (Wigwam). Lewopółkulowi Introwertycy (Szaman i mysz Niwecz) są bardziej oszczędni w wypowiedziach, preferują chrumkanie...
Może to czynnik czasu (małe są u nas już 10 dni) a może, jak to Koleżanka Aśka od Morsa skwitowała, moje savvy (i ta wersja zdecydowanie mile łechce moje EGO, naturalnie ;-)
Zabaw nie było. Siodłania nie było. Było czyszczenie, przy okazji jakiś tam pozycjonujący zwierzaka jeżyk czy driving (jeżyk na fazę 2-3 nam wychodzi - postępy czynimy :-), catching game - pół koła kłusem i kolesie złapani :-) Jeszcze niezupełnie jest tak, że oni chcą łapać mnie, ale jesteśmy na dobrej drodze...
Mały gniady sprzedaje mi buziaczki, przytula się, pokazuje itchy spots... Mysz-introwertyk, wyglądający na staruszka (ma smutny wyraz twarzy), też podchodzi, też zaczyna wyciągać pyszczek, asystować, choć zachowuje pewną rezerwę...
Oba mają jeszcze zimową sierść, więc uwielbiają szczotkowanie... (przyjechały do nas w kiepskim stanie :-(
A wieczorem w boksie zabawa a kuku z gniadym.
Zabawę a kuku wymyśliła Gośka na okoliczność dzikiej Siwki, jeszcze w pensjonacie. Konie miały tam pełne deskowane drzwi i gdy człowiek zaglądał do boksu górą a Siwe np. jadło siano, następował nieodmienny wypłoch i odskok... Gośka najpierw kucała a potem nagle podnosiła się i zaglądając do Siwki mówiła a kuku! chichocząc... Siwe najpierw odskakiwało, ale po kilku rytmicznych powtórzeniach, samo podnosiło głowę z figlarną miną. A czasem robiło Gośce a kuku, gdy dziecię zgubiło rytm i się spóźniało :-)
W a kuku bawiłam się też z dziką na padoku - zza wielkiego drzewa... albo stając w martwym polu centralnie za ogonem... Czasem bawimy się w a kuku i teraz... Z Fiśkiem też :-)
U nas boksy ażurowe, szpary między deskami. Z gniadym bawiliśmy się więc w a kuku między deskami. Załapał błyskawicznie, że to fajowe :-) Nawet robił swoje modyfikacje; serwował nagle a kuku przez górną deskę i miział mnie po głowie :-)
Wymyśliliśmy jeszcze masowanie dziąseł od środka nad zębami i drapanie górnej wargi. Ależ miał minę zadowoloną, ryjek wykrzywiał na wszystkie możliwe strony...!
Mysz nie mógł na to spokojnie patrzeć, włączył się do gry :-) Zaproponował zabawę fajna jesteś, popodszczypujmy się! I skubał moją rękę wargą, subtelnie pokazując ząbki (nie wie koleś, że ja w te klocki fachowiec? Szaman mnie doskonale wyszkolił w tej materii ;-) Wyraźnie się ożywił i buzia zrobiła mu się weselsza :-)
Intensywnie tyramy w polu. Wczoraj budowanie nowego padoku, przyciananie trawy po pas pod pastuchem, walka z chwastami (syzyfowa praca, te chwasty - co tydzień to samo... drzewek nie widać). Za tydzień bierzemy się za stodołę... W końcu przestanie padać i zetniemy tę łąkę na siano (myślenie życzeniowe uskuteczniem, zaklinam pogodę...)
A moje konie są tak posłuszne i zdyscyplinowane, że aż nierealne mi się to wydaje. Zwłaszcza w konfrontacji z naturalnie surowymi końmi. ...się nie docenia tego, co (kogo) się ma... Wszystko w dwóch paluszkach... I jeszcze lgną do ludzi, wyraźnie szukają towarzystwa...
Ostatnio Szaman pomagał kopać dołki na padoku: obserwował, jak ścinam darń i odsłaniam ziemię, po czym wkraczał do akcji i waląc kopytem pogłębiał dołek o jakieś 10 cm.!
W niedzielę Oblubieniec zrobił w końcu* Siwce przody. Po nocy, przed stajnią. Siwe grzecznie stało samo, bez innych koni... Fiś bił pianę w boksie gdzie?? jak to?? a co ze mną?? my zawsze razem!! a Siwe nic. Tylko łypanie okiem w ciemność...
*co potwierdza regułę szewc bez butów chodzi
W kolejną sobotę/niedzielę planujemy jeździectwo. Ciekawe, jak mali zachowują się pod siodłem...? Najpierw oczywiście sprawdzimy to i owo z ziemi :-)
No i wreszcie przetestuję moją bez-hornową westówkę... W końcu przybyła na wieś :-)
psia imprezka
4 komentarze:
Dziękuję za odiwdziny! Chętnie poczytam Was też :-)
hanzia
Jak najbardziej zapraszamy :-)
wpadam tu tak od czasu i do czasu i musze przyznać iz wprost uwielbiam twoj styl pisania:) Czyta sie to wszystko z zapartym tchem i az sie nie chce przestawac.
Powodzenia z końmi zyczę i oczywiscie czekam na dalsze relacje o maluchach:)
Pzdr
:-)))
Prześlij komentarz