Dodatkowo weekend zdominowany przez psie zajęcia, czyli karmienie szczeniaków papką 5 razy dziennie (kaszki + przecierki + maślaneczki + mięska + rosołki), uciszanie piłujących się z byle powodu mordek (jeść!!! bawić się!!! nudzi nam się!!! gdzie Matka??? Tatuś, czym się bawisz, pokaż!!! etc.) Dłuższa ciszy nastała, gdy puściłam konie na podwórko (strzyżenie trawy): psiule wpatrywały się w Szamana jak urzeczone, wodziły za nim wzrokiem z niekłamanym podziwem siedząc w rządku w swoim kojcu. Siwe na nich szczególnego wrażenia nie robiło :-)
Jedno, co mi się w ten weekend wybitnie udało, to zadziwić me Dziecię magiczną sesją z Siwką... Dziecię patrzyło, patrzyło i pytało a to ona tak sama, czy to jej mówisz, co ma robić...? znaczy jest magicznie, postronni nie widzą ;-) a przecież Dziecię widzieć powinno: z PNH obeznane, samo przecież robiło sobie z nudów w pensjonacie ogierka wyścigowego z efektami bardzo pozytywnymi (Dziecię ma naturalne wrodzone savvy; gdyby tak jeszcze zechciało uczyć się z oryginalnych materiałów a nie tylko podpatrywać okazjonalnie mamusię...)...
Potem poprosiłam o filmowanie i oto mam: godzinne nagranie z zabaw z Siwką a potem z Szamanem :-) Oczywiście przed kamerą nie wszystko szło idealnie, ale i tak Siwe magiczne, a i Szaman też niezły Koleś w te klocki... Po fascynacji chodami bocznymi (co i raz proponował a może boczkiem...?) teraz dla odmiany upodobał sobie circling game tyłem... Zachodzę w głowę, czego on taki fascynat nowości? Co się czegoś nowego nauczymy, ten z upodobaniem serwuje co i raz dany manewr z własnej inicjatywy... Czyżbym przesadzała z pozytywnymi wzmocnieniami w fazie uczenia się ;-) ? Jego wyczyny sięgają zenitu: jakiś czas temu z rana wlazł sam z siebie na okrągły wybieg, podszedł do pierwszego markera (często bawimy się ze znacznikami), spojrzał na mnie, postępował do drugiego markera, znowu spojrzał, po czym wycofał do tego pierwszego. Spojrzał. Mina triumfująca. No i jak tu nie dać ciasteczka Takiemu?
Siwe też nie gorsze: po wczorajszej sesji poza okrąglakiem wracałam po końskie klamoty i chciałam, żeby Siwe ze mną poszło. A Siwe chyc samo na podest, stoi i patrzy na mnie z góry nie mogę iść... nie widzisz, że targetuję?? i sterczała tak, dopóki nie wróciłam i nie wy-jojo-wałam ją z powrotem na ziemię :-) Inna siwa inicjatywa-ciekawostka: położę nos na obiekcie, niuchnę-liznę-skubnę, może da postać spokojnie...? I zerk na mnie, czy podziwiam inwencję :-)
A Fisiek w czasie filmowania mych wyczynów z Siwką podszedł sobie grzecznie do Dziecięcia siedzącego na stercie opon, postał obok, poprzyglądał się, zaklasyfikował Dziecię do gromady zdecydowanie-nie-lider i dziabnął w kolano. Ot, tak. Trafił się frajer, to se go ugryzłem...
A teraz news dnia: prawdopodobnie będziemy mieć w Gawłowie lada-moment 2 hucułki! zajeżdżone, hipo-terapeutyczne... Aaaa, konie do jazdy! Tylko gdzie ja je upchnę...? Chyba rozpocznę przygodę pt. "chów bezstajenny"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz