Przyjeżdżam w piątek wieczorem, wchodzę do stajni... U Siwki na sizalach wiszą i dyndają się gałęzio-patyki. Zaczepne. Trącające w plecki. Częściowo poobgryzane :-)
No to dałam czadu: do dyndającego sizala, który został pozbawiony przez Siwkę gałęzi, dowiązałam kwiatek z folii...
Siwe na gumowych nogach pochrumkując cichutko uznało, że należy wykonać pattern TOUCH IT. I dotknęła :-) Zainkasowała kilka ciasteczek za coraz to śmielsze trącanie nosem obiektu...
...a w sobotę rano, gdy tylko weszłam do stajni, zgadnijcie, co było? Oczywiście, Siwe w te pędy głowę w folijkę i dawaj trącać, podrzucać, międlić i zerkać na mnie :-) Tak trykała zawzięcie, że foliowy kwiatek odczepił się i spadł. Musiałam go solidnie przywiązać... Mój Dziki Cudak...
Do śniadania Siwka znów dostała małą porcję quitexu, bo na popołudnie zaplanowałam kolejne wsiadanie. Zdecydowanie zamierzam być systematyczna w tej materii...
-->
Rano skoro świt, czyli koło 9.00, po wyjściu na padok Szaman po raz kolejny rzucił hasło bawimy się!. Wyjął mi z ręki wiaderko i zaczął popisy z wymachiwaniem. Najpierw machał tylko w moją stronę, ale potem było mu mało i zaczął wywijać wiaderkiem w stronę siwego zadka. Siwy zadek stał koło nas, nawet nie raczył się odsunąć, został więc ze 2 razy pacnięty wiaderkiem a gdy i wtedy nie zareagował, Szaman uznał, że na nic taka zabawa i rzucił w Siwkę wiadrem! Siwe nie zareagowało, mimo, że wiadro pacnęło ją w zadnie nogi...
W ramach oswajania plecków pobawiłyśmy się w stawianie wiaderka na grzbiecie i zadzie. Ostatecznie zanim się tam wgramolę, wolę sprawdzić, co dziś Siwe na temat obiektów na sobie myśli :-)
Siwe trochę zerkało, trochę się niepokoiło, ale nie uciekało. Nawet głowę do siana opuszczało, lekko tylko zezując w tył... Sesję z siodłem udało mi się zrobić w ostatnim momencie, przed 17.00, gdy już było wiadomo, że za chwilę noc… Siodło klasyczne, side-pull, robiłyśmy właściwie to samo, co w poprzedni weekend. W sumie sesja zajęła nam mniej niż godzinę, Siwe grzeczne, lekko tylko spięte (to klasyczne siodło jakoś jej nie przekonuje…), ale zapinanie popręgu z gumami na 4 podejścia zniosła nad wyraz godnie… Do wsiadania doszłyśmy bardzo szybko, znów X razy wsiadałam-zsiadałam… Siwe ani drgnęło, stało grzecznie z uszami nastawionymi na mnie, tam z tyłu, oko spokojne, ale czujne.
W ramach oswajania plecków pobawiłyśmy się w stawianie wiaderka na grzbiecie i zadzie. Ostatecznie zanim się tam wgramolę, wolę sprawdzić, co dziś Siwe na temat obiektów na sobie myśli :-)
Siwe trochę zerkało, trochę się niepokoiło, ale nie uciekało. Nawet głowę do siana opuszczało, lekko tylko zezując w tył... Sesję z siodłem udało mi się zrobić w ostatnim momencie, przed 17.00, gdy już było wiadomo, że za chwilę noc… Siodło klasyczne, side-pull, robiłyśmy właściwie to samo, co w poprzedni weekend. W sumie sesja zajęła nam mniej niż godzinę, Siwe grzeczne, lekko tylko spięte (to klasyczne siodło jakoś jej nie przekonuje…), ale zapinanie popręgu z gumami na 4 podejścia zniosła nad wyraz godnie… Do wsiadania doszłyśmy bardzo szybko, znów X razy wsiadałam-zsiadałam… Siwe ani drgnęło, stało grzecznie z uszami nastawionymi na mnie, tam z tyłu, oko spokojne, ale czujne.
W niedzielę było spotkanie Stowarzyszenia PNH w Polsce, przy okazji którego lek. wet. Olga Kulesza miała arcy-ciekawy wykład na temat wpływu szeroko pojętego treningu koni na ich wygląd zewnętrzny tudzież rozmaite dolegliwości fizyczne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz