Otóż i to... Weekend pod znakiem prac polowych (siano + budowanie okrągłego wybiegu z prawdziwego zdarzenia), konie miały wolne, czyli obżarstwo na padoku od rana do nocy... I wcale nie wyglądały na zmartwione... Dawkę ruchu zapodawały sobie same, pod wieczór (how interesting! o naszej zwykłej treningowej porze...); Siwka rzucała hasło i były wściekłe galopy, ganianie się, robienie min, pokwikiwanie i wierzganie... Nawet Siwce przytrafiło się kwiknąć (pierwszy raz byłam świadkiem)...
W ramach rekompensaty udało mi się wreszcie wydobyć zaległe zdjęcia z przeprowadzki i aklimatyzacji koni w Gawłowie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz