Z samego rana w sobotę odebrałam paczkę opasłą ze sprzętem parelistycznym (dzięki uprzejmości Kasi Zaklinaczki); leży sobie to wszystko ładniutkie-nowiutkie w moim pokoju i błyszczy nowością:
1) Western Theraflex (TM) Self-Inflating Pad
2) lina 3,7 m
3) lina 7 m
4) lasso 14 m
5) finese rein (9 foot)
6) string...a jeszcze dojedzie...
7) carrot
...a do stajni nie dotarłam, niestety…
Za to w Gawłowie dokonałam pewnych postępów w zakresie prac polowych; głównie w zbieraniu kamieni na bruk przed stajnią oraz malowaniu kuchni i pokoju…
Dziś ni ręką, ni nogą nie mogę ruszyć, ale jestem zadowolona, bo wreszcie domek zaczyna wewnątrz wyglądać jako-tako…
A od poniedziałku mam urlop, czyli czeka mnie mega-weekend majowy po wiejsku! Gośka się zapowiedziała z pomocą (nic za darmo - obiecane buty do biegania), więc mam nadzieję, że skończymy stajnię i zrobimy padoki… Cichutko marzę o przeprowadzce pod koniec maja (Boże Ciało), ale chyba nic z tego nie będzie: czekamy, aż opadnie poziom wód gruntowych, bo póki co zalało nas totalnie…
...a oto obrazek z cyklu Gawłowo - powiew przeszłości...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz