...do roli konia pod-siodlanego ;-)
Mimo aury pogodowej niesprzyjającej, Bebo-Gośka uparła się i zatargała na-ręcznie siodło do pociągu... W sumie nie żaden wielki wyczyn, bo targała bezterlicówkę, która waży tyle, co i nic + pad pod-bezterlicówkowy, który też waży tyle, co i nic ;-)
Wizyta dość miła, Siwe chrumkające na dzień dobry i nie tylko, pozostałe konie też w dobrych nastrojach... Połączone stado zachowywało się godnie, większego ścigania kucyka nie było, Fiś się tylko od czasu do czasu lekko na niego bzdyczył...
Jako że mocno zagęściłyśmy ruchy w obejściu, to i starczyło czasu na tknięcie Białej - było małe catching game w wykonaniu Gośki, czyszczenie (kupa białego futra dookoła) i siodłanie. Wszystkie aktywności wykonane przez Bebo, ja w charakterze obserwatora i doradcy.
Siodłanie rozłożone na czynniki pierwsze:
- począwszy od podsuwania siodła pod nos celem degustacji (Biała, podobnie jak niegdyś Huc, stała z miną czyń swoją powinność, żadnego ciekawienia się sprzętem...),
- poprzez wahadło strefa 1-strefa 3,
- po zakładanie siodła na grzbiet ze 20 razy - do momentu, aż przestała ta czynność robić na Białej jakiekolwiek (negatywne) wrażenie.
Na więcej nie starczyło czasu, niestety :-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz