Niestety, oczekiwany przeze mnie mróz, póki co, nie nadciągnął... Ale podobno są powidoki na mróz weekendowy... Czekam z niecierpliwością...
Gdyby ktoś nie bardzo rozumiał, po co mi mróz... O zamrożenie błota chodzi, ot co. Dosyć mam ściągania gumioków przez zasysanie... Że pomijam końskie utytłanie...
Bezstajenne trzymają się dzielnie (Siwe trochę pokasływało przez parę dni, ale już jest ok), obmacałam im żeberka, tłuściutkie są, eleganckie. Nawet u Siwki żeberek nie mogę się doszukać a to przecież wyścigowy koń jest... I cóż, że bezrobotny ;-)
W poniedziałek Pan z Siodlarni dowiózł 3 worki musli (EquiFirst, Classic Mix), kupiłam dodatkowo wór sieczki (SUKCES, Morawski Pasze) i czosnek. Że nie wspomnę o naszym tradycyjnym granulacie (HOREGRAN), owsie, wytłokach lnianych, BIOGENIE-K, ziółkach (aktualnie te na drogi oddechowe się właśnie skończyły)... I że nie wspomnę o wiacie i 2 boksach zawalonych sianem... No i cały czas mamy jeszcze sienną łąkę gęsto porośniętą... Czyli trzoda żywieniowo zabezpieczona na mróz ;-)
Droga nasza za to kompletnie rozjechana, ostatnio zarył się w niej ciężarowy z transportem desek i krokwi. A dziś rano zarył się (po raz kolejny) Oblubieniec, na szczęście w drodze powrotnej, po odwiezieniu mnie do mniasta na PKS...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz