"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli

poniedziałek, 26 lipca 2010

Załamanie pogody

No i dobrze! Ileż to czasu można słońce znosić... Konie w końcu przestały sterczeć przez pół dnia pod kasztanowcem, więcej łażą, nawet zaczęły się ostatnio kłócić, tak im się energia podniosła :-) Choć może to nie przez pogodę... Wałachy wszystkie 3 zaczęły cudować, nie wiem, czy Siwe nie zamierza mieć rui ;-)
Mimo wybitnie jeździeckiej aury znowu nici z końskich działań :-( Dzień zdecydowanie za szybko upływa na wsi i zanim się człowiek obejrzy, już noc...

Korzystając z ochłodzenia ruszyliśmy z kopyta z budowlanką; m.in. zaczęliśmy rozbierać stodołę (deska po desce), przygotowywać podłoże w starej stajni pod wylewkę, kopać kolejne rowy na zastodolu i usypywać mega-górkę. Już teraz możemy robić niezłą hill therapy, a co to dalej będzie... Ani chybi koniom grozi wspinaczka wysokogórska :-)

 photo SNV19772_zpsee7ee966.jpg

nie obyło się bez atrakcji ;-)
 photo SNV19767_zpsabe7ad54.jpg


Fisiu już jest kontenty, przyszedł zajrzeć za stodołę, gdy kopaliśmy (i zrobić grzecznie kupę w narożniku padoku ;-), przeszedł się śmiało po górce, przeparadował, po czym kwiknął, walnął pół-pirueta i ze 3 foule zagalopował! Taką formę prezentuje :-) Wabi mnie, jak może, żeby wsiadać ;-)) A ja mu tylko obiecanki-cacanki...
Siwe doczekało się nowych kopytów, wszystkich 4. Przy okazji wyszło szydło z worka, czyli rozpuszczenie Siwki sięga zenitu! Tak grymasiła przy werkowaniu, że zgroza! Gapiła się na wszystkie strony, wykręcała, nożyskami pofajtywała (bo cię kopnę, uważaj! udawała) od czasu do czasu... Parę razy musiała oberwać 4. fazę vel mieć zrobionego lidera, taka była nieznośna! Niko cały czas asystował, sterczał pod nogami, przeszkadzał. Co się go przegnało, zaraz wracał. Fisiek z huckiem kursowali na łąkę-z łąki, darli się, nawoływali, wracali galopem i z powrotem wędrowali na trawę... Za każdym razem nieodmiennie zadziwieni, czemu reszta stada za nimi nie podąża... Diabelstwo jakieś w te konie wstąpiło ostatnio ;-) Zdecydowanie trzeba im przykręcić śrubki, ot co! Ostatnie ich podrygi, jeszcze tego nie wiedzą... Za tydzień mam urlop (16 dni wolnego). Ja im wtedy pokażę :-))

Tak poza tym, w przypływie desperacji (mężczyźni ciągle mają coś ważniejszego do roboty), zaczęłam kończyć osobiście kładzenie płytek ceramicznych w pokoju. Gdybym wiedziała, że to takie proste, już dawno podłoga byłaby gotowa :-) Zmobilizowała mnie Bułka-Bibułka Niszczycielka, która zamknięta w ganku sam na sam z workami kleju, zajęła się dwoma napoczętymi. Trzeba było szybko wykorzystać, bo by się rozsypany klej zmarnował. Przykleiłam 15 sztuk, za tydzień będę kontynuować. I może w końcu zapanuje cywilizacja a nie wieczna budowa w chałupie ;-) Na dokładkę mam już upatrzone fajne tanie regaliki w IKEI. Po pensji się zakupi, się skręci, się postawi. I będzie cudnie. I przestaną się walać różne rzeczy po różnych miejscach. Zwłaszcza, że walają się same z siebie i trudno je potem znaleźć ;-)

Powolutku zaczyna mi się chcieć ;-)
Wieczorami oglądam sobie DVD szkoleniowe, rozmaite i już oczyma duszy widzę, jak na Siwce trzaskamy figury reiningowe... Nie ma to jak wizualizacja. I myślenie pozytywne :-))

A oto newsik z ostatniej chwili: w sobotę przyjeżdża do nas nowy pensjonariusz. Podobno wypłoszowaty. He, he, w takich to my się specjalizujemy. Zaraz się kolesia zmuli ;-)

Brak komentarzy: