To był dopiero weekend! Ubezpieczyciel, ekipy remontowe, transporty żwiru, Panowie od remontu stodoły, wizyta Beatki od hucułków... I może skupię się na tym ostatnim aspekcie, hucułkowym :-)
Szurnięty Wigi za tydzień wyjeżdża z Gawłowa. Będzie grał w filmie! W związku z powyższym zostałam poproszona przez właścicielkę o prezentację tego, co ja właściwie z jej hucułkami wyczyniam i jakie są z tego wymierne korzyści ;-)
Prezentacji dokonałam na Myszku, jako egzemplarzu zaawansowanym parellistycznie... Kolega stanął na wysokości zadania; nie wszystko robił idealnie, więc mogłam zaprezentować także wyższe fazy i okraszać nasz występ stosowną pogadanką...
Przelecieliśmy wszystkie zabawy z ziemi (szczegółowo je omawiając), łącznie z dziewiczymi chodami bocznymi (po raz pierwszy), przy okazji których Myszek zaprezentował umiarkowany jak na niego szał, próbując na wszelki wypadek zwiać od presji galopem... Zwiać mu się nie udało, udało mu się natomiast pójść 3 kroczki w bok, został pochwalony i presja sobie poszła :-)
Potem przeszliśmy do popisywania się ciut zaawansowaną wersją zabaw (jojo na paluszek, wchodzenie na podest bez liny na wskazanie palcem, stawianie nogi na oponie - również bez liny i pomysły autorskie Myszka: stawianie jednego a następnie dwóch kopyt na małej wąskiej deseczce - sam ją wypatrzył na ziemi oraz zagłębienie się w sam środek sterty splątanych gałęzi leżących na ziemi niczym bierki: Myszek wlazł w sam środek, potargetował kopytem poszczególne wystające z kupy elementy, po czym zadowolony z siebie wylazł z kłębowiska :-)
Następnie miałam zaprezentować Beatce całą procedurę przygotowawczą do wsiadania, zgięcia boczne, odangażowanie zadu z siodła etc., ale na nieszczęście nadciągnęła ekipa remontowa i musiałam porzucić akcję w najciekawszym momencie i udać się do betoniarki :-(
Zdaje się, że i tak zrobiliśmy na Beatce DUŻE WRAŻENIE, pokazując, że jej niesforne konie potrafią robić takie rzeczy na prośbę człowieka, na dokładkę bez przemocy i z zaangażowaniem na obliczu :-)
Poszłam sobie a Beatka zaczęła bawić się z szurniętym. Wpadłam za jakiś czas na chwilę na padok, akurat bardzo ładnie bawili się w okrążanie w stępie: Wigi spokojnie chodził sobie dookoła a Beatka stała neutralnie w środku z lekko zaszokowaną miną, że jej koń nagle zrobił się grzeczny i posłuszny :-) czyli mamy zdaje się kolejnego adepta PNH, nie ma to jak Apostolstwo ;-) BARDZO zainteresowała się tematem, podeślę jej więc co-nie-co do poczytania :-)
Mamy tylko lekkie obawy, jak szurnięty Wigi zniesie rozdzielenie z Niweczem-Myszkiem (od 11 lat zawsze razem, w jednym boksie...) i czy w ogóle będzie chciał wyjechać z Gawłowa...? Co najwyżej jego kariera zgaśnie, zanim się jeszcze rozpocznie: wróci na stare śmieci, czyli do Gawłowa :-) Generalnie wolałabym, żeby na trochę się wyprowadził: spokojnie połączy się Myszka z naszymi, a w tajemnicy zdradzę, że Siwe w Myszku zakochane chyba... Przyłapałam ich kiedyś wieczorem w stajni na mizianiu się ząbkami po grzywach...! I to z inicjatywy niedotykalskiej Siwki...
A teraz wiadomość przygnębiająca dla Fisia-Szamana: jego Kolega z Dzieciństwa, Mors, znowu pokazywał się na zawodach west: startował pod Koleżanką Aśką w pleasure i trail! A Szamanisko co...? Puchnie tylko za stodołą od żarcia i sobie rowki cukrowe produkuje w kopytach...!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz