Wiele hałasu o nic. U nas na razie po zimie. Znowu zielono (przynajmniej tam, gdzie wysiana ozimina ;-). Wczoraj wieczorem w stajni +7 stopni. Upał.
W ten weekend zaczęłyśmy z Siwką parę nowości.
Idę sobie niedbale w kierunku okrągłego wybiegu, konie konsumują porozrzucane siano. Carrot na ramieniu. Siwe namierzyło mnie, gdy tylko wychynęłam zza stodoły. Skubie sianko dalej, ale radary (uchle + permanentne zerki) na mnie. Idę prosto w stronę koni, mniej więcej w połowie dystansu stodoła – wybieg Siwe podnosi głowę, robi kilka kroków w moją stronę, staje na baczność i uprzejmie, acz w gotowości czeka. Nie spięta, ale uważna…
1) driving w stronę człowieka – przygotowanie do chodów bocznych w moim kierunku. Carrot podniesiony nad szyją-grzbietem, wyraźnie Siwkę zaniepokoił, nie bardzo wiedziała, o co właściwie chodzi…? Pomogłam jej zrozumieć, zarzucając na szyję stringa i delikatne pociąganie w moją stronę z równoczesnym przywoływanie carrotem od góry… Udało nam się wykonać kilka pojedynczych kroczków przodem i kilka zadem.
2) sqeeze przez skomplikowaną konfigurację opon i drągów (3 opony + 2 drągi) – ni to przeskoczyć, ni to obejść – pułapka taka. Siwka poprzekrzywiała głowę, poprzyglądała się, za pierwszym razem trochę zdryfowała na bok, ale kolejne przejścia nad modelowe: z rozwagą wstawała nogi w ciasne czeluście i spokojnie przechodziła. Co jakiś czas przebudowywałam pułapkę, żeby po-utrudniać. Siwe nie dało się. Do końca pozostało spokojne :-)
...ponieważ Szaman przez cały czas naszego zabawiania się z Siwką, wypasał się na środku okrągłego wybiegu...
3) okrążanie na 2 konie. Właściwie znowu autorski pomysł Siwki (niesamowicie kreatywne zwierzę ona jest). Chciałam dać jej już spokój i ciut ruszyć Szamana, poprosiłam go więc, by sobie poszedł na koło a nie tylko pakował sianem brzucho. Szaman zbyt energicznym koniem nie jest, u niego faza 1 (jeśli chodzi o poziom mojej energii) wygląda jak faza 3-4 u Siwki, zwłaszcza, gdy trzeba (uchowaj, Boże!) od jedzenia odejść… Ruszył opieszale kłusem (bruuum jeszcze cały czas działa, ale z wolna przygasa…) a Siwe Obserwujące Rozwój Wypadków przyłączyło się ochoczo i ruszyło za Grubym. Grubego poprosiłam o zagalopowanie, Siwe też w galop. Gruby czując presję zza zadu rozbujał się nawet, nawet, ale cały czas zezował, czy aby nie chciałabym już może odangażować jego zadka…? Na pierwszą moją myśl, od razu hyc! do środka. A Siwe dalej sobie krążyło po orbicie, bo na jej zadek nie zerknęłam. Poprosiłam Sz. ponownie o ruch w tę samą stronę, wskoczył ochoczo przed Siwkę, Siwka się zeźliła, wyprzedziła i spokojnie galopowała dalej na czołowego. Poprosiłam o odangażowanie tym razem oba konie po kolei, stanęły grzecznie na wprost. Pytają, co dalej? Mówię do Siwej poproszę biec w drugą stronę, a Siwa piruet i dawaj w tym samym kierunku, co poprzednio. OK., niech jej będzie.. Szamana wysłałam w przeciwnym kierunku, posłuchał, ruszył kłusem, a za chwilę na moją sugestię, okrągłym galopkiem. Przeżyłam chwilę niepokoju, czy mijając się nie stukną się czółkami, ale nie. Mimo, że oba galopowały po obwodzie, zgrabnie się mijały i kontynuowały ruch. Z pierwszym razem tylko wymieniły miny na temat, kto komu ma ustąpić miejsca na śladzie. Udało się nam zrobić w ten sposób kilka kółek bez korekty. BYŁAM POD WRAŻENIEM. Ale fajne te moje konie :-)))
4) wieczorem w boksie pobawiłyśmy się z Siwką w zabawę touch (dotknij). Siwe jest zwierzak dziki, który na różne różniste rzeczy furczy. Nawykowo. Bo tak wypada. Na nowe furczy zawsze, na nie-nowe, ale np. wnoszone do boksu, też furczy. Albo na nie-nowe, których dawno nie widziało… Wbudowałam już Siwej schemat nie uciekamy, ustawiamy się głową, obserwujemy – działa w 99 procentach… Teraz rozwijamy ten schemat dalej; dodałam touch (targetowanie).
Biorę jakiś przedmiot, wskazuję na niego palcem, mówię touch, Siwa dotyka nosem, inkasuje ciasteczko. Siwej ta zabawa bardzo się podoba (zwłaszcza ta część z ciasteczkiem ;-), a przy okazji oswajamy różne straszliwości (ostatnio konewkę i plastikowe pudełko, w którym przyniosłam marchewki). Czasem Siwe próbuje trochę oszukiwać (targetować np. moją rękę zamiast przedmiotu), kombinować, czasem uniesie dodatkowo nogę (pacnąć?), gdy ociągam się w jej mniemaniu z podaniem ciasteczka… Czasem kończę zabawę a Siwa dalej, bez komendy, tryka nosem i patrzy, tryka znowu i patrzy (a ciasteczko gdzie??) Zabawa fajna, nienudna, koń żywo zainteresowany uczestnictwem... czasem nawet sama zaproponuje podotykamy?Szaman się do tej zabawy nie nadaje, niestety... Zawsze proponuje swoją zmodyfikowaną wersję - daj do gęby! I rozdziawia wielką paszczę...
A całkiem wieczorem urządziłam sobie sesję edukacyjną: oglądanie nagrań z majowego kursu z Bernie'm Celbant 2006, w którym uczestniczyłam jako słuchacz. Niby poziom podstawowy (level 1), ale ileż nowych rzeczy można dostrzec z perspektywy trwania w programie od 3 lat...
W niedzielę rano Siwe przy czyszczeniu kopyt dowcipne. Podaje przednią nogę, zaczyna się bujać i chwiać aaaa, puszczaj, upadam! z miną figlarną. Rozpuściła się jak dziadowski bicz :-)
Za to Szaman - ideał chodzący. Kończę przednią nogę, krok w kierunku zadniej a noga już czeka w górze. Chcę przejść za zadem, rękę wyciągam, żeby zajeżować półdupek, Szaman cyk-cyk-cyk elegancko krzyżuje zadnie nożyska i zerka, by się upewnić, czy o to mi chodziło? Po ostatniej nodze pokorne zgięcie boczne i oczekiwanie na ciasteczko z przymilną miną…
Puściłam towarzystwo na podwórko. Z lekkim niepokojem, bo podwórko to nadal plac budowy + klamociarnia… Ale trawa jaka! Ładna, zielono-kępkowa… choć niezbyt obfita… Rzuciły się jak wściekłe do jedzenia… Grzecznie było, dopóki Sz. nie wymyślił, że pójdzie za dom, zobaczyć, co tam słychać… Poszedł. A Siwe za nim. A tam wąsko, ogrodzenie blisko domu (1,5 m. maksymalnie) i na dokładkę pokopane rowki odwadniające… Za chwilę biegiem wracają, zdziczałe. Bo nagle zobaczyły, że koparka sąsiada przy samym naszym płocie stoi i czyha (wcześniej jej niby nie widziały? Od 2 tygodni stoi w tym samym miejscu. I nigdy nie czyhała…) Hasło dziczejemy! rzucił Szaman… Pląsy, odskoki, wypłochy… Nagle wszystko na podwórku zrobiło się dla niego podejrzane… Siwce się udzieliło; latała z głową w górze, ale bez wypłochów… Po prostu wypadało latać… Stanęłam jej na drodze, rozłożyłam ręce… Założyłam kantarek (cudowała, ale głowę obniżyła i sama włożyła nos w sznurki), mimo protestów i próbach dreptactwa (BUMP! liną 2 razy) zabrałam za stodołę na obiekty. Szamanisko od razu przygnało za nami galopem i wygasiło energię do poziomu stój.
Na obiektach Siwe dostało wycisk (intelektualny), m.in. cofanie przez kłodę o wysokości mniej więc 30 cm. (a niech ma, niech główkuje, jak przekroczyć…), zatrzymania z Himalajami z plandeki pod brzuchem, squeeze przez Himalaje + wodę + podest niestabilny (niczym równoważnia) – wszystko na raz, bezładnie zgromadzone na jednej kupie…
Siwe stosowało naprzemiennie kilka strategii przeciwstawnych:
1) nie rozumiem, o co ci chodzi…2) aaa! będę się wspinać! (BUMP! liną), aaa! nie będę się wspinać!3) aaa! panikuję!4) ooo! a tam ktoś drogą jedzie, patrz!Neutralizowałam każdą strategię po kolei, głowa bardzo szybko powędrowała w dół, było mega-żucie, wykrzywianie pyszczka i wystawianie małego, różowego jęzorka…
A w niedzielę wieczorem przyjechały Posiłki z Gołębi i Zbyn werkował dokładnie przody końskiego towarzystwa. Ponad 2 godziny…
3 komentarze:
Ale czad!!! Super, ale to trzeba mieć chociaż 2 konie ;) Chciałabym to zobaczyć :)
Pozdrawiam,
Asia
A czy ja Koleżanki nie zapraszam permanentnie do Gawłowa ;-)? Proszę się zapowiedzieć i hajda do nas z wizytą :-)
...marzy mi się w przyszłości stworzyć u nas ośrodek naturalowy, z gościnną stajnią, pokojami dla gości, pokazami/szkoleniami... Ech, śpiew przyszłości...
Zbyn Oblubieniec jest na TAK, więc kto wie, kto wie...
TAK dla pomysłu!!! Tylko nie zwlekajcie.
Ja też chce, zeby moje kiedyś tak zrobiły.
Ania T+D.
Prześlij komentarz