...a u nas znowu nic się nie dzieje...
Mimo 3 dni na wsi, z końmi nie wchodziłam w jakieś głębsze interakcje, za wyjątkiem krótkich wizyt undemandingowych na padoku kilka razy dziennie, dolewania wody do poidła, gąbkowania anty-owadzim preparatem Tri-Tec i zbierania kamieni z pastwiska (do słupków na okrągłym wybiegu) z kroczącym krok-w-krok za mną Szamanem (ja myślę, że te kamienie to ściema... pod spodem w tym wiaderku na pewno masz coś do żarcia...)
W piątek przeżyliśmy nawałnicę; zalało stajnię, zamokło siano i słoma w stodole (częściowo)... Konie się lekko podtopiły, ale większego wrażenia to na nich nie zrobiło... Bardziej przestraszyły się mojego wtargnięcia z latarką, bo oczywiście wyłączyli światło... Poleciałam sprawdzać w trakcie ulewy, gdzie co przecieka w stajni... Summa summarum dach do wymiany :-(
W sobotę zbudowaliśmy do połowy okrągły wybieg, więc już za chwileczkę, już za momencik odpadną mi wszystkie argumenty, że nie mam gdzie JEŹDZIĆ...
...powiększyłam też koniom padok trawiasty do gigantycznych rozmiarów, ostrożnie spacerowały, wyskubywały co smaczniejsze kąski...
...a w niedzielę, obeznane, z samego rana dały popis wściekłych ganianek po owym pastwisku; wierzgi, kwiki, pląsy... aż do zasapania. Szaman o mało się nie zatchnął...
...między Pupilami rodzi się PRZYJAŹŃ… Jeszcze w pensjonacie próbowałam je bratać, trochę na siłę, gdy była możliwość, puszczałam na oddzielny padok… Szamanowi zawsze było wszystko jedno, czy w większym stadzie chodzi, czy w mniejszym. Aby był ktoś do zaczepiania i żarcie do konsumpcji… Ale Siwce początkowo bardzo się towarzystwo Grubasa nie podobało; zbyt kontaktowy, zbyt zaczepny, zbyt namolny, zbyt upierdliwy… Siwka nie jest koniem zbyt towarzyskim, nie miała ostatnio w stadzie pary; łaziła ze stadem, ale z nikim nie spoufalona… Stopniowo zaczęły się jednak z Szamanem zaprzyjaźniać…
Teraz trzymają się razem, większą część czasu pasą się blisko siebie, w parze, wzajemnie oganiają się ogonami od much a ostatnio nawet pogryzają w grzywy…
Szamana oczywiście czasem poniesie, dziabnie Siwą w zad czy w boczek, Siwa wtedy się pieni, uszy kładzie, głową wężuje, zadem straszy… Bo generalnie Siwa, mimo że prawopółkulowiec-latawiec, w stanie spoczynku (lewej półkuli) jest o wiele mniej ruchliwa od Szamana. Najchętniej stoi i drzemie… Ten nawet jak stoi, to cały czas główkuje: skubnąć, szczypnąć, złapać, pociągnąć… Ostatnio z uporem maniaka odbiera mi wiadra, widły, łopatę, nawet do taczki próbował wejść… Nauczył się też pokazywać, że życzy sobie posiłek treściwy; gdy rano wchodzę do stajni, rży na dzień dobry, demonstracyjnie obwąchuje podane siano, po czym maszeruje do wiaderka na paszę, wkłada w nie głowę, wyjmuje i patrzy na mnie. I tak kilka razy pod rząd. Wieczorem to samo. Nogą przestał grzebać, za to przeszło na Siwą: ta wymachuje nogą, chrumka, robi wygibasy i miny… Śmiesznie to u niej wygląda; niby taka nieprzystępna, nie-kontaktowa a łakomstwa nie umie opanować…
A tak na marginesie: mam co do Siwki pewne podejrzenia... Konkretnie do jej płoszenia się. Już od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy aby to jej płoszenie się, cała ta jej prawa półkula w odmianie ekstrawertycznej, nie jest aby nawykowa...? Bo Siwe czasem bije pianę, cudaczy, skry spod kopyt krzesze... a wystarczy, że stanowczo ją przytrzymam, podniosę energię własną, czy nawet krzyknę, a z Siwej momentalnie uchodzi powietrze, szczęką przemieli, zamruga, głowę spuści i spokojnie stoi... Tak mi jakoś intuicyjnie to cudaczenie wygląda albo na z przyzwyczajenia, albo na próbę manipulacji...?? How interesting... mamy sprawę do obmyślenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz