Uff, uporałam się z formatowaniem wirtualnego pamiętnika... Efekt poniżej.
Praca z końmi z okresu przed pierwszym kursem PNH, na podstawie wiadomości czerpanych z internetu:
27 lipca 2005 r. (środa)
Wyprowadzanie ze stajni
Wyprowadzanie w pojedynkę na podwórze (pozostałe konie w stajni) – czas trwania około 2 minuty, powrót do stajni. Stajnia cały czas otwarta.
Zapoznanie z workiem na siano; wiązanie na korytarzu
Zapoznanie z workiem na siano początkowo w boksie, potem na korytarzu, przywiązanie do czyszczenia na korytarzu, smarowanie kopyt
Komendy WHOA i BACK
Ćwiczenie komend podczas prowadzenia na padoku na uwiązie oraz na korytarzu w czasie czyszczenia
BACK - komenda słowna z równoczesnym naciskiem na klatkę piersiową (jeż)
sierpień 2005 r.
Prowadzenie na padoku
Oprowadzanie na padoku na luźnej linie, ćwiczenia podążania za człowiekiem bez ciągnięcia konia na linie.
Ćwiczenie nagłych zatrzymywań, koń ma być czujny i nie wchodzić na prowadzącego.
Nagłe zatrzymania
Podczas oprowadzania na padoku nagłe zatrzymywanie się. Równoczesne zatrzymanie + komenda słowna WHOA + uniesienie prawej ręki do góry.
Jeśli koń nie zatrzymuje się, lecz idzie dalej w kierunku człowieka - niewygoda:
* wirujący koniec linki,
* „machanie skrzydełkami”
Wskazywanie kierunku
Wskazywanie ręką (wyciągnięty palec wskazujący) kierunku, w którym ma iść koń (np. prawą ręką w bok, żeby koń przeszedł na prawą stronę w czasie prowadzenia).
Jeśli koń nie reaguje – wzmocnienie sygnału wirującą linką.
Nagradzanie
Nagradzanie po dobrze wykonanym ćwiczeniu:
* długie głaszczące ruchy po czole, szyi,
* pochwała głosem,
* okazjonalnie smakołyk
Ustępowanie zadem
Ustępowanie zadem w obie strony od wirującej liny.
Idziemy po łuku w kierunku zadu. Staramy się, by koń ustąpił od sugestii. W ostateczności trącenie „śmigłem” zadu konia.
Friendly z liną
Głaskanie konia liną początkowo zwiniętą, potem wiszącą. Zarzucanie łagodnie liny na szyję, grzbiet, zad konia. Ćwiczenie z obu stron.
Nauka spokojnego stania
Zawracanie uwagi, by koń stał spokojnie zawsze, gdy coś przy nim robimy (w boksie, na padoku...). Szczególnie podczas zakładania kantara (niewygoda – przytrzymanie, jeśli się kręci)
Ustępowanie od nacisku (przodem i zadem)
Ustępowanie od nacisku na zad/przód konia (jeż)
Ustępowanie od sugestii (przodem i zadem)
Ustępowanie od sugestii na zad/przód konia – „agresywny” wzrok, energiczny krok w stronę ciała, którą koń ma ustąpić.
Imitacja popręgu
Imitacja popręgu – przewiązywanie konia liną w miejscu, gdzie leży popręg.
wrzesień-październik 2005 r.
Friendly game
Friendly game w wykorzystaniem:
* carrot sticka,
* carrot sticka ze sznureczkiem,
* liny,
* szeleszczącej zielonej kurtki,
* potnika filcowego.
Jeż
Zabawa w jeża przy użyciu:
* ręki,
* carrot sticka.
Ustępowanie zadem, przodem, cofanie (przy cofaniu komenda słowna BACK)
Driving – prowadzenie od sugestii
Ustępowanie od sugestii:
* cofanie na komendę BACK + „zamiatanie” carrotem w stronę nóg konia,
* ustępowanie zadem: polowanie na zad (skradanie się po łuku w stronę zadu, zewnętrzne ramię opuszczone),
* ustępowanie zadem: zabawa w ślepca (po łuku w stronę zadu, pukanie carrotem w ziemię, zewnętrzne ramię opuszczone),
* ustępowanie przodem: popukiwanie carrotem w powietrze na wysokości szyi konie.
Yo-yo
Yo-yo wzdłuż ogrodzenia, rozpoczynanie z uniesiona ręką.
Jeśli koń nie reaguje wspomaganie carrotem („zamiatanie” lub carrot w kierunku piersi konia, ostatecznie dotknięcie)
Prowadzenie i zgranie kroków
Prowadzenie na luźnej linie, nagłe zatrzymania (komenda WHOA), marsz do tyłu (komenda BACK).
Jeśli koń nie cofa, zamiatanie za sobą carrotem, ruchy łokciem do tyłu lub nacisk na klatkę.
Ustępowanie od nacisku na potylicę
Ustępowanie od nacisku na potylicę – opuszczanie głowy konia w dół (np. przy zakładaniu halterka)
Pilnowanie własnej strefy
Wycofywanie konia przy pomocy yo-yo, gdy podchodzi za blisko. Nie powinien tego robić bez przywołania za strony człowieka (czesanie liny lub gest „pociągnięcie” konia ramieniem i głową)
Przyzwyczajanie do człowieka na wysokości
Przyzwyczajanie konia do wysokości jeźdźca (ze stogu, z ogrodzenia padoku, z kostki słomy)
Spacer (koniec października)
Pierwszy spacer poza padok – wyprowadzenie konia z padoku, krótki spacer wzdłuż padoków na mały wybieg ze świerkami.
Pasienie.
Kilka ćwiczeń: jeż, driving.
Powrót – w czasie powrotu ćwiczenie zatrzymywania (WHOA).
Oddawanie głowy (koniec października)
Ćwiczenie oddawania głowy w obie strony. Docelowo – koń ma oddawać głowę bez przestawiania nóg. Siwa czasem kręci się a czasem oddaje sama głowę dość miękko.
11 listopada 2005 r. (piątek) - marchew jako wzmocnienie
Friendly game
Friendly game w wykorzystaniem:
* carrot sticka ze sznureczkiem (zarzucanie linki na konia, uderzenia w ziemię, machanie nad głową konia)
* liny (zarzucanie liny na konia, uderzenia w ziemię, przerzucanie liny nad głową konia – stoję przed koniem)
* kocyka i elastycznego pasa do derek.
Jeż
Zabawa w jeża przy użyciu:
* ręki,
* carrot sticka.
Ustępowanie zadem, przodem, cofanie (przy cofaniu komenda słowna BACK).
Opuszczanie głowy konia - przez nacisk na potylicę (stały nacisk).
Yo-yo
Ćwiczenie wzdłuż ogrodzenia i na środku placu (wychodzi trochę krzywo)
Driving – prowadzenie od sugestii
Ustępowanie od sugestii:
* przesuwania przodu,
* cofanie,
* ustępowanie zadem
Circling - okrążanie
Okrążanie wokół pomostu (człowiek na wysokosci, koń w dole). Stoję na pomoście, koń okrąża pomost (nisko położony, grzbiet na wysokości desek)
Przyzwyczajanie do człowieka na wysokości
Przyzwyczajanie konia do wysokości jeźdźca – zatrzymywanie w czasie okrążania pomostu, ustawianie konia równolegle do pomostu, przyklękanie kolanem na grzbiecie, przekładanie nogi przez grzbiet, pokładanie się na koniu (obejmowanie rękami, przytulanie).
12 listopada 2005 r. (sobota) - marchew jako wzmocnienie
Friendly game
Friendly game w wykorzystaniem:
* carrot sticka ze sznureczkiem (zarzucanie linki na konia, uderzenia w ziemię, machanie nad głową konia)
* liny (zarzucanie liny na konia, uderzenia w ziemię, przerzucanie liny nad głową konia – stoję vis a vis),
* kocyka i elastycznego pasa do derek,
* western pad i pas do derek,
* siodło western.
Jeż
Zabawa w jeża przy użyciu:
* ręki,
* carrot sticka.
Ustępowanie zadem, przodem, cofanie (przy cofaniu komenda słowna BACK).
Opuszczanie głowy konia. Przez nacisk na potylicę (stały nacisk).
Yo-yo
Ćwiczenie wzdłuż ogrodzenia i na środku placu (wychodzi trochę krzywo)
Driving – prowadzenie od sugestii
Ustępowanie od sugestii:
* przesuwania przodu,
* cofanie,
* ustępowanie zadem
Circling - okrążanie
Okrążanie wokół pomostu.
Oddawanie głowy
Ćwiczenie oddawania głowy w obie strony.
Docelowo – koń ma oddawać głowę bez przestawiania nóg. Siwa czasem kręci się a czasem oddaje sama głowę dość miękko.
Siodłanie
Pierwsze siodłanie:
* friendly z siodłem,
* prowadzenie na linie, siodło na biodrze (zatrzymywanie, cofanie),
* wahadłowy ruch siodłem w stronę konia (przybliżanie & oddalanie), ćwiczenie z obu stron konia,
* położenie siodła na koniu z lewej strony (bez zapinania popręgu),
* oprowadzanie z siodłem (popręg na siedzisku, prawe strzemię na hornie),
* zapinanie popręgu (luźno), opuszczenie prawego strzemienia w dół,
* oprowadzanie,
* ćwiczenia (jeż i driving - cofanie, odangażowanie zadu...)
Jeśli koń rusza się – energiczne cofanie (niewygoda). Koń powinien stać nieruchomo przy siodłaniu!!!
13 listopada 2005 r. (niedziela) - marchew jako wzmocnienie
Friendly game
Friendly game z wykorzystaniem:
* liny (zarzucanie liny na konia, uderzenia w ziemię, przerzucanie liny nad głową konia – stoję przed koniem); przerzucanie liny z jednej strony na druga stronę konia stojąc na wysokości łopatki/siodła – imitacja przerzucania liny przez jeźdźca siedzącego na koniu,
* kocyka i elastycznego pasa do derek.
Jeż
Zabawa w jeża przy użyciu ręki.
Ustępowanie zadem, przodem, cofanie (przy cofaniu komenda słowna BACK).
Opuszczanie głowy konia. Przez nacisk na potylicę (stały nacisk).
Driving – prowadzenie od sugestii
Ustępowanie od sugestii:
* przesuwania przodu,
* cofanie,
* ustępowanie zadem
Circling - okrążanie
Okrążanie wokół pomostu (w dole).
Spacer
Spacer poza padok – przejście przez stajnię i bramę za zewnątrz (towarzystwo innego konia, Mirabelki). Pasienie się w pobliżu ujeżdżalni.
Trochę nerwowo, ciągnięcie liny przez konia, ale względny spokój. Wyprowadzenie na drogę, odejście około 10 m w kierunku od stajni.
Próby ćwiczeń – ustępowanie od nacisku i od sugestii – cofanie, odangażowanie zadu. Bunt, nerwowość, napieranie na człowieka, podbieganie kłusem dookoła – ciągnięcie do koni na padok. Podejście do ogrodzenia padoku, chwila pasienia (względne uspokojenie się). Spokojny powrót na padok.
MÓJ BŁĄD:
* zbyt długie przebywanie poza padokiem jak na pierwszy raz (w sumie około 20 minut.),
* próba odejścia drogą w kierunku od stajni,
* stracenie z oczu koni z własnego padoku (wzrost poczucia zagrożenia u konia).
Po powrocie ze spaceru
Koń całkowicie zrelaksowany, ćwiczenia wykonywane bez sprzeciwiania się. Podążanie za człowiekiem po zdjęciu kantara.
19 listopada 2005 r. (sobota) - marchew jako wzmocnienie
Siodłanie na padoku (II siodłanie)
Siodłanie na padoku, przedtem trochę friendly z siodłem.
Podczas siodłania regulowanie pasów popręgowych z obu stron, mocniejsze dociąganie popręgu (etapami, po przeprowadzeniu).
Bujanie siodłem, klepanie w siedzisko, obciążanie strzemion z obu stron.
Spacer z siodłem (łącznie około 30-40 minut)
Spacer z siodłem poza padok: do stogu siana, na ujeżdżalnię – pasienie. Zachowanie spokojne, inne konie na padoku.
Ćwiczenia z siodłem – po powrocie na padok Jeż, driving, yoyo, okrążanie wokół pomostu. Friendly z derką
Friendly z derką Magika. Stoicki spokój, żadnych nerwowych reakcji, bezproblemowe zakładanie derki z obu stron, zapięcie pasa do derek.
Prowadzenie & synchronizacja kroków
Bardzo dobre reakcje konia, bardzo duże skupienie. Ruch do przodu i cofanie.
Oddawanie głowy & przerzucanie liny przez głowę
Z pozycji na wysokości siodła:
* oddawanie głowy (nieźle),
* przerzucanie liny z jednej strony na drugą (bardzo dobrze)
20 listopada 2005 r. (niedziela) - ciasteczka jako wzmocnienie
Zakładanie kantara w boksie - ŹLE!!!
Zakładanie kantara (zwykłego taśmowego) w boksie przed odrobaczaniem – źle; uciekanie z głową do góry i na boki, cofanie. Jeż na potylicy – kiepsko; napieranie na nacisk.
Odrobaczanie - ŹLE!!!
Uciekanie z głową do góry i na boki, szarpanie się. Odrobaczenie bez wyciągania języka, z boku pyska, na siłę.
Pierwsze siodłanie w boksie (III siodłanie)
Pierwszy raz siodłanie w boksie, spokój. Mała nerwowość przy opuszczeniu popręgu (biały, dotyka do przedniej nogi) – dreptanie. Ciasteczko jako wzmocnienie – po osiodłaniu.
Spacer po podwórzu - ŹLE!!!
Spacer po podwórzu, z siodłem (około 15 minut), bez śniadania (po odrobaczaniu). Konie w stajni. Nerwowość, kręcenie się, dreptanie – kręcący się po podwórzu ludzie, padający śnieg. Skubanie trawy – bardzo duża dekoncentracja, problemy z oderwaniem głowy od ziemi (koń głodny?).
Ćwiczenia na podwórzu
Ćwiczenia na podwórzu:
* prowadzenie & synchronizacja kroków (ruch do przodu – cofanie); na początku kiepsko, potem lepiej,
* jeż (cofanie); średnio,
* odangażowywanie zadu (driving) – bardzo dobrze,
* friendly w czasie pasienia (intensywne wywijanie liną) – bardzo dobrze, koń ani razu nie oderwał głowy od trawy (koń głodny?).
Generalnie: koń zdenerwowany, głowa dość wysoko, ćwiczenia wykonywane nerwowo, zbyt blisko podchodzi do człowieka (prawie napiera), kręci się.
Próba wyjścia poza bramę – ŹLE!!!
Próba wyjścia poza bramę. Pozostałe konie w stajni. Bardzo duża nerwowość, zadzieranie głowy do góry, przechodzenie przez nacisk! Problemy z cofaniem – wpychanie się na jeża zamiast ustępowania. Panikowanie – ewidentnie prawa półkula.
Moja reakcja: odangażowywanie zadu za każdym razem, gdy koń odwracał głowę na zewnątrz i przysuwał się zadem.
Rozsiodłanie w stajni
Rozsiodłanie w stajni – spokojne. Ciasteczko jako wzmocnienie po rozsiodłaniu.
26 listopada 2005 r. (sobota)
Ćwiczenia na padoku
Ćwiczenia na padoku (jak dotychczas)
Driving – kulenie uszu
Driving – cofanie, przesuwanie przodu – koń kuli uszy przy rytmicznym „popukiwaniu w powietrzu” podniesionymi rękami lub uniesionym carrotem.
Spacer poza padok
Spacer poza padok (konie na padoku). Pasienie na ujeżdżalni (dość długo). Koń w miarę spokojny.
Zamknięcie w boksie w pojedynkę
Pojedyncze zamknięcie w boksie – na marchewki. Koń trochę panikujący, bardzo łapczywe jedzenie.
Wprowadzenie i wyprowadzenie ze stajni ładne – bez napierania, choć lekko nerwowe.
27 listopada 2005 r. (niedziela) KOŃ NERWOWY!!!
Ćwiczenia na padoku
Ćwiczenia na padoku (jak dotychczas)
Friendly – torebka foliowa
Friendly z białą torebką foliową – około 15 minut:
* panikowanie (długo): chrapanie, wytrzeszczanie oczu, szyja zadarta, uszy mocno skierowane do przodu,
* mniejsza panika, jeśli torebka na chwilę zwinięta, podana do powąchania i ponowne machanie,
* większa obawa raczej przed szeleszczącym dźwiękiem, niż przed torebką,
* obawa przed śnieżno-białymi przedmiotami,
* zakończenie ćwiczenia przy względnej akceptacji konia (KOŃ ZOSTAŁ JEDYNIE DOTKNIĘTY ZWINIĘTA TOREBKĄ DO CHRAP W TRAKCIE JEJ OBWĄCHIWANIA)
Cofanie - nerwowe
Koń zachowuje się nerwowo przy cofaniu – usztywniony, mocno i sztywno uderza nogami w ziemię.
Driving – kulenie uszu
Driving – cofanie, przesuwanie przodu – koń kuli uszy przy rytmicznym „popukiwaniu w powietrzu” podniesionymi rękami lub uniesionym carrotem.
Siodłanie – założenie siodła
Po założeniu siodła nerwowe uciekanie dookoła na linie, coraz większe panikowanie, aż do zrzucenia siodła.
MÓJ BŁĄD: pozwolenie na ruch z siodłem, uciekanie na linie. Trzeba było przytrzymać konia, aż się uspokoi i wtedy dopiero dać luz na linie. Próba ponownego osiodłania – przez około 10-15 minut sprzeciw konia, blokowanie lewej strony łbem.
Moja reakcja: bardzo energiczne cofanie i odangażowywanie zadu co najmniej o 360 stopni. Ponowne położenie siodła na konia – ponowna próba ucieczki.
MOJA REAKCJA: przytrzymanie konia, energiczne szarpnięcie uwiązem (faza IV). Koń znieruchomiał – luz na linie.
Dopięcie popręgu – luźno.
Oprowadzanie z siodłem – spokojne, bez większych wymagań (tylko synchronizacja kroków i oddawanie głowy).
Oddawanie głowy (z siodłem)
Bardzo ładne, płynne oddawanie głowy w obie strony, na delikatne pociągnięcie liny.
Wprowadzenie do boksu
Wprowadzenie do boksu w czasie przygotowywania innych koni do jazdy. Karmienie (marchew). Wprowadzenie i wyprowadzenie konia na linie – spokojnie.
10 grudnia 2005 r. (sobota)
Ćwiczenia na padoku
Jak dotychczas
Friendly – futrzany czaprak
Friendly – futrzany czaprak klasyczny, kształt siodła:
* odczulanie – wymachiwanie,
* zarzucanie na grzbiet z obu stron,
* zsuwanie przez zad,
* zarzucanie na szyje i zsuwanie przez głowę (reakcja: podrzucanie głowy, ale bez większej paniki),
* spacer i ćwiczenia z kocykiem, czaprakiem i pasem do derek.
Friendly - podskakiwanie
Friendly – podskakiwanie przy koniu, na wysokości siodła.
Koń kuli uszy (raz kłapnął zębami, ale pod nosem, nie w moim kierunku – energiczne cofanie).
Spacer poza padok
Spacer poza padok:
* do stogu (dookoła biało, panikarstwo), jedzenie,
* kilkakrotne podchodzenie do stogu, jedzenie i powrót pod bramkę padoku – w miarę spokojnie.
Karmienie w boksie
Karmienie w boksie – marchew. Konie na padoku. Panikarstwo duże. Kilkakrotne wyprowadzenie z boksu pod bramkę padoku (widzi inne konie - koń spokojny) i powrót do boksu na marchewkę.
11 grudnia 2005 r. (niedziela)
Pobyt w boksie
Całodzienny pobyt w boksie, bez wychodzenia (!!!)
Friendly - nieaktywne
Nieaktywne friendly w boksie:
* przesuwanie jeżem,
* dotyk na całym ciele,
* mizianie i przytulanki,
* odnajdywanie punktów „endorfinowych”.
17 grudnia 2005 r. (sobota)
Ćwiczenia na padoku
Jak dotychczas (kocyk, czaprak niebieski futrzany, pas do derek)
Oddawanie głowy
Oddawanie głowy (zgięcia boczne) na wysokości siodła – bardzo ładnie, miękko
Chody boczne
Większa dawka Sideways przy ogrodzeniu; koń ucieka trochę do tyłu, próbuje cofać (chyba błędnie rozumie polecenie)
Circling (w lewo)
Okrążanie w lewo (kilka kółek, z przerwami).
Przy działaniu popędzającym na zad – koń odangażowuje zad (tak rozumie tę komendę). Trzeba działać na wysokości kłębu (jako faza 1 – wskazanie ręka kierunku i skierowanie lina nosa konia w stronę ruchu).
Spacer na podwórku
Po powrocie z padoku, pozostałe konie w stajni.
Oprowadzanie po podwórku, cofanie ustępowanie od nacisku i od sugestii.
Wychodzenie za bramę i powrót (approach & retreat) – kilka razy, koń wychodzi w miarę spokojnie. Jeśli wyprzedza - odangażowywanie zadu.
Friendly w boksie – torebka foliowa
Friendly z torebką foliową po marchwi (mało szeleszczącą) – ruch folii + mały szelest, powolne, bujające ruchy folią.
Koń początkowo „białe oczka” (niezbyt przerażony), ale pomieszane z ciekawością – wyciąga szyję, gdy torebka przestaje się ruszać.
Finalnie:
* pogłaskanie złożona torebka po nosie,
* zjedzenie kilku kawałków marchwi ze złożonej torebki (lekkie opory, wahanie)
18 grudnia 2005 r. (niedziela)
W boksie
Założenie kocyka, czapraka niebieskiego futrzanego, pasa do derek – koń spokojny, nie reaguje nerwowo
Spacer na podwórku
Spacer po podwórku, pozostałe konie w stajni. Głównie oprowadzanie, ale też ćwiczenia:
* cofanie (od sugestii, jojo)
* odangażowywanie zadu,
* driving zadu i przodu (problemy z przesuwaniem przodu od sugestii – koń próbuje cofać, żeby uciec od presji)
Wychodzenie za bramę
Wychodzenie za bramę i powrót (approach & retreat) – kilka razy, koń wychodzi w miarę spokojnie. Jeśli wyprzedza odangażowywanie zadu.
23 grudnia 2005 r. (piątek)
W boksie
Założenie kocyka, czapraka niebieskiego futrzanego, pasa do derek – koń spokojny, nie reaguje nerwowo.
Spacer na podwórku
Spacer po podwórku około 20 minut, pozostałe konie w stajni.
Głównie oprowadzanie, ale też ćwiczenia:
* cofanie (od sugestii, jojo)
* odangażowywanie zadu
Zwiedzanie większego obszaru podwórza – domek gościnny, garaż, wokół drzew, koło studni...
Strachy:
* plastikowe ogrodowe krzesełka,
* reklamówki z zakupami.
Puszczenie na padok luzem - upadek
Galop, poślizg i upadek. Jazda na boku około 7 m. Koń zdziwiony, głupia mina podczas "jazdy" bokiem na śniegu...
Ćwiczenia na padoku
Jak dotychczas + friendly z czerwona derką.
* odczulanie – machanie derką z obu stron, wymachiwanie nad głową, danie koniowi do powąchania, głaskanie po szyi, zarzucanie na grzbiet, zad, szyję. Trochę nerwowa reakcja na początku przy zarzucania na zad. Derka początkowo złożona.
* spacer z derką zrolowana na grzbiecie, szyi, karku.
* zrzucenie derki po pierwszym rozłożeniu całości, ale bez paniki. Spokojne przyjęcie całej rozłożonej derki, spacer, ćwiczenia w derce (cofanie, ustępowanie zadem...)
Zabawa w ganianki
Zabawa w ganianki – z psem. Ucieczki galopem i pofukiwania. Reagowanie na mowę ciała – agresywna postawa – koń ucieka. Rozluźnienie – koń czeka, lekko czujny, co teraz będzie. Daje się pogłaskać, nie ucieka.
26 grudnia 2005 r. (poniedziałek)
Spacer poza padok (około 20 minut)
* Założenie kocyka, czapraka i pasa na padoku.
* Spacer poza padok – na ujeżdżalnię, pasienie, zwiedzanie ujeżdżalni (dość dużego obszaru).
* Spacer poza ujeżdżalnią, po łące (w stronę ogniska) – lekki niepokój (approach & retreat).
* Spacer na podwórzu – spora panika, wywijanie głową, sztywność przy cofaniu, głowa w górze.
* Powrót na padok przez stajnię.
Friendly z derką
Procedura odczulania z derką – powtórka. Ściągnięcie derki przez głowę – 1 x (błąd, trzeba więcej razy powtarzać). Koń spokojny. Założenie derki, zapięcie rzepa – żadnej reakcji nerwowej na odgłos „szeleszczenia” rzepa.
Ćwiczenia z derką – jak zwykle.
* Ładne jojo (na koniec liny)
* Ósemki wokół drzew na padoku (ciasne przejście, korzenie wystające pod nogami)
Przechodzenie nad drągiem
Przygotowanie do wsiadania
Przygotowywanie konia do wsiadania z podwyższenia. Driving wzdłuż pomostu – obie strony. Ustawianie konia równolegle, przyklękanie na kolano, kładzenie się na koniu. Koń zrelaksowany, ładnie stoi, ogląda się na boki – bardzo pozytywne reakcje.
Powrót do ogrodzenia padoku na wolności, lina na karku konia. Podąża bardzo ładnie, zatrzymuje się, cofa. Reaguje na przyciągający ruch ramienia.
1 stycznia 2006 r. (niedziela)
Ćwiczenia na padoku (krótko)
Ćwiczenia na padoku (5 minut, bo karmienie):
* Friendly z liną: machanie lina z obu stron i nad koniem,
* Zarzucanie liny na grzbiet, zad, zadnie nogi
* Friendly do kontynuacji - zaprezentowanie sylwestrowego gwizdka z rozwijającym się językiem.
Spacer w ręku (konie w stajni) - I
* Założenie kocyka, czapraka i pasa w boksie (koń się trochę kręcił)
* Prowadzenie: na padok – przez stajnię – na podwórze
* Koń poddenerwowany opuszczeniem koni; gdy napiera – jojo dyscyplinarne (energiczne, stanowcze fazy)
* Spacer poza podwórko, za bramę: do stogu, w stronę ujeżdżalni - niepokój (approach & retreat). Jojo dla zwrócenia uwagi koniowi na dyscyplinę.
* Momentami bunt: potrząsanie głową (jak szczeniak, który chce uwolnić się od obroży, grzebanie nogą – moja reakcja: jojo lub odangażowanie zadu).
* Nowe ćwiczenie: okrążanie w kłusie (na lewą nogę); na prawą jest problem; przed bramą, po kopnym śniegu – nieźle, jak na pierwszy raz.
Friendly – marchew z torebki foliowej
Nowe friendly – jedzenie marchwi z szeleszczącej białej reklamówki. Początkowo odskakiwanie po każdym wziętym kawałku, gdy pysk dotknął folii a ta zaszeleściła. Stopniowa poprawa. Kontynuować.
Spacer w ręku (konie w stajni) - II
Spacer po podwórzu, konie w stajni. Ćwiczenia:
* Prowadzenie, trochę pasażerowania w prowadzeniu – koń decyduje, gdzie idziemy (byle nie do stajni),
* Podążanie w kłusie (w jednym kierunku, w stronę stajni, od stajni koń nie chce kłusować, jedynie wyciąga stęp)
7 stycznia 2006 r. (sobota)
Na padoku
Ćwiczenia jak dotychczas.
Początkowo ogólne podniecenie (konie 2 dni nie były wypuszczane ze stajni).
* Przegonienie koni na padoku – rezultat: lepsza koncentracja. Ale: Koń co chwilę opuszcza łeb – zjada śnieg (niedopojony?) Wykorzystywane w czasie przerw – zezwolenie na jedzenie śniegu w chwilach odprężenia.
* Ustępowanie do nacisku, driving.
* Ćwiczenia z czaprakiem futrzanym i pasem do derki.
Friendly – nowe siodło (klasyczne)
Friendly:
* z liną,
* z carrot stickiem,
* z popręgiem sznurkowym klasycznym,
* z nowym siodłem klasycznym. Bardzo ładna, spokojna reakcja. Przyjęcie siodła bezproblemowe.
Trzystopniowe dociąganie popręgu:
* lekkie zapięcie,
* spacer,
* dopięcie ciaśniejsze,
* spacer,
* dopięcie docelowe.
Ćwiczenia z siodłem (klasycznym)
Ćwiczenia na padoku z ręki, pod siodłem; siodło bez puślisk i strzemion (jeż, driving, jojo, podążanie w stępie i kłusie).
Przygotowanie do wsiadania
Przygotowywanie konia do wsiadania z podwyższenia. Driving wzdłuż pomostu – obie strony. Ustawianie konia równolegle, przyklękanie na kolano, kładzenie się na koniu. Koń zrelaksowany, ładnie stoi, ogląda się na boki – bardzo pozytywne reakcje.
Nowe ćwiczenie – circling
Na padoku – bardzo ładnie!!!
* wskazanie kierunku ręką i skierowanie nosa konia w kierunku ruchu,
* sugestia carrotem (później liną - młynek); działanie na wysokości siodła - popukanie w siodło celem przyspieszenia lub kontynuowania ruchu, jeśli koń zatrzymuje się
* ćwiczenie w obie strony – brak odruchu oporu u konia
* około 2 okrążeń (maksymalnie)
* częste zmiany kierunku.
Nowe ćwiczenie – połączenie circling & squeezing
Ćwiczenie jak wyżej z wykorzystaniem ogrodzenia padoku.
Bardzo ładna reakcja konia, przechodzenie przy ogrodzeniu (blisko) bez oporów.
Spacer poza padok (konie na padoku)
Spacer poza padok, na podwórze, z siodłem.
Podążanie w stępie i kłusie.
Circling na podwórzu.
Friendly z siodłem w stajni (wieczorem)
Friendly z siodłem w stajni. Powieszenie siodła na boksie – brak nerwowych reakcji ze strony konia – intensywne obwąchiwanie, opieranie głowy na siodle.
Wielokrotne zakładanie siodła na konia z obu stron, bez zapinania popręgu.
8 stycznia 2006 r. (niedziela)
Friendly z siodłem w stajni (rano) – konie w stajni
Friendly z siodłem w stajni. Powieszenie siodła na boksie – brak nerwowych reakcji ze strony konia – intensywne obwąchiwanie, opieranie głowy na siodle, podskubywanie. Kilkukrotne założenie siodła z czaprakiem na konia z obu stron, bez zapinania popręgu.
Spacer po podwórzu i za bramę
Spacer po podwórzu z siodłem, ćwiczenia – driving, jojo, jeż, podążanie w stępie i kłusie.
Wyjście za bramę – do stogu i kawałek w stronę ujeżdżalni i ogniska. Prawa półkula - „wariacje” na odgłos otwierania przez pracownika drzwi stajennych na stronę padoku.
Moja reakcja: intensywne jojo & odangażowanie zadu.
Powrót na podwórze (kilka małych kółek), powrót do stajni.
Rozsiodłanie w stajni, padokowanie
Rozsiodłanie w stajni, puszczenie koni na padok..
Undemanding time - „opalanie” na słońcu, mizianie, niuchanie...
II sesja zabaw – po przerwie
Siodłanie na padoku (ładnie, bez większych oporów), trzystopniowe dociąganie popręgu.
Ćwiczenia jak w sobotę. Dużo circling przy ogrodzeniu.
Sesja dość długa, w przerwach koń stoi nieruchomo z opuszczoną głową.
Rozsiodłanie na padoku
Rozsiodłanie na padoku – zachowanie konia „stara wyga”, bez nerwowej reakcji.
Puszczenie konia luzem, wskazanie kierunku ręką w kierunku koni, żeby do nich odbiegł, a koń circling na wolności wykonał... Wzmocnienie sugestii przez przyczajenie, cmoknięcie i machnięcia w strefie 4 zwiniętą liną z halterkiem – koń odbiega galopem do koni.
Friendly – marchew z torebki foliowej
Nowe friendly (druga sesja) – jedzenie marchwi z szeleszczącej żółtej reklamówki. Jedzenie natarczywe, minimalny niepokój, wpychanie głowy głęboko do reklamówki. Po zjedzeniu marchwi pozwolenie na pogłaskanie nosa, szyi i kłębu zwiniętą, ale szeleszczącą torebką.
12 stycznia 2006 r. (czwartek)
TYLKO w BOKSIE
Friendly z siodłem i czaprakiem w stajni
Friendly z siodłem i czaprakiem w stajni.
* kilkukrotne założenie siodła z czaprakiem na konia z obu stron, bez zapinania popręgu
* klapanie tybinkami
* zarzucanie czapraka na grzbiet z obu stron (po zdjęciu siodła)
Friendly – niebieski kantar
Friendly z niebieskim kantarem paskowym. 3-krotne założenie i zdjęcie; lekki odruch zniecierpliwienia ze strony konia, ale nie przesadnie. KONTYNUOWAĆ.
Fiendly – marchew z torebki foliowej
Friendly – jedzenie marchwi z torebki foliowej – koń obawia się, nie chce podejść, w końcu bierze kawałek i wycofuje się...
Może być to związane z wymianą zębów – je na raty, po kawałku, niełapczywie.
Friendly – torebki foliowe (2 rodzaje)
3 sesje masowania torebką foliową w boksie:
* masowanie szyi, grzbietu, linii grzywy, brzucha, przednich nóg, klatki piersiowej, nosa na wysokości chrap – lekki niepokój, szczególnie podczas masowania grzywy w okolicach 10 cm za uszami;
* po dłuższej chwili (5-10 minut) masowanie grzywy na całej długości, między uszami, masowanie ganaszy i głowy między oczami.
Użyłam 2 różnych torebek: bardziej szeleszczącej zielonej i sztywniejszej (woreczek po marchwi).
14 stycznia 2006 r. (sobota)
Siwa razem z Szamanem na podwórzu
Wypuszczenie Siwej i Szamana razem na podwórze.
* Przeganianie – wskazywanie ręka kierunku & uderzanie linką po sobie & klikanie (kłus) lub cmokanie (galop). Po jakimś czasie, gdy konie dobrze reagowały na przeganianie - potrząsanie uniesioną liną
* Bardzo ładne koegzystencja obu koni; Szaman pilnuje się Siwej, biega za nią; próbuje się bawić, podszczypuje ja w szyję i łapie za kantarek.
Pierwsza sesja zabaw na linie (NA PODWÓRZU)
Pierwsza sesja zabaw na linie, po przegonieniu, na podwórzu; Szaman chodzi luzem.
* odangażowywanie zadu,
* cofanie (jeż, driving)
* jojo
* okrążanie w obie strony – bardzo ładnie, brak sprzeciwu przy zmianie kierunku. Popracować nad przywołaniem.
Ogólna uwaga: lekka niesubordynacja, podekscytowanie pracą na podwórzu.
W BOKSIE – friendly z reklamówką
Friendly z reklamówką – masowanie grzbietu, szyi, ganaszy, czoła – krótko; bardzo dobra reakcja konia
Druga sesja zabaw na linie (NA PADOKU) pod siodłem
Siodłanie na padoku, 3-stopniowe dociąganie popręgu (pomiędzy dociągnięciami – circling):
* circling w stepie i kłusie; ładne zmiany kierunku; POPRAWIĆ ZATRZYMYWANIE PRZEZ ODANGAŻOWANIE ZADU,
* jojo na koniec liny – b. ładnie; POPRAWIĆ PRZYCIĄGANIE,
* odangażowanie zadu – 1, 5 obrotu (ponad 360 stopni); POPRAWIĆ - TENDENCJA DO UCIEKANIA DO PRZODU,
* chody boczne – od jeża na łopatce i na zadzie; ustępowanie nierówno przodem i tyłem; zazwyczaj zad nie nadąża, przód ucieka; POPRAWIĆ – PRÓBY UCIECZKI OD OGRODZENIA PRZEZ COFANIE.
Przygotowanie do wsiadania
Przygotowanie do wsiadania (przy pomoście):
* bardzo dobra reakcja na człowieka na wysokości; koń stoi z opuszczoną głową, liże śnieg,
* przekładanie ciała przez siodło, pokładanie się, drapanie kłębu i zadu, jednokrotne przewieszenie całym ciężarem z oderwaniem nóg od pomostu (lekki niepokój, koń ruszył)
Generalnie: brak obaw, koń odwraca się, ogląda do tyłu, niucha...
Friendly z liną
Friendly z liną – zarzucanie na siodło, na grzbiet, na zad – z obu stron.
Friendly z reklamówką ( pod siodłem)
Friendly z reklamówką, pod siodłem, na linie:
* wymachiwanie szeleszczące – obawa (podniesiona głowa, cofanie), ale nie panika. Na początku circling (nie ucieczka, raczej propozycja ze strony konia, żeby w taki sposób się oddalić i otrzymać wygodę...)
* masowanie reklamówką szyi, grzbietu, brzucha, zadu, głowy (ganasze, oczy, między uszami, za uszami – b. ładnie przyjęła masowanie uszu!)
Trzecia sesja (W BOKSIE) – friendly z frędzelkami
Friendly z frędzelkami na muchy (w czasie jedzenia siana):
* masowanie szyi (approach & retreat w stronę głowy),
* wymachiwanie przed koniem i z obu stron, koło głowy; podnoszenie i opuszczanie,
* założenie na lewe ucho (koń podrywa głowę, ale daje sobie założyć na drugie ucho), zapięcie pod szyją; spokojne przyjęcie frędzelków zasłaniających oczy; trzykrotne powtórzenie zakładania i zdejmowania.
Masaż szyi i wzdłuż kręgosłupa
„Szczypiący” masaż wzdłuż kręgosłupa i szyi; nerwowa reakcja przy chwytaniu nachwytem szyi. Nie wygląda na bolesność, raczej na reakcję emocjonalną (podrywanie głowy znad siana za każdym razem w nieco innym uciskanym miejscu). Kontynuować.
ZAPOZNAĆ SIĘ Z RÓŻNYMI TECHNIKAMI MASAŻU KOŃSKIEGO.
15 stycznia 2006 r. (niedziela) b. zimno
Friendly z frędzelkami (W BOKSIE)
Friendly z frędzelkami na muchy:
* zakładanie z lewej strony – dobra reakcja konia; zakładanie z prawej – oznaki paniki, uciekanie.
Finalnie pozwolenie na założenie z prawej strony (3 razy), ale za każdym razem nerwową reakcją. KONTYNUOWAĆ ZAKŁADANIE – ZWŁASZCZA Z PRAWEJ STRONY.
Siodłanie w boksie
Siodłanie w boksie; koń wykazuje pewną nerwowość przy zakładaniu czapraka; przy zakładaniu siodła gwałtownie rusza w boksie do przodu – obniżam energię, czekam, aż koń się uspokoi (friendly, drapanie po kłębie, marchewka).
Stanie w boksie przy otwartych drzwiach
Ćwiczenie spokojnego stania przy otwartych drzwiach boksu; dwie próby pospiesznego wyjścia konia na zewnątrz nie czekając na pozwolenie z mojej strony; wyjście w moją strefę – delikatne jojo i koń wycofuje choć się niecierpliwi i czeka w napięciu. Wyjście po opuszczeniu głowy przez konia.
Indywidualne wyjście na podwórze
Ćwiczenia pod siodłem na podwórzu:
* jojo,
* circling - koń zaczyna kontynuować koło nawet, za moimi plecami (wygląda to raczej na wynik ekscytacji niż przejaw szacunku),
* driving z carrotem; bardzo ładna zmiana kierunku przez ustępowanie na zewnątrz przy prowadzeniu,
* jeż (ustępowanie zadem).
Ekscytowanie się, gdy stajenny wszedł do stajni i zaczął otwierać drzwi na padok – koń ciągnie do stajni. PRACOWAĆ NAD WIĘKSZĄ KONTROLĄ KONIA W TAKICH PRZYPADKACH.
Przejście na padok, kontynuacja ćwiczeń
Przejście na padok, wypuszczenie pozostałych koni ze stajni. Ekscytacja, dekoncentracja. Dodatkowy czynnik rozpraszający – koń z innej stajni wpuszczony na padok (Brava).
Koń rusza bez komendy – jojo IV faza + popukiwanie carrotem w klatkę – koń cofa, ale rozproszony (szczątkowe żucie)
* Circling w kłusie – b. ładnie. Przejście samowolne do galopu, jedna próba wyrwania liny (wywijanie głową). Szybkie opanowanie konia – częste zmiany kierunku w kłusie (co jedno okrążenie GENERALNIE: widać, że zabawa w okrążanie nakręca konia. CZĘSTO ZMIENIAĆ KIERUNEK, NAWET CO ½ koła.
Rozsiodłanie, puszczenie luzem do koni.
Przeganianie wszystkich koni na padoku
Praca na wolności
Praca na wolności, wśród innych koni:
* wskazywanie ręką kierunku & kliknięcie (do kłusa) lub cmoknięcie (do galopu) & mowa ciała zachęcająca do biegu (przyczajenie, podbieganie) – koń startuje we wskazanym kierunku kłusem lub galopem.
* Wysyłanie przerywane od czasu do czasu friendly – podchodzeniem do konia, podrapaniem, marchewką; koń nie może kojarzyć zbliżania się człowieka jako zachętę do uciekania.
GENERALNA UWAGA: koń zaczyna ładnie odróżniać, kiedy człowiek podchodzi w celu friendly, a kiedy jest to sygnał do biegu (dobra reakcja na wskazywanie kierunku ręką & mowę ciała).
19 stycznia 2006 r. (czwartek) b. zimno
Wieczorem w boksie KOŃ BARDZO ZDENERWOWANY – ewidentnie prawa półkula (wcześniej był sprzątany boks, wjechanie taczką bez wyprowadzania konia na zewnątrz!!!)
Czyszczenie w boksie, ogólnie nerwowe reakcja, podrywanie głowy, nerwowa reagowanie na dotyk. Przy masażu szyi uniki, nerwowe odsuwanie się.
Friendly:
* z frędzelkami na muchy – momentami skrajne panikarstwo, ale daje sobie zakładać frędzle (z lewej strony); kilkukrotne wymachiwanie, podrzucanie głową z założonymi frędzlami,
* z czaprakiem – zarzucanie na grzbiet z obu stron; dobra reakcja (jak na taki stan emocjonalny),
* z siodłem klasycznym – założenie z obu stron, zapięcie popręgu; masowanie brzucha na zapiętym popręgu, irytacja konia (kopnięcie w ścianę).
GENERALNIE: bardzo kiepski dzień ze względu na stan emocjonalny konia (skrajne wytrącenie z równowagi). MOJE PRZEMYŚLENIA: w takie dni (gdy koń jest w prawej półkuli) nie powinno się ćwiczyć w boksie – ograniczyć się do czyszczenia. Najpierw powinno się poćwiczyć na zewnątrz 7 zabaw.
21 stycznia 2006 r. (sobota) b. zimno
Konie na podwórku
Wypuszczenie koni (Siwa & Szaman) na podwórko. Konie długo nie wychodziły na padok (2 dni?).
* przeganianie (wskazywanie ręką kierunku & klik (do kłusa), cmok (do galopu) & uderzanie liną po sobie. Uderzanie jako kolejna faza (wzmocnienie)
Ćwiczenia na linie (o zmierzchu) - I SESJA
Ćwiczenia na linie na podwórzu (zmierzch, mróz, silny wiatr):
* jeż (cofanie),
* ustępowanie zadem od sugestii (wirująca linka),
* ustępowanie przodem od sugestii – poprawić; koń ucieka od presji do tyłu (cofa),
* jojo (bardzo ładnie, na koniec liny i czeka na przywołanie),
* circling (bardzo ładne zmiany kierunku – na wskazanie ręką z liną i zablokowaniem z drugiej strony przez koniec wirującej linki. Problem z przywołaniem (koń nie staje od razu na komendę WHOA & przyciągnięcie głowy do środka)
* chody boczne – mała próba bez płotu (koń ucieka do przodu lub w bok)
* podążanie w stępie przód/tył (bardzo ładnie).
W boksie – II SESJA
Czyszczenie w boksie oraz friendly:
* frędzle – jak dotychczas (podrywanie głowy),
* czaprak – wielokrotne zarzucanie na grzbiet, ruchem półkolistym, z zamachem,
* masaż wzdłuż grzywy (uciskowy) – nadal nerwowa reakcja, ale już mniej.
Sesja na korytarzu
Sesja treningowa na korytarzu w stajni:
* koń czeka w otwartych drzwiach boksu, nie przepycha się, czeka na pozwolenie na wyjście,
* luzem na korytarzu – totalny spokój, myszkowanie po wiaderkach, zaglądanie do innych boksów,
* ustępowanie od nacisku (jeż) – w bok, do tyłu,
* ustępowanie od sugestii do tyłu (jako ewentualne wzmocnienie: machanie „skrzydełkami”) – bardzo ładnie,
* podążanie na korytarzu w przód i w tył – super!!!
Czosnek do kolacji
Kolacja – gnieciony owies z dodatkiem granulowanego czosnku (po raz pierwszy czosnek jako suplement). Koń odmawia jedzenia, wywija górna wargę... Dosypanie na wierzch samego gniecionego owsa – koń zaczął podjadać delikatnie z wierzchu...
22 stycznia 2006 r. (niedziela) b. zimno
Wyjedzona pasza z czosnkiem
Rano – wiaderko z kolacji puste. Koń wyjadł całą paszę z dodatkiem czosnku.
Czyszczenie w boksie, przeganianie koni na podwórku
Wyczyszczenie konia w boksie, wyprowadzenie na podwórko na linie (na podwórzu był już Szaman), puszczenie konia z liny.
Przeganianie (wskazywanie ręką kierunku & klik (do kłusa), cmok (do galopu) & uderzanie liną po sobie. Uderzanie jako kolejna faza (wzmocnienie). Koń podekscytowany, nie daje do siebie podejść (odchodzi lub odbiega kłusem) – wtedy stosuję odganianie (odejdź, ale szybciej niż byś chciała).
Podstęp w celu przypięcia liny – skrzypnięcie drzwiami stajni (koń chce wrócić do stajni, więc podchodzi i czeka...) Koń po przypięciu liny momentalnie uspokaja się, podąża za człowiekiem na luźnej linie, choć pozostaje w nieco wyższym ustawieniu (głowa wysoko, grzbiet odwrotny).
Ćwiczenia na linie – jak w sobotę
Ćwiczenia na linie – II SESJA
Ćwiczenia na linie – jak w sesji wcześniejszej plus dodatkowe ćwiczenia:
* friendly z liną (uderzenia w ziemię, zarzucanie na konia - z obu stron),
* podążanie w kłusie (mowa ciała: pochylenie do przodu + kliknięcie + zaczynam wolno biec– koń zaczyna kłusować) – b. dobrze
Friendly w boksie – III SESJA
Friendly z torebką foliową (masowanie) – lekki niepokój; jedzenie marchwi z torebki – b. pozytywnie, nienerwowo.
26 stycznia 2006 r. (czwartek)
Czyszczenie w boksie
Czyszczenie w boksie, koń podekscytowany. Ewidentnie widać niewybieganie.
Wyjście na podwórze – PO CIEMKU
Wyjście na podwórze, na linie, po ciemku. Koń nie wykazuje zbytniej płochliwości, raczej ciekawość, obwąchuje nową przyczepę przed stajnią, rozgląda się. Ładnie podąża w stępie i kłusie, trochę wyprzedza. Sporo podążania w kłusie.
Okrążanie ładne, w obie strony, małe problemy przy zmianie kierunku. BUNT przy kolejnym poleceniu okrążania – koń chce jeść śnieg, brykanie, przy podszarpywaniu za kantarek (CZWARTA FAZA) cofanie się i strzelanie z zadu w moją stronę. Dyscyplinarne cofanie kilka razy, długie przeżuwanie. Niesubordynacja spowodowana najprawdopodobniej zbyt małą ilością swobodnego ruchu.
Friendly z torebką foliową
Trochę friendly w boksie z torebką foliową:
* jedzenie marchwi z torebki (bardzo ładnie),
* masowanie torebką po szyi i głowie – sztywnienie przy zbliżaniu się torebki po linii grzywy do uszu, pozycja bardzo asekuracyjna (APPROACH & RETREAT). Zakończenie przy nieznacznym rozluźnieniu konia.
Karmienie, czosnek na kolację
Zniecierpliwienie w oczekiwaniu na paszę – ustawianie się zadem do wejścia i podnoszenie zadniej nogi z intencją kopnięcia w drzwi, ale bez kopania. Brak reakcji agresywnej przy wejściu do boksu z paszą. ½ małej płaskiej łyżeczki czosnku na porcję, wymieszanie z gniecionym owsem i zwilżenie wodą. Początkowo odmowa spożycia (ale lepsza reakcja niż przy podaniu czosnku za pierwszym razem). Dodanie garści pokrojonej marchewki na wierzch – koń wyjada najpierw marchew, a potem cała paszę.
28 stycznia 2006 r. (sobota)
Przeganianie koni na padoku
Konie stały w boksach przez kilka dni, niewypuszczane. Łączny czas pobytu około 3,5 godziny. Przeganianie kilka razy całego stada, konie zadowolone, chętnie biegają. Problemy z podejściem do Siwej – zbliżanie się traktuje jako zachętę do odbiegania.
Ćwiczenia na linie
Ćwiczenia na linie – jak dotychczas. Doskonalenie Circling Game. Koń rozkojarzony, próbuje odlatywać przy okrążaniu, czasem napiera na linę. Częste zmiany kierunku, zazwyczaj po jednym lub nawet ½ okrążenia. Tendencja do wyprzedzania (prawdopodobnie wskutek zbyt rzadkiego wychodzenia na padok).
Friendly w boksie
Friendly w boksie:
* masowanie torebką foliową,
* zarzucanie czapraka z obu stron (wiele powtórzeń)
29 stycznia 2006 r. (niedziela)
Przeganianie koni na padoku
Przeganianie koni na padoku, kilka razy.
Ćwiczenia na linie
Dalsze doskonalenie Circling Game – zmiana kierunku maksymalnie co jedno okrążenie. Koń ładnie kłusuje za plecami, ale sam próbuje narzucić kierunek (w lewo), w stronę koni. Kilka razy czwarta faza.
Friendly w boksie
Friendly w boksie:
* masowanie torebką foliową,
* zarzucanie czapraka (koń poirytowany kopie nogą w tył)
* siodło klasyczne
"Pracuj nad sobą a z koniem się baw" Pat Parelli
środa, 26 marca 2008
Pamiętnik początkującego "paralityka"...
Robiąc porządki na dysku znalazłam zapiski z początków zabaw z moimi końmi, gdy jeszcze nie byłam na żadnym kursie, nie miałam materiałów home study i bazowałam tylko na informacjach ze strony internetowej stowarzyszenia SPNH... I pierwsze notatki z pracy wg programu... Potem przestałam zapisywać, co się działo... A szkoda...
Mam sporo zdjęć z tamtych czasów, ale tradycyjnych, papierowych... Muszę poskanować, bo niektóre są bardzo fajne...
Małe co-nie-co poniżej...
Mam sporo zdjęć z tamtych czasów, ale tradycyjnych, papierowych... Muszę poskanować, bo niektóre są bardzo fajne...
Małe co-nie-co poniżej...
poniedziałek, 17 marca 2008
Gdy ustępuje strach, budzi się ciekawość...
W końcu całe 2 dni z końmi! Bez Gawłowa, (które już mi lekko obrzydło, z powodu odciągania mnie od zwierząt). Działo się tyle, że nie jestem pewna, czy sobie zdołam wszystko przypomnieć i opisać... Generalnie weekend pod znakiem budowania silniejszych relacji i komunikacji (mega-friendly i mega-undemanding time, przeplatany małymi zadaniami do wykonania), z Siwką głównie. I odkrywania talentów i predyspozycji, Siwki głównie. Szaman, mimo że posiadacz wysokiego play drive, wypada na tle Siwki bladziutko, głównie dlatego, że cały swój play drive wykorzystuje nie dla, ale przeciwko człowiekowi... czyli proponuje zabawy na własnych zasadach... Oczywiście moja w tym wina; nie powinnam była kupować 2 koni, gdy nie mam dla nich wystarczająco dużo czasu... Szamana kupiłam trochę z żalu nad jego losem, a trochę z myślą o towarzystwie dla Siwki, gdy już będziemy u siebie... Nie przewidziałam tylko, że to u siebie będzie się tak przeciągać w czasie... I w ten sposób mam 2 średnio zrobione konie zamiast jednego high level... O jakość końsko-ludzkich relacji chodzi, oczywiście...
I jeszcze... Weekend zdecydowanie pod znakiem prawej półkuli... Siwka była generalnie spięta i hej do przodu, najprawdziwszy ekstremalny prawopółkulowy ekstrawertyk...
Wsiadanie w ogóle sobie odpuściłyśmy, nie to jest w tej chwili naszym priorytetem. Wkraczamy z Siwką na wyższe szczeble wtajemniczenia, pogłębiamy nasze wzajemne relacje... Teraz nie chodzi już o same 7 zabaw, ale o precyzję ich wykonania... O ich praktyczne wykorzystywanie w konkretnych sytuacjach... Z wolna zaczyna to wyglądać, jakby Siwka czytała w moich myślach... Reaguje na coraz subtelniejsze sygnały, z coraz większej odległości...
Wprowadziłyśmy w sobotę dłuższą linę (7 m.), początkowo białą jak śnieg, więc nie obyło się bez co to!!?? nie podchodź z tym do mnie!! Tu ciekawostka: przerażająca była lina zwinięta w formę lassa; lina rozwinięta i rzucona na ziemię była do przeżycia, chociaż początkowo tylko nos wyciągał się do powąchania, reszta Siwki pozostawała daleko w tyle, na wszelki wypadek...
W sobotę pojawiło się novum: zaczęłam z premedytacją systematyczne modelowanie Siwkowych zachowań przy pomocy końskich ciasteczek... Strzał w dziesiątkę... Do tej pory ciasteczka były, owszem, wykorzystywane w nagrodę, ale sporadycznie i nie-strategicznie... A teraz wprowadziłam coś w rodzaju klikera bez klikera (wyrażenie taaak, dooobrzeee); za każdy krok bliżej celu - ciasteczko (pozytywne wzmocnienie). Siwka nie dość, że bardzo szybko zaszeregowała linę jako neutralna dla siwych koni, do przyjęcia w pobliżu, to zaczęła ją nawet zębem próbować! Wprowadziłyśmy więc do gry zabawy na długiej linie: jo-jo i okrążanie...
Jo-jo fantastyczne; Siwka wędrowała na sam koniec liny na 1 fazę i czekała na przywołanie (wpatrzona we mnie) tak długo, jak sobie tego życzyłam...
Okrążanie nie poszło nam już tak łatwo, bo Siwka czuje się niepewnie dalej ode mnie, zwłaszcza z siodłem na grzbiecie, i początkowo co 1/2 koła wracała do środka... Po kilku powtórzeniach nabrała jednak pewności siebie i kłusowała, trochę spięta wprawdzie, w wysokim ustawieniu, ale nie zbaczała z koła bez przywołania... Zaryzykowałam zagalopowanie i to był mój błąd, bo zrobiłam to za szybko i na otwartej przestrzeni... Siwka emocjonalnie się rozsypała, zaczęła ciągnąć na zewnątrz koła... A set it up for success gdzie? Okrągły wybieg trzeba było sobie najpierw wygrodzić, ot co! Wróciłyśmy więc do kłusa i znów było o.k. Potem znów zaryzykowałam i przypięłam linę do hornu. Znowu niepowodzenie i znowu retreat... Na to też nie jesteśmy jeszcze gotowe... Ale na linę zawiązaną na szyi a la psia obroża tak; tę modyfikację Siwka przyjęła jako sprawę oczywistą :-) Nawet przy okrążaniu przez drąg. Potem wróciłyśmy na krótką linę i bawiłyśmy się w prowadzenie ze strefy 3. Ładnie nam już to idzie, więc postanowiłam zaawansować i tę zabawę i dodać OBIEKT. Obiektem okazał się pień ściętego drzewa (bardzo opasłego), z którego utworzył się naturalny podest... Podeszłyśmy do niego z nastawieniem położymy nos na obiekcie. Nos położył się na pniu z marszu.
Zatrzymałam się na chwilę, żeby przemyśleć, jak tu Siwce zaprezentować moją prośbę, nie stresując jej zbytnio nowością i w zamyśleniu oparłam nogę na pniu… Siwka pac nogą pień. To ja też pac. Siwka znowu pac… Ciasteczko… Siwka nogą pac, pac, pac… Ciasteczko… Pac, pac, pac… Ciasteczko… Mamy cię! Zaczęłam wygaszać pacanie a wzmacniać trzymanie nogi nieruchomo (za pierwszym razem przytrzymałam nogę przez chwilę, na szczęście to nie wielka noga Szamana, tylko mała, siwa nóżka…) Nie minęło 5 minut a Siwka stała dumnie nade mną z przednimi nogami na pniu! W ferworze zachwytu odkryłam u Siwki play drive!!! I to jaki! Jaka chęć uczestniczenia, jaka szybkość chwytania, o co chodzi…
Podążając tym tropem, zaawansowałam zabawę z pieńkiem i wykorzystałam go do jo-jo na długiej linie…
Teraz pieniek jest ulubionym miejscem Siwki, tam idziemy, tam idziemy! Patrz, włażę, stoję nieruchomo! Możesz nawet stać za mną i głaskać ogon! Daj ciasteczko!
Gdy próbowałam nauczyć tego samego Szamana (stał koło nas i cały czas się przyglądał), szło nam jakoś nieszczególnie i w pewnym momencie Siwka sama podeszła i zapakowała się na pieniek gryząc Szamana w nos, żeby się odsunął! Pieniek jest ABSOLUTNIE jej!
Kolejna zabawa, którą zaawansowałyśmy, i to znacznie, to chody boczne. Do tej pory wykonywałyśmy je oględnie, po parę kroczków, nie licząc zwalczania przy ich pomocy prawej półkuli ;-) Teraz poszłyśmy na całość (studiuję, w ramach re-edukacji i powrotu do źródeł, książeczki z poziomu 1)... Siwka momentami kłusem biegła w bok, po kilkanaście metrów... Trochę przy tym się ekscytuje, czasem kombinuje z wycofywaniem się od drągów, ale generalnie jest całkiem, całkiem...
Z innych ciekawostek:
- frindly z carrotem, stringiem i siodłem - nowe poletko do zagospodarowania; rytmiczne zarzucanie stringa na siodło wywołuje u Siwki czujność na granicy ucieczki; zwłaszcza, że skórzany "języczek" dostał się kiedyś przypadkowo do paszczy Szamana i teraz ma zadziorki, które zaczepiają się o strzemiona, fendery, spódniczkę siodła... Wyraźnie widać w tej zabawie, że zastosowanie retreat, czyli uderzanie w stringiem w ziemię stało się teraz Siwkową comfort zone :-)
Tak na marginesie konkluzja: jak można wsiadać/jeździć na koniu, który obawia się, gdy coś go pacnie w siodło?
- friendly z paszczą znacznie lepiej, były chwile całkowitego nie-memlania ręki i prawie-nie-uciekania głową... Siwka raczej ją opuszcza niż zadziera do góry :-) a how interesting w tej materii - woli zdecydowanie wkładanie ręki z prawej strony pyszczka...
- spacer na placyk do jazdy - progi, progi, progi... Teraz jednak nie musiałyśmy się cofać i powracać, wystarczyło, że Siwka stawała od czasu do czasu, czujnie lustrowała okolicę, rozluźniała się nieco i ruszała przed siebie... tak dotarłyśmy do ładnej trawki na naszej eks-ujeżdżalni i Siwka rozpoczęła konsumpcję, całkiem lewopółkulowo i spokojnie!
- cofanie za ogon - zaczątki, które spełzły na niczym; Siwka nie jest jeszcze emocjonalnie na to ćwiczenie gotowa; przy przytrzymywaniu ogona zamiast ustąpić, robi odangażowanie i ucieka zadkiem w bok. Blok carrotem nie skutkuje. Ewidentnie brak pewności siebie. Mam pewien pomysł, ale najpierw przestudiuję teorię (od tego trzeba było w ogóle zacząć, tak na marginesie, ale mnie spontanicznie poniosło... tak dobrze nam szło w innych dziedzinach...). Udało nam się zrobić parę razy po jednym kroczku na komendę back, ale chodzi bardziej o feel a nie verbal cue...
- Siwka sama w stajni - o, tu postęp zdecydowany. W miarę spokojnie zjadła samotnie obiad (Szaman nie dostał, bo grubas opasowy jest, wyżera spod siebie słomę, gdy kończy mu się siano). Siwka stała na korytarzu, więc widziała konie na padoku. Kiedyś samotność w stajni była dla niej nie do zniesienia... Teraz nawet na chwilę weszła do boksu i poskubała sianka...
SZAMAN - w kwestii tego osobnika wiele się nie wydarzyło. Czyszczenie panierki z obornika (czy te boksy w ogóle są czyszczone w tygodniu???) Ze 3 sesje w całości poświęciliśmy (znowu!) na zakładanie kantarka... Ten koń naprawdę wie, jak przetrzymać drapieżnika... Niereformowalny. Niewygoda w postaci odganiania, mimo, że sapie i udaje zmordowanego, nie robi na nim większego wrażenia... Łazi za mną, nadstawia się do drapania, przeszkadza, gdy się z Siwką bawimy, ale szacunek do człowieka jak leżał, tak leży... Podejrzewam, że to niestety wpływ codziennej opieki nie-naturalnej i nie zwracania uwagi na dominacyjne demonstracje Pana Sz. I tak oto z dnia na dzień utwierdza się Pan Sz., że jest Królem Zwierząt. Najzabawniejsze jest to, że postrzegany jest jako spoookojny, łagodny, super pod siodło... A tu będzie mały zonk; Sz. nie lubi się podporządkowywać... Będzie z nim niezła zabawa... Dzięki Bogu, mamy PNH :-)
Już kiedyś przerabialiśmy bunt przy lonżowaniu, zwłaszcza w jednostronnym wypięciu... Chambon (zapięty niekonwencjonalnie, wg zaleceń Esther W., trenerki west) zniósł godnie, ale tylko dlatego, że udawało mu się za każdym razem złapać jedną z zapinek w pysk i memlać (zachowanie zastępcze?) Natomiast przy bocznym wypięciu, gdy tylko poczuł, że coś go trzyma i ogranicza ruch głowy w bok i że nie można tego złapać w gębę, po prostu wspiął się, szarpnął i wypięcie puściło... a było naprawdę minimalne i na dokładkę elastyczne, więc nic go tam zbytnio nie trzymało... Taki typ...
Oprócz zakładania kantarka, pobawiliśmy się na wolności w driving przodu. Kolega wreszcie zaczyna rozumieć i akceptować, że machanie koło głowy nie jest powodem do obrażania się, ani wyzwaniem do walki... Najczęściej jednak próbuje się wymigać przez cofanie... Faktycznie, cofanie to nasze koronne ćwiczenie, bo przecież cofanie leczy z podskubywania... Koleś cofa na najlżejsze fazy, w jojo nawet na fazę 0...
Zrobiliśmy jeszcze catching game na dużym padoku (błyskawiczne, Szaman cały czas mnie śledzi i nie zamierza nigdzie odchodzić) i sprawdzaliśmy, czy pamięta, jak w zamierzchłych czasach (2 lata temu, po kastracji) bawiliśmy się w okrążanie na wolności... Pamiętał... Przybiegał ze sporej odległości na na 1 fazę...
Jak mu się chce, to potrafi... Dostał ciasteczko z ręki. I wcale nie był po tym żarłocznie nachalny... Może by tak i jego na ciasteczko modelować...? Jeden minus: on ma wielką gębę i łapczywie te ciasteczka pożera, razem z moją ręką...
A dziś muszę siedzieć w biurze... czy ja już tu wspominałam, ze moim marzeniem jest bycie wiejską kurą domową...?
I jeszcze... Weekend zdecydowanie pod znakiem prawej półkuli... Siwka była generalnie spięta i hej do przodu, najprawdziwszy ekstremalny prawopółkulowy ekstrawertyk...
Wsiadanie w ogóle sobie odpuściłyśmy, nie to jest w tej chwili naszym priorytetem. Wkraczamy z Siwką na wyższe szczeble wtajemniczenia, pogłębiamy nasze wzajemne relacje... Teraz nie chodzi już o same 7 zabaw, ale o precyzję ich wykonania... O ich praktyczne wykorzystywanie w konkretnych sytuacjach... Z wolna zaczyna to wyglądać, jakby Siwka czytała w moich myślach... Reaguje na coraz subtelniejsze sygnały, z coraz większej odległości...
Wprowadziłyśmy w sobotę dłuższą linę (7 m.), początkowo białą jak śnieg, więc nie obyło się bez co to!!?? nie podchodź z tym do mnie!! Tu ciekawostka: przerażająca była lina zwinięta w formę lassa; lina rozwinięta i rzucona na ziemię była do przeżycia, chociaż początkowo tylko nos wyciągał się do powąchania, reszta Siwki pozostawała daleko w tyle, na wszelki wypadek...
W sobotę pojawiło się novum: zaczęłam z premedytacją systematyczne modelowanie Siwkowych zachowań przy pomocy końskich ciasteczek... Strzał w dziesiątkę... Do tej pory ciasteczka były, owszem, wykorzystywane w nagrodę, ale sporadycznie i nie-strategicznie... A teraz wprowadziłam coś w rodzaju klikera bez klikera (wyrażenie taaak, dooobrzeee); za każdy krok bliżej celu - ciasteczko (pozytywne wzmocnienie). Siwka nie dość, że bardzo szybko zaszeregowała linę jako neutralna dla siwych koni, do przyjęcia w pobliżu, to zaczęła ją nawet zębem próbować! Wprowadziłyśmy więc do gry zabawy na długiej linie: jo-jo i okrążanie...
Jo-jo fantastyczne; Siwka wędrowała na sam koniec liny na 1 fazę i czekała na przywołanie (wpatrzona we mnie) tak długo, jak sobie tego życzyłam...
Okrążanie nie poszło nam już tak łatwo, bo Siwka czuje się niepewnie dalej ode mnie, zwłaszcza z siodłem na grzbiecie, i początkowo co 1/2 koła wracała do środka... Po kilku powtórzeniach nabrała jednak pewności siebie i kłusowała, trochę spięta wprawdzie, w wysokim ustawieniu, ale nie zbaczała z koła bez przywołania... Zaryzykowałam zagalopowanie i to był mój błąd, bo zrobiłam to za szybko i na otwartej przestrzeni... Siwka emocjonalnie się rozsypała, zaczęła ciągnąć na zewnątrz koła... A set it up for success gdzie? Okrągły wybieg trzeba było sobie najpierw wygrodzić, ot co! Wróciłyśmy więc do kłusa i znów było o.k. Potem znów zaryzykowałam i przypięłam linę do hornu. Znowu niepowodzenie i znowu retreat... Na to też nie jesteśmy jeszcze gotowe... Ale na linę zawiązaną na szyi a la psia obroża tak; tę modyfikację Siwka przyjęła jako sprawę oczywistą :-) Nawet przy okrążaniu przez drąg. Potem wróciłyśmy na krótką linę i bawiłyśmy się w prowadzenie ze strefy 3. Ładnie nam już to idzie, więc postanowiłam zaawansować i tę zabawę i dodać OBIEKT. Obiektem okazał się pień ściętego drzewa (bardzo opasłego), z którego utworzył się naturalny podest... Podeszłyśmy do niego z nastawieniem położymy nos na obiekcie. Nos położył się na pniu z marszu.
Zatrzymałam się na chwilę, żeby przemyśleć, jak tu Siwce zaprezentować moją prośbę, nie stresując jej zbytnio nowością i w zamyśleniu oparłam nogę na pniu… Siwka pac nogą pień. To ja też pac. Siwka znowu pac… Ciasteczko… Siwka nogą pac, pac, pac… Ciasteczko… Pac, pac, pac… Ciasteczko… Mamy cię! Zaczęłam wygaszać pacanie a wzmacniać trzymanie nogi nieruchomo (za pierwszym razem przytrzymałam nogę przez chwilę, na szczęście to nie wielka noga Szamana, tylko mała, siwa nóżka…) Nie minęło 5 minut a Siwka stała dumnie nade mną z przednimi nogami na pniu! W ferworze zachwytu odkryłam u Siwki play drive!!! I to jaki! Jaka chęć uczestniczenia, jaka szybkość chwytania, o co chodzi…
Podążając tym tropem, zaawansowałam zabawę z pieńkiem i wykorzystałam go do jo-jo na długiej linie…
Teraz pieniek jest ulubionym miejscem Siwki, tam idziemy, tam idziemy! Patrz, włażę, stoję nieruchomo! Możesz nawet stać za mną i głaskać ogon! Daj ciasteczko!
Gdy próbowałam nauczyć tego samego Szamana (stał koło nas i cały czas się przyglądał), szło nam jakoś nieszczególnie i w pewnym momencie Siwka sama podeszła i zapakowała się na pieniek gryząc Szamana w nos, żeby się odsunął! Pieniek jest ABSOLUTNIE jej!
Kolejna zabawa, którą zaawansowałyśmy, i to znacznie, to chody boczne. Do tej pory wykonywałyśmy je oględnie, po parę kroczków, nie licząc zwalczania przy ich pomocy prawej półkuli ;-) Teraz poszłyśmy na całość (studiuję, w ramach re-edukacji i powrotu do źródeł, książeczki z poziomu 1)... Siwka momentami kłusem biegła w bok, po kilkanaście metrów... Trochę przy tym się ekscytuje, czasem kombinuje z wycofywaniem się od drągów, ale generalnie jest całkiem, całkiem...
Z innych ciekawostek:
- frindly z carrotem, stringiem i siodłem - nowe poletko do zagospodarowania; rytmiczne zarzucanie stringa na siodło wywołuje u Siwki czujność na granicy ucieczki; zwłaszcza, że skórzany "języczek" dostał się kiedyś przypadkowo do paszczy Szamana i teraz ma zadziorki, które zaczepiają się o strzemiona, fendery, spódniczkę siodła... Wyraźnie widać w tej zabawie, że zastosowanie retreat, czyli uderzanie w stringiem w ziemię stało się teraz Siwkową comfort zone :-)
Tak na marginesie konkluzja: jak można wsiadać/jeździć na koniu, który obawia się, gdy coś go pacnie w siodło?
- friendly z paszczą znacznie lepiej, były chwile całkowitego nie-memlania ręki i prawie-nie-uciekania głową... Siwka raczej ją opuszcza niż zadziera do góry :-) a how interesting w tej materii - woli zdecydowanie wkładanie ręki z prawej strony pyszczka...
- spacer na placyk do jazdy - progi, progi, progi... Teraz jednak nie musiałyśmy się cofać i powracać, wystarczyło, że Siwka stawała od czasu do czasu, czujnie lustrowała okolicę, rozluźniała się nieco i ruszała przed siebie... tak dotarłyśmy do ładnej trawki na naszej eks-ujeżdżalni i Siwka rozpoczęła konsumpcję, całkiem lewopółkulowo i spokojnie!
- cofanie za ogon - zaczątki, które spełzły na niczym; Siwka nie jest jeszcze emocjonalnie na to ćwiczenie gotowa; przy przytrzymywaniu ogona zamiast ustąpić, robi odangażowanie i ucieka zadkiem w bok. Blok carrotem nie skutkuje. Ewidentnie brak pewności siebie. Mam pewien pomysł, ale najpierw przestudiuję teorię (od tego trzeba było w ogóle zacząć, tak na marginesie, ale mnie spontanicznie poniosło... tak dobrze nam szło w innych dziedzinach...). Udało nam się zrobić parę razy po jednym kroczku na komendę back, ale chodzi bardziej o feel a nie verbal cue...
- Siwka sama w stajni - o, tu postęp zdecydowany. W miarę spokojnie zjadła samotnie obiad (Szaman nie dostał, bo grubas opasowy jest, wyżera spod siebie słomę, gdy kończy mu się siano). Siwka stała na korytarzu, więc widziała konie na padoku. Kiedyś samotność w stajni była dla niej nie do zniesienia... Teraz nawet na chwilę weszła do boksu i poskubała sianka...
SZAMAN - w kwestii tego osobnika wiele się nie wydarzyło. Czyszczenie panierki z obornika (czy te boksy w ogóle są czyszczone w tygodniu???) Ze 3 sesje w całości poświęciliśmy (znowu!) na zakładanie kantarka... Ten koń naprawdę wie, jak przetrzymać drapieżnika... Niereformowalny. Niewygoda w postaci odganiania, mimo, że sapie i udaje zmordowanego, nie robi na nim większego wrażenia... Łazi za mną, nadstawia się do drapania, przeszkadza, gdy się z Siwką bawimy, ale szacunek do człowieka jak leżał, tak leży... Podejrzewam, że to niestety wpływ codziennej opieki nie-naturalnej i nie zwracania uwagi na dominacyjne demonstracje Pana Sz. I tak oto z dnia na dzień utwierdza się Pan Sz., że jest Królem Zwierząt. Najzabawniejsze jest to, że postrzegany jest jako spoookojny, łagodny, super pod siodło... A tu będzie mały zonk; Sz. nie lubi się podporządkowywać... Będzie z nim niezła zabawa... Dzięki Bogu, mamy PNH :-)
Już kiedyś przerabialiśmy bunt przy lonżowaniu, zwłaszcza w jednostronnym wypięciu... Chambon (zapięty niekonwencjonalnie, wg zaleceń Esther W., trenerki west) zniósł godnie, ale tylko dlatego, że udawało mu się za każdym razem złapać jedną z zapinek w pysk i memlać (zachowanie zastępcze?) Natomiast przy bocznym wypięciu, gdy tylko poczuł, że coś go trzyma i ogranicza ruch głowy w bok i że nie można tego złapać w gębę, po prostu wspiął się, szarpnął i wypięcie puściło... a było naprawdę minimalne i na dokładkę elastyczne, więc nic go tam zbytnio nie trzymało... Taki typ...
Oprócz zakładania kantarka, pobawiliśmy się na wolności w driving przodu. Kolega wreszcie zaczyna rozumieć i akceptować, że machanie koło głowy nie jest powodem do obrażania się, ani wyzwaniem do walki... Najczęściej jednak próbuje się wymigać przez cofanie... Faktycznie, cofanie to nasze koronne ćwiczenie, bo przecież cofanie leczy z podskubywania... Koleś cofa na najlżejsze fazy, w jojo nawet na fazę 0...
Zrobiliśmy jeszcze catching game na dużym padoku (błyskawiczne, Szaman cały czas mnie śledzi i nie zamierza nigdzie odchodzić) i sprawdzaliśmy, czy pamięta, jak w zamierzchłych czasach (2 lata temu, po kastracji) bawiliśmy się w okrążanie na wolności... Pamiętał... Przybiegał ze sporej odległości na na 1 fazę...
Jak mu się chce, to potrafi... Dostał ciasteczko z ręki. I wcale nie był po tym żarłocznie nachalny... Może by tak i jego na ciasteczko modelować...? Jeden minus: on ma wielką gębę i łapczywie te ciasteczka pożera, razem z moją ręką...
A dziś muszę siedzieć w biurze... czy ja już tu wspominałam, ze moim marzeniem jest bycie wiejską kurą domową...?
poniedziałek, 10 marca 2008
Będą zdjęcia :-)
SOBOTA:
Weekend zdecydowanie udany :-) Gośka się zmobilizowała wreszcie, więc nawet zdjęcia są!
Sobota pod znakiem koni, niedziela pod znakiem Gawłowa.
Do Żabicza doczłapałyśmy się z buta (4,5 km.), koło południa. Konie na padokach - pozytyw nr 1. Stajnie posprzątane - pozytyw nr 2.
Siwka nie podeszła do nas na dzień dobry - wiadomo, plecaki. Po co się narażać na niespodziewany atak plecaka... Bo przecież plecaki atakują konie, zwłaszcza siwe... Gniadych nie atakują (Szaman podszedł), kasztanów też nie (Mirabelka podeszła)... Ale siwe na pewno atakują, więc na wszelki wypadek Siwka zerkała z bezpiecznej odległości... Bez łaski, nie będzie marchewki na dzień dobry... i poszłyśmy zrobić sobie zupki chińskie w ramach drugiego śniadania...
Sesja z Siwką (od niej zaczęłam) pozytywnie, jak zwykle (tylko jeden występ prawopółkulowy na spacerze), tyle tylko, że błoto na dużym padoku koszmarne... A małych padoczków brak (no, może jest jeden, ale po pierwsze ogrodzenie ma około 1 m. a Siwka jest BARDZO skoczna a po drugie dalekooo od koni i co za tym idzie daleko od Siwkowej comfort zone)
Zdecydowanie brakuje mi odpowiednio usytuowanego małego wybiegu do ćwiczeń, niechby nawet był kwadratowy, byle suchy... (przenośnego nie chce mi się budować za każdym razem, szkoda czasu...) Jakoś sobie radzimy z tym, co mamy, ale za bardzo poszaleć nie możemy...
Dzień pod znakiem siodła (nowego), które Siwka przyjęła bez emocji. Nastawiłam się na dłuższe wygibasy i odczulenia a tu proszę, how interesting :-)
Najpierw je obwąchała solidnie, potem wylizała a nawet skrobnęła subtelnie jednym zębem... Pozarzucałyśmy z każdej strony na grzbiet pad, potem ze 3 razy siodło i osiodłałyśmy się; lewe latigo okazało się ciut za krótkie na dwa przełożenia (Siwka też ma niezłe brzucho), ale dałyśmy radę na ostatnią dziurkę... Potem jeszcze 2 razy skracałyśmy i było good :-)
Potem "po bożemu" zgięcia boczne ze strefy 3, czego nie robiłyśmy chyba z rok, więc Siwka uznała, że skręcamy i ruszamy naprzód, ale szybko jej się rozjaśniło i bardzo miękko oddawała głowę w obie strony (a marcheweczka w nagrodę sprawę umocniła).
Potem zaczęłam się gramolić po strzemieniu, ale tylko z lewej strony, bo z prawej moje biodro tego nie jest w stanie znieść... Ciekawe, czy to blok psychiczny, czy rzeczywiście mam ograniczoną ruchomość)? Mamunia Siwki mnie tak urządziła na starość, 3 lata temu na drzewie rozmazując ;-)
Z gramolenia mojego taki zysk, że upaćkałam błotem nowe strzemię z żółciutkiej miękkiej skórki, ale na szczęście jak wyschło, to dało się wykruszyć ;-) Siwka gramolenie moje zniosła z godnością osobistą, a ze zdjęć Gośki wynika, że oko i cała reszta Siwki pozostawała spokojna i lewopółkulowa...
Nie zaryzykowałam wsiadania całkowitego, bo nie zabrałam butów z gładką podeszwą a moje gumnioki-zimówki miały wyjątkowo dobrą przyczepność do strzemienia i nie dawały się szybko wysunąć, tylko się klinowały... zatem za tydzień do stajni jadą kowbojki...
Oprócz wsiadania, wiszenia i machania nogami wisząc, rozpoczęłyśmy friendly wewnątrz pyska, przygotowujące do wyciągania jęzora... Tutaj how interesting! czyli może i my się kolegujemy, ale ty mi tu ręki do gęby nie pchaj i cała gama adekwatnych do tego komunikatu zachowań: nurkowanie głową w dół, szybowanie do góry, uniki prawo-lewo, dreptanie do przodu-do tyłu... Udało mi się parę razy jęzor pogłaskać i raz spotkać się sam-na-sam z zębami trzonowymi, niezaciśniętymi na szczęście ;-) Poprzestałyśmy na razie na memlaniu i próbach niezbyt gwałtownego pozbycia się ręki, ale z głową w dole... Jak na pierwszy raz, wyśmienicie. Siwka się cywilizuje ( i dobrze, bo wkrótce odrobaczanie ;-)
Na spacer poszłyśmy najpierw na korytarz między-padokowy koło kur (Siwka rzuciła się na trawkę nieśmiałą wiosenną i jakieś suche badyle, okazjonalnie zerkając na trzepoczący się drób), a potem na łączkę przylegającą do padoku, gdzie miał miejsce piękny prawopółkulowy występ, jak za dawnych, dobrych czasów, gdy Siwka głównie w tym się specjalizowała a teraz zachowanie takie występuje sporadycznie... Gośka chciała do nas przyjść z Jasemonią, więc pokątnie wyprowadziła ją z padoku, gdy zagapił się jej padokowy towarzysz, ogierek Alister, bardzo rasowy traken, który ma być w przyszłości skoczkiem-czempionem i czeka go zakład treningowy i inne klasyczne "atrakcje" :-( Po drodze Jasiek jednakowoż załadowała się do stajni i rzuciła na siano Szanty a gdy Gośka zaczęła ją wypraszać z cudzego boksu, Jasiek urządziła sobie galop po korytarzu na padok i z powrotem, Alister się połapał i dawaj galopem do drągów, Szaman się połapał i kłusem do Alistera, Siwka się połapała i biegiem, biegiem, coś się tam wyczynia, trzeba wracać do stada... i bardzo ładne szaleństwo na linie urządziła...
...jednak nie na darmo urządzam sobie ostatnio intensywne sesje teoretyczne (m.in. Liberty & Horse Behavior, Success Series); Siwka została elegancko i ze stoickim spokojem z mojej strony sprowadzona na ziemię najpierw cofaniem a potem chodami bocznymi... efektownie to wszystko wyglądało, Siwka próbowała się nawet wspinać, pofukiwać na mnie groźnie, nogą przytupywać, chociaż była w miarę posłuszna i polecenia wykonywała.... cofając przeżuwała, ale z zadartą głową i wytrzeszczonymi oczami (próba oszukaństwa, że niby myśli? how interesting...) a w czasie chodów bocznych (zone 1 - zone 4 - by the way don't go forward) parę razy sama sobie przykopała we własną nogę, poplątała się, potknęła... i wypuściła powietrze opuszczając głowę do trawy...
Potem przeszła pora na Szamana, chociaż mu ostatnio obiecałam, że będzie brany na zabawy jako pierwszy... Ale jakoś nie chciało mi się do niego z początku dotykać - wyglądał jak wielkie, panierowane końskie gówno (z przeproszeniem...) Gośka go jednak w międzyczasie trochę oskrobała i zaczął trochę przypominać konia... Gośka nawet się trochę z nim pobawiła (sesję catchig game mu zafundowała, trochę w wersji Monty Robertsa a potem zabawy na wolności), a trochę się Szaman pobawił sam, oczywiście Gośki kosztem, bo wypatrzył jej jasno-błękitną kurtkę powieszoną na ogrodzeniu... Nie trudno zgadnąć, co było potem... A zaczęło się od błysku w oku i efektownym kłusie z zadartym ogonkiem prosto w kierunku kurtki...
Nasze zabawy z Sz. ograniczyły się do pobieżnego przelecenia się po friedly, jeżu przodu (subtelny opór, uszy ciut cofnięte, mina niezadowolony jestem, ale ustępował), drivingu przodu-zadu; skupiliśmy się natomiast na zmianach kierunku w kłusie w circling game. Tu bukiet dominacyjnych zachowań Pana Sz. ukazał się w pełnej krasie; Pan Sz. biegnąc ku mnie szczurzył się, a na moje wypychanie go energią w przeciwnym kierunku, wykonywał wielki poskręcany sus w bok (wielkie wężujące końskie cielsko), trzepiąc głową... Zdjęć niestety z tej sesji nie mamy, bo Gośka w feworze fotograficznego szału zapełniła całą kartę pamięci (zrobiła około 500 zdjęć)... A niektóre zdjęcia wyszły jej naprawdę DOBRZE... czyżby talent domorosły...?
Z innych ciekawostek: pobawiłam się z Mirabelką w przestawianie alfy na zasadzie wynocha, ja będę stać, tu gdzie ty... Ruda zła, miny robiła, odkłusowywała w ostatnim momencie, gdy już-już śmigło miało dosięgnąć grubawe cielsko... Cwane konisko, ale miłe... Potem się miziałyśmy a Mirabelka niby niezadowolona krzywiła się do mnie, ale momentami się zapominała i robiła maślane oczki...
...i jeszcze postaliśmy sobie zbiorowo "przez drągi" z Siwką i Szamanem koło Jasemonii i Alistera i generowaliśmy stadne interakcje; Siwka chyba ma krypto-ruję, bo naprzemiennie a to zalecała się do Jasemonii a to podszczypywała ją w kark ogierzasto... A gdy podszedł do nich Alister, bądź co bądź ogier(ek) prawdziwy, obie zgodnie, Siwka i Jasio, wyszczerzyły na niego zębiska... Szaman stał koło nich i niby-drzemał, ale były to pozory tylko, bo gdy Alister zbliżał się do drągów, powoli wyciągał do owego szyję, błyskawicznie kładł uszy i próbował dziabnąć małego...
Wieczorem przyjechał po nas Zbyszek z psami i pojechaliśmy zgodnie i zbiorowo do Gawłowa. Ciemno już było, więc posprzątałyśmy jedynie z Gośką chałupinę i poszłyśmy do stajni obejrzeć elektrykę. Elegancko jesteśmy okablowani, oddzielne światło w boksie Szamana, oddzielne u Siwki i kolejne w części "zaplecza stajennego". Brakuje tylko jeszcze lampy przed stajnią, ale wkrótce się pojawi; elektryk wpadł z wizytą z żoną i synem i przyobiecał, że dorobi w tygodniu :-)
NIEDZIELA:
Pogoda fantastyczna, cieplutko... Zrobiło się optymistyczniej... Droga nasza trochę obeschła, tyle że da się dojechać samochodem i nie trzeba zasuwać na piechotę od sąsiada...
Dużo z Gośką nie zrobiłyśmy; pozbierałyśmy trochę kamieni na "kocie łby" przed stajnią i przeniosłyśmy połowę żerdzi na ogrodzenia (około 50 sztuk) pod stodołę, bliżej przyszłych padoków, żeby potem ich nie targać... Zakwasy miałam jeszcze wczoraj na tę okoliczność ;-)
A w sobotę URODZINY SZAMANA!!! Gadzina kończy 4 lata :-)
Weekend zdecydowanie udany :-) Gośka się zmobilizowała wreszcie, więc nawet zdjęcia są!
Sobota pod znakiem koni, niedziela pod znakiem Gawłowa.
Do Żabicza doczłapałyśmy się z buta (4,5 km.), koło południa. Konie na padokach - pozytyw nr 1. Stajnie posprzątane - pozytyw nr 2.
Siwka nie podeszła do nas na dzień dobry - wiadomo, plecaki. Po co się narażać na niespodziewany atak plecaka... Bo przecież plecaki atakują konie, zwłaszcza siwe... Gniadych nie atakują (Szaman podszedł), kasztanów też nie (Mirabelka podeszła)... Ale siwe na pewno atakują, więc na wszelki wypadek Siwka zerkała z bezpiecznej odległości... Bez łaski, nie będzie marchewki na dzień dobry... i poszłyśmy zrobić sobie zupki chińskie w ramach drugiego śniadania...
Sesja z Siwką (od niej zaczęłam) pozytywnie, jak zwykle (tylko jeden występ prawopółkulowy na spacerze), tyle tylko, że błoto na dużym padoku koszmarne... A małych padoczków brak (no, może jest jeden, ale po pierwsze ogrodzenie ma około 1 m. a Siwka jest BARDZO skoczna a po drugie dalekooo od koni i co za tym idzie daleko od Siwkowej comfort zone)
Zdecydowanie brakuje mi odpowiednio usytuowanego małego wybiegu do ćwiczeń, niechby nawet był kwadratowy, byle suchy... (przenośnego nie chce mi się budować za każdym razem, szkoda czasu...) Jakoś sobie radzimy z tym, co mamy, ale za bardzo poszaleć nie możemy...
Dzień pod znakiem siodła (nowego), które Siwka przyjęła bez emocji. Nastawiłam się na dłuższe wygibasy i odczulenia a tu proszę, how interesting :-)
Najpierw je obwąchała solidnie, potem wylizała a nawet skrobnęła subtelnie jednym zębem... Pozarzucałyśmy z każdej strony na grzbiet pad, potem ze 3 razy siodło i osiodłałyśmy się; lewe latigo okazało się ciut za krótkie na dwa przełożenia (Siwka też ma niezłe brzucho), ale dałyśmy radę na ostatnią dziurkę... Potem jeszcze 2 razy skracałyśmy i było good :-)
Potem "po bożemu" zgięcia boczne ze strefy 3, czego nie robiłyśmy chyba z rok, więc Siwka uznała, że skręcamy i ruszamy naprzód, ale szybko jej się rozjaśniło i bardzo miękko oddawała głowę w obie strony (a marcheweczka w nagrodę sprawę umocniła).
Potem zaczęłam się gramolić po strzemieniu, ale tylko z lewej strony, bo z prawej moje biodro tego nie jest w stanie znieść... Ciekawe, czy to blok psychiczny, czy rzeczywiście mam ograniczoną ruchomość)? Mamunia Siwki mnie tak urządziła na starość, 3 lata temu na drzewie rozmazując ;-)
Z gramolenia mojego taki zysk, że upaćkałam błotem nowe strzemię z żółciutkiej miękkiej skórki, ale na szczęście jak wyschło, to dało się wykruszyć ;-) Siwka gramolenie moje zniosła z godnością osobistą, a ze zdjęć Gośki wynika, że oko i cała reszta Siwki pozostawała spokojna i lewopółkulowa...
Nie zaryzykowałam wsiadania całkowitego, bo nie zabrałam butów z gładką podeszwą a moje gumnioki-zimówki miały wyjątkowo dobrą przyczepność do strzemienia i nie dawały się szybko wysunąć, tylko się klinowały... zatem za tydzień do stajni jadą kowbojki...
Oprócz wsiadania, wiszenia i machania nogami wisząc, rozpoczęłyśmy friendly wewnątrz pyska, przygotowujące do wyciągania jęzora... Tutaj how interesting! czyli może i my się kolegujemy, ale ty mi tu ręki do gęby nie pchaj i cała gama adekwatnych do tego komunikatu zachowań: nurkowanie głową w dół, szybowanie do góry, uniki prawo-lewo, dreptanie do przodu-do tyłu... Udało mi się parę razy jęzor pogłaskać i raz spotkać się sam-na-sam z zębami trzonowymi, niezaciśniętymi na szczęście ;-) Poprzestałyśmy na razie na memlaniu i próbach niezbyt gwałtownego pozbycia się ręki, ale z głową w dole... Jak na pierwszy raz, wyśmienicie. Siwka się cywilizuje ( i dobrze, bo wkrótce odrobaczanie ;-)
Na spacer poszłyśmy najpierw na korytarz między-padokowy koło kur (Siwka rzuciła się na trawkę nieśmiałą wiosenną i jakieś suche badyle, okazjonalnie zerkając na trzepoczący się drób), a potem na łączkę przylegającą do padoku, gdzie miał miejsce piękny prawopółkulowy występ, jak za dawnych, dobrych czasów, gdy Siwka głównie w tym się specjalizowała a teraz zachowanie takie występuje sporadycznie... Gośka chciała do nas przyjść z Jasemonią, więc pokątnie wyprowadziła ją z padoku, gdy zagapił się jej padokowy towarzysz, ogierek Alister, bardzo rasowy traken, który ma być w przyszłości skoczkiem-czempionem i czeka go zakład treningowy i inne klasyczne "atrakcje" :-( Po drodze Jasiek jednakowoż załadowała się do stajni i rzuciła na siano Szanty a gdy Gośka zaczęła ją wypraszać z cudzego boksu, Jasiek urządziła sobie galop po korytarzu na padok i z powrotem, Alister się połapał i dawaj galopem do drągów, Szaman się połapał i kłusem do Alistera, Siwka się połapała i biegiem, biegiem, coś się tam wyczynia, trzeba wracać do stada... i bardzo ładne szaleństwo na linie urządziła...
...jednak nie na darmo urządzam sobie ostatnio intensywne sesje teoretyczne (m.in. Liberty & Horse Behavior, Success Series); Siwka została elegancko i ze stoickim spokojem z mojej strony sprowadzona na ziemię najpierw cofaniem a potem chodami bocznymi... efektownie to wszystko wyglądało, Siwka próbowała się nawet wspinać, pofukiwać na mnie groźnie, nogą przytupywać, chociaż była w miarę posłuszna i polecenia wykonywała.... cofając przeżuwała, ale z zadartą głową i wytrzeszczonymi oczami (próba oszukaństwa, że niby myśli? how interesting...) a w czasie chodów bocznych (zone 1 - zone 4 - by the way don't go forward) parę razy sama sobie przykopała we własną nogę, poplątała się, potknęła... i wypuściła powietrze opuszczając głowę do trawy...
Potem przeszła pora na Szamana, chociaż mu ostatnio obiecałam, że będzie brany na zabawy jako pierwszy... Ale jakoś nie chciało mi się do niego z początku dotykać - wyglądał jak wielkie, panierowane końskie gówno (z przeproszeniem...) Gośka go jednak w międzyczasie trochę oskrobała i zaczął trochę przypominać konia... Gośka nawet się trochę z nim pobawiła (sesję catchig game mu zafundowała, trochę w wersji Monty Robertsa a potem zabawy na wolności), a trochę się Szaman pobawił sam, oczywiście Gośki kosztem, bo wypatrzył jej jasno-błękitną kurtkę powieszoną na ogrodzeniu... Nie trudno zgadnąć, co było potem... A zaczęło się od błysku w oku i efektownym kłusie z zadartym ogonkiem prosto w kierunku kurtki...
Nasze zabawy z Sz. ograniczyły się do pobieżnego przelecenia się po friedly, jeżu przodu (subtelny opór, uszy ciut cofnięte, mina niezadowolony jestem, ale ustępował), drivingu przodu-zadu; skupiliśmy się natomiast na zmianach kierunku w kłusie w circling game. Tu bukiet dominacyjnych zachowań Pana Sz. ukazał się w pełnej krasie; Pan Sz. biegnąc ku mnie szczurzył się, a na moje wypychanie go energią w przeciwnym kierunku, wykonywał wielki poskręcany sus w bok (wielkie wężujące końskie cielsko), trzepiąc głową... Zdjęć niestety z tej sesji nie mamy, bo Gośka w feworze fotograficznego szału zapełniła całą kartę pamięci (zrobiła około 500 zdjęć)... A niektóre zdjęcia wyszły jej naprawdę DOBRZE... czyżby talent domorosły...?
Z innych ciekawostek: pobawiłam się z Mirabelką w przestawianie alfy na zasadzie wynocha, ja będę stać, tu gdzie ty... Ruda zła, miny robiła, odkłusowywała w ostatnim momencie, gdy już-już śmigło miało dosięgnąć grubawe cielsko... Cwane konisko, ale miłe... Potem się miziałyśmy a Mirabelka niby niezadowolona krzywiła się do mnie, ale momentami się zapominała i robiła maślane oczki...
...i jeszcze postaliśmy sobie zbiorowo "przez drągi" z Siwką i Szamanem koło Jasemonii i Alistera i generowaliśmy stadne interakcje; Siwka chyba ma krypto-ruję, bo naprzemiennie a to zalecała się do Jasemonii a to podszczypywała ją w kark ogierzasto... A gdy podszedł do nich Alister, bądź co bądź ogier(ek) prawdziwy, obie zgodnie, Siwka i Jasio, wyszczerzyły na niego zębiska... Szaman stał koło nich i niby-drzemał, ale były to pozory tylko, bo gdy Alister zbliżał się do drągów, powoli wyciągał do owego szyję, błyskawicznie kładł uszy i próbował dziabnąć małego...
Wieczorem przyjechał po nas Zbyszek z psami i pojechaliśmy zgodnie i zbiorowo do Gawłowa. Ciemno już było, więc posprzątałyśmy jedynie z Gośką chałupinę i poszłyśmy do stajni obejrzeć elektrykę. Elegancko jesteśmy okablowani, oddzielne światło w boksie Szamana, oddzielne u Siwki i kolejne w części "zaplecza stajennego". Brakuje tylko jeszcze lampy przed stajnią, ale wkrótce się pojawi; elektryk wpadł z wizytą z żoną i synem i przyobiecał, że dorobi w tygodniu :-)
NIEDZIELA:
Pogoda fantastyczna, cieplutko... Zrobiło się optymistyczniej... Droga nasza trochę obeschła, tyle że da się dojechać samochodem i nie trzeba zasuwać na piechotę od sąsiada...
Dużo z Gośką nie zrobiłyśmy; pozbierałyśmy trochę kamieni na "kocie łby" przed stajnią i przeniosłyśmy połowę żerdzi na ogrodzenia (około 50 sztuk) pod stodołę, bliżej przyszłych padoków, żeby potem ich nie targać... Zakwasy miałam jeszcze wczoraj na tę okoliczność ;-)
A w sobotę URODZINY SZAMANA!!! Gadzina kończy 4 lata :-)
poniedziałek, 3 marca 2008
Krótko i zwięzłowato
Orkan (cokolwiek by to znaczyło) Emma pokrzyżował moje plany weekendowe, skutkiem czego do stajni dotarłam w niedzielę o 15.00, czyli jak w tytule: krótka i zwięzłowata wizyta miała miejsce...
Konie w stajni (argumet: wieje. Czemu tu się dziwić? właściciele Żabicza wyjechali na narty, stajnią opiekuje się jedynie Pan Stajenny, czyli można sobie podchmielić). Gdy otworzyłam wrota podniósł się oczywiście chóralny koński wrzask: cała stajnia witała się zadowolona, że wreszcie jakiś człowiek się pojawił, da wody i siana... Miętka jestem: dałam...
Wtargałam do stajni swoje klamoty, m.in. nowe siodło dla Siwki (po 2 latach wiszenia w domu na honorowym miejscu, czyli w przedpokoju, doczekało się wreszcie swoich pięciu minut), czym wywołałam jeszcze większe końskie poruszenie i musiałam wszystkim kolejno dać siodło do powąchania...
Szaman oczywiście od razu je ugryzł w tylny łęk, nawet nieszczególnie raczył je gad obwąchać... Siwka najpierw siodło obfurkała, ale za chwilę ciekawość zwyciężyła i siodło zostało wnikliwie obniuchane... I tyle wyszło z naszej sesji niedzielnej, bo wypuściłam swoje konie na padok i zaczęły się dzikie harce, czyli ganianki i zaczepki - Szaman latał, pokwikiwał i w locie próbował użreć Siwkę w łopatkę albo w zad, w zależności od własnych ograniczonych możliwości zbliżenia się do konkretnej części ciała Siwki, co nie jest łatwe, bo Siwka jest szybka i zwinna. A Sz. jest gruby i ślamazarny, chociaż jak się zmobilizuje, to zasuwa jak folblut (tyle że na bardzo krótkim dystansie)... Wyczyścić mi się je udało tylko dlatego, że rzuciłam im na padok trochę siana...
Konie ewidentnie niewybiegane, chociaż podobno tego dnia wychodziły... Pewnie tylko na czas sprzątania boksów :-/ Uch, kiedy to Gawłowo będzie gotowe?! W stajni mam już podobno nową instalację elektryczną zrobioną... Właściwie tylko drzwi Siwce, wrota główne i konie mogą mieszkać... Dach tylko jeszcze wypada poprawić, bo trochę przecieka, ale od biedy tymczasowo podwiesi się folię na krokwiach i będzie dobrze... A padok się zrobi przenośny... Tyle, że domek wciąż niegotowy, zwłaszcza łazienka w trakcie, wylać podłogę trzeba, bo dopiero chudziak położony... Widzę to oczyma duszy czarno, urlop zaplanowałam na przełom kwietnia/maja i cichutko trzymam kciuki, że może wtedy się uda... W najbliższy weekend biorę się za malowanie pokoju... A psy się wyprowadzają do kuchni, dosyć tego wiecznego błota po-psiego w pokoju...
Konie w stajni (argumet: wieje. Czemu tu się dziwić? właściciele Żabicza wyjechali na narty, stajnią opiekuje się jedynie Pan Stajenny, czyli można sobie podchmielić). Gdy otworzyłam wrota podniósł się oczywiście chóralny koński wrzask: cała stajnia witała się zadowolona, że wreszcie jakiś człowiek się pojawił, da wody i siana... Miętka jestem: dałam...
Wtargałam do stajni swoje klamoty, m.in. nowe siodło dla Siwki (po 2 latach wiszenia w domu na honorowym miejscu, czyli w przedpokoju, doczekało się wreszcie swoich pięciu minut), czym wywołałam jeszcze większe końskie poruszenie i musiałam wszystkim kolejno dać siodło do powąchania...
Szaman oczywiście od razu je ugryzł w tylny łęk, nawet nieszczególnie raczył je gad obwąchać... Siwka najpierw siodło obfurkała, ale za chwilę ciekawość zwyciężyła i siodło zostało wnikliwie obniuchane... I tyle wyszło z naszej sesji niedzielnej, bo wypuściłam swoje konie na padok i zaczęły się dzikie harce, czyli ganianki i zaczepki - Szaman latał, pokwikiwał i w locie próbował użreć Siwkę w łopatkę albo w zad, w zależności od własnych ograniczonych możliwości zbliżenia się do konkretnej części ciała Siwki, co nie jest łatwe, bo Siwka jest szybka i zwinna. A Sz. jest gruby i ślamazarny, chociaż jak się zmobilizuje, to zasuwa jak folblut (tyle że na bardzo krótkim dystansie)... Wyczyścić mi się je udało tylko dlatego, że rzuciłam im na padok trochę siana...
Konie ewidentnie niewybiegane, chociaż podobno tego dnia wychodziły... Pewnie tylko na czas sprzątania boksów :-/ Uch, kiedy to Gawłowo będzie gotowe?! W stajni mam już podobno nową instalację elektryczną zrobioną... Właściwie tylko drzwi Siwce, wrota główne i konie mogą mieszkać... Dach tylko jeszcze wypada poprawić, bo trochę przecieka, ale od biedy tymczasowo podwiesi się folię na krokwiach i będzie dobrze... A padok się zrobi przenośny... Tyle, że domek wciąż niegotowy, zwłaszcza łazienka w trakcie, wylać podłogę trzeba, bo dopiero chudziak położony... Widzę to oczyma duszy czarno, urlop zaplanowałam na przełom kwietnia/maja i cichutko trzymam kciuki, że może wtedy się uda... W najbliższy weekend biorę się za malowanie pokoju... A psy się wyprowadzają do kuchni, dosyć tego wiecznego błota po-psiego w pokoju...
Subskrybuj:
Posty (Atom)